"L'Osservatore Romano" nazwał krytykę papieża "terroryzmem", po wypowiedzi prowadzącego pierwszomajowy koncert w Rzymie. Mniejsza już o kontekst, gdyż właściwie nie jest on istotny, chodzi mi przede wszystkim o wymowę artykułu - krytyka Kościoła jest niedopuszczalna. Wiem, że ta instytucja nie przepada za zdaniem odmiennym od własnego, aczkolwiek wydawało mi się, że Włochom klimat radiomaryjny jest obcy - a tu proszę.
Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej mam wrażenie, że dogmat o nieomylności papieża jest jednym z najgłupszych pomysłów Kościoła. Fakt, że instrument średniowiecznej walki politycznej o prymat Kurii stał się elementem doktryny zakrawa na żart. Kierując się tymi wytycznymi dochodzimy do sytuacji, gdy papież, nawet zmieniwszy zdanie o 180 st. (proszę wybaczyć kolokwializm,) miał cały czas w obu przypadkach rację.
Wiem, że wierze rzadko po drodze z logiką, ale dziwne, że nie bawi to samych zainteresowanych, wszak odbiera ich urzędowi nieco powagi...