Pan Kazimierz napisał(a):Opiekunka jak wynika z jej wypowiedzi też chyba nie zdawała sobie sprawy z czym wiążę się taki wyjazd.
Zdawała, nie zdawała...Rozmawiałem kiedyś z wychowawcą kolonijnym, któremu założyli sprawę, bo wydał dziecko ojcu, a ojciec miał jakiś zakaz (o czym wychowawca nie wiedział, ale uznano, że to jego problem). Ten sam człowiek opowiadał, że jego kumpel po fachu miał problem, bo na jego wycieczce ktoś komuś zrobił dziecko i domagano się od niego udziałów w alimentach - "bo nie upilnował". Arsenał możliwości tacy ludzie mają mniejszy niż nauczyciele, bo odesłać dzieciaka nie mogą. Więc jeśli dzieci chcą poćpać, popić, pokochać się - wychowawca może tylko liczyć na to, że nie stanie się to na jego oczach i robić naloty. Ale weź w 5 osób upilnuj 10 razy więcej małolatów, kontroluj przez 24h na dobę co robią w toalecie, jakimi dropsami się częstują i co jest w butelce z naklejką Coca-Cola.