przez olek » środa, 20 cze 2007, 21:28
Cecha realnego socjalizmu w obozie radzieckim bylo to, ze mimo zapewnienia podstawowych potrzeb czlowieka jak: wolnosc od glodu, mieszkanie dla kazdego, praca dla kazdego, darmowa sluzba zdrowia, darmowe szkolnictwo nizsze i wyzsze..., to z drugiej strony w znaczny sposob ograniczano wolnosc: wolnosc slowa, wolnosc zrzeszania sie, wolnosc do przedsiebrania w sferze gospodarczej. Panstwo kontrolowalo wszystko. Lekko przesadzajac, mozna powiedziec, ze podczas gdy w demokracji kazdy mowi co chce i ile chce, a skutkow tego mowienia nie za bardzo widac, to w realnym socjalizmie jedno slowo moglo obalic ustroj. Ustroj opieral sie bowiem na autorytecie, strachu, a takze entuzjazmie z powodu reform spolecznych. Ta rownowaga zostala zachwiana z chwila, gdy papiezowi pozwolono na przyjazd do ojczyzny w czerwcu 1979 roku, w kilka miesiecy po jego wyborze na stolice piotrowa.
Komunisci nie chcieli tej wizyty.
"Rozmowy przedstawicieli rządu i Kościoła o przyjeździe papieża były trudne i mozolne. Spierano się nie tylko o datę, ale także o liczbę miast, które odwiedzi, o trasy przejazdu.
Tak jak przewidywała władza, biskup Rzymu rozbudził w narodzie uśpionego ducha. Od razu wiadomo było, że to Ojciec Święty - a nie gospodarze - nada ton wizycie. Gdy witający go w Belwederze Gierek wygłaszał obowiązkowe formuły o sojuszu ze Związkiem Radzieckim i jedności narodu budującego socjalizm, Jan Paweł II taktownie przypominał, że rządzący są odpowiedzialni za suwerenność Polski i przestrzeganie praw człowieka.
Także w swoich homiliach Papież nie pozostawił cienia wątpliwości w czyim imieniu przemawia: "Przychodzę wobec całego Kościoła, Europy i świata mówić o tych często zapomnianych narodach i ludach, które mają prawo do istnienia oraz do samostanowienia o sobie".
Polakom przypominał na Jasnej Górze, że "nie samym chlebem żyje człowiek", jednocześnie przypomniał, że "Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi. Nie można też bez Chrystusa zrozumieć dziejów Polski".
Władzom PZPR nie w smak było też wystąpienie Papieża na pl. Zwycięstwa, gdzie powiedział: "Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel".
Z tego co pamietam, po tym ostatnim zdaniu, wypowiedzianym w czasie homilii na placu Zwyciestwa, zgromadzeni na mszy ludzie bili brawo przez dobre 20 minut (!). To tak, jakby cala msza przedluzyla sie o 20 minut z powodu jednego zdania. Po prostu byl glod wolnosci.