My wspólnie z przyjaciółmi jechaliśmy w piątkę nad morze :}
Kiedy w połowie drogi pękła nam linka od gazu, na poboczu za Sochaczewem położyliśmy malucha na boku i dorobiliśmy nową z elementów z pobliskiego sklepu rowerowego (ludzie się zatrzymywali bo myśleli, że mieliśmy dachowanie) :}
Potem jeszcze padła nam linka od zapalania i ciągnęliśmy zapałki kto ma wyskakiwać w potwornym deszczu i naciskać wajchę rozrusznika kawałkiem patyka
(maluch był na starej prądnicy więc dość często gasł na wolnych obrotach)
Oj to były czasy :}
A ile godzin spędziłem zimą wykopując malucha z bandy na salmopolu czy przegibku to już nie wspomnę... ;}