przez GeN » piątek, 19 cze 2009, 11:51
Obrazki z dzisiejszego przedpołudnia.
Najpierw Plac Smolki. Jadę w kierunku zamku i nagle stop. Z nowego-starego parkingu wycofuje jakieś toczydło poddane wiejskiemu tuningowi. Tyle że zamiast robić to normalnie, włączając się do ruchu na Stojałowskiego, której to lewy pas już stoi z powodu delikwenta, pakuje zadek na środkowy. Żeby to jeszcze było coś masywnego, długiego, lecz to jakaś motoryzacyjna kupa. Na oko kilkunastoletni Ford Fiesta, lecz trudno rozpoznać pod dziesiątkami przyklejonych ozdobników. No cóż, zatrzymuję się i grzecznie czekam, bowiem trafiają się też kierujący bez namiastki nawet talentu, a też mają pełne prawo używać dróg. No i się pomyliłem. Kierowca miał jednak talent, tyle że do czegoś innego. Powoli wycofuje, coraz dalej i dalej, na obu pasach już całkiem sporo oczekujących. On się zatrzymuje, blokując maluchem dwie trzecie drogi - to już niezłe osiągnięcie, lecz nie poprzestał na tym. Nagle bowiem okazuje się, że te dziwaczne wyczyny to nic innego jak przygotowanie do... wjechania tyłem na pas przeciwny. Niestety jak raz zielone się zrobiło na 3 Maja i od zamku samochody ciągną jeden za drugim. I tak stoimy wszyscy sobie radośnie, aż któryś z kierowców z naprzeciwka zrozumiał co się dzieje i uratował wszystkich wpuszczając domorosłego kaskadera. Policzmy: zablokowane dwa pasy ruchu, przekroczona podwójna ciągła, zawracanie w miejscu niedozwolonym - nieźle, jak na pojedynczy przypadek wyjazdu z parkingu. Oczywiście SBI.
Chwilę potem na skręcam na Andersa z Michałowicza. I zaraz na lewym pasie potykam się o twardo trzymający kurs dostawczak. Żadne tam zjazdy w prawo, ustąpienie czy inne karkołomne manewry. W sumie niech mu będzie, co się będziemy ścigać. Tyle że zaraz potem, na skrzyżowaniu z Kolistą - akurat zrobiło się zielone i było całkiem sporo pojazdów na wszystkich pasach - pomiędzy ruszającymi samochodami i na rympał przez dwa pasy w prawo. Bo skręcał w prawo, w Kolistą właśnie. Oczywiście w połączeniu z gwałtownym hamowaniem. Tym razem rejestracja SZY.
Więc pytanie zasadnicze: czy ja mam po prostu pecha do tych "gości", czy jest to swego rodzaju nienormalna norma? Zaznaczam przy okazji, że nie należę wcale do drogowych purystów, którzy ściśle i bezwzględnie przestrzegają kodeksu - tak, taki grzesznik ze mnie - a dopuszczalną w mieście pięćdziesiątkę traktują jak świętość nie do rozprawiczenia. Albo inaczej: według danych nieco ponad 80% samochodów w Polsce ma poniżej stu koni pod maską, z kolei moje toczydło należy do tej mniejszościowej grupy (a nawet w tej mniejszości jest w mniejszości) i lubię z tego korzystać. Tylko, cholera jasna, z głową i tak by nie uprzykrzać życia innym.