Beata Tyrna

W kosmos z cieszyńskiej wioski

 

Doktor nauk medycznych Stanisław Czudek (rocznik 1958) jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od laparoskopii. Jego sukcesy trudno zliczyć. W 2009 r. został Lekarzem Roku w Republice Czeskiej. Jest członkiem elitarnej grupy stu chirurgów z całego świata wybranych przez NASA do – ewentualnego – operowania na odległość astronautów przebywających w kosmosie.

 

Dla Polaków Czech

 

Stanisław Czudek jest typowym przykładem Zaolziaka. Zawsze też jednoznacznie deklaruje się jako Polak. Choć jego polską narodowość uznają zarówno Czesi, jak i obywatele innych krajów świata, to w samej Polsce często bywa, nawet w poważnych mediach, przedstawiany jako Czech.

– Jestem Polakiem. Po polsku uczono mnie „Ojcze nasz”, po polsku uczono mnie pierwszych liter i słów w środowisku rodzinnym i w szkole. Prawie wszyscy Czesi wiedzą, że jestem Polakiem, cały świat wie, że jestem Polakiem mieszkającym w Czechach, a Polacy nie – mówi z rozgoryczeniem. Stanisław Czudek jest nie tylko lekarzem, uczonym i wykładowcą wielu uczelni, ale także przedsiębiorcą, a nawet ma w swym życiorysie epizod samorządowy. Jednak to właśnie medycyna nadaje ton jego życiu. Doktor oddaje się jej z prawdziwym powołaniem. Profesję tę wybrał, gdyż sprawia mu satysfakcję pomaganie innym. Jego życiowe credo brzmi: – Miej szlachetne cele, walcz o nie z honorem.

 

Przywiązany do Trzyńca

 

Jego droga do medycyny wcale nie była prosta; w rodzinie nie było żadnych medycznych tradycji. Ojciec pracował w Hucie Trzynieckiej, matka zajmowała się wychowywaniem piątki dzieci. Sytuacja finansowa nie pozwalała na to, aby Stanisław Czudek mógł beztrosko studiować. Otrzymał stypendium, ale w zamian za to zobowiązał się, że po skończeniu studiów przez minimum 10 lat będzie pracował w szpitalu Huty Trzynieckiej. Tym sposobem zamiast piąć się po szczeblach medycznej kariery w coraz to odleglejszych i bardziej renomowanych klinikach świata, stał się jednym ze współzałożycieli kliniki w Trzyńcu  – Podlesiu. Był prekursorem wykonywania operacji techniką laparoskopii, którą w trzynieckim szpitalu wdrożył już cztery lata po pierwszym takim zabiegu wykonanym na świecie.

Medyczna pasja chirurga światowej sławy ujawniła się już w szkole średniej.

– W „Gimplu” [Gimpel to potoczna na Zaolziu nazwa polskiego gimnazjum – odpowiednika liceum ogólnokształcącego w Polsce – przyp. aut.] interesowałem się biologią. Mój pierwszy kontakt z medycyną nastąpił wtedy, gdy rodzice wyjechali na wczasy zakładowe, a w naszym gospodarstwie zdechła świnia. Rozkroiłem ją, żeby zobaczyć, co jej dolegało, gdyż przed śmiercią działo się z nią coś nietypowego. Wydawało mi się, że ma kłopoty z sercem. Po rozkrojeniu świni poprosiłem o pomoc miejscowego weterynarza. Specjalista odkrył, że rzeczywiście miała wadę serca, a więc moje przypuszczenia okazały się słuszne – wspomina lekarz.

 

Lekarz w szortach

 

Nie samą medycyną jednak Stanisław Czudek żyje. Od dziecka kochał sport. – W szkole interesowałem się piłką. Grałem w lidze podwórkowej, później poszedłem dalej, grałem w pierwszoligowej trzynieckiej reprezentacji juniorskiej, ale na studiach medycznych znalezienie czasu i na studiowanie, i na trenowanie było już niemożliwe – powiada profesor. Ze sportu jednak nie zrezygnował. Teraz jego pasją są narty, zarówno biegowe, jak i zjazdowe, a także rower.

– Kiedyś jeździłem do pracy w szpitalu trzynieckim z Mostów koło Jabłonkowa rowerem. Działo się tak do czasu, gdy musieliśmy podpisać w banku jakiś ważny kontrakt. Wszyscy byli w garniturach, a ja w szortach... – wspomina. Do pracy przestał więc dojeżdżać rowerem, ale za to trenował narciarstwo biegowe na tyle intensywnie, że wygrał w kategorii służb medycznych Bieg Piastów na rozsławionym później przez Justynę Kowalczyk torze w Jakuszycach. Zamiłowanie do sportu nie objawia się u niego tylko w uprawianiu różnych dyscyplin. Doktor pomaga również młodym ludziom w realizowaniu ich sportowych pasji. Wspiera na przykład klub Ski Mosty. – Uważam, że najlepszą formą wychowania dzieci jest kultura fizyczna – mówi z przekonaniem wybitny polski lekarz. Na dowód dodaje, że obaj jego synowie, Marcin i Michał, uprawiają sport.

 

Pięć wieków historii

 

Stanisław Czudek ceni bardzo swe rodowe korzenie. Historię swej rodziny zna już od XVI wieku! Początek udokumentowanego rodu to 1577 i wzmianka o Marcinie Czudku z Gródka. Dziadek Stanisława Czudka, Adam Czudek, miał czterech braci i dwie siostry. Z tego, co Stanisław Czudek zapamiętał z opowiadań dziadka, to w Gródku, rodzinnej wiosce słynnego chirurga, było aż siedem niezależnych rodów Czudków, którzy nie byli spokrewnieni. Przodkowie Stanisława Czudka aktywnie uczestniczyli w życiu miejscowej, polskiej społeczności na Zaolziu. Dziadek Adam budował między innymi polskie schronisko turystyczne na Kozubowej w 1928 r. Dr Czudek przyznaje jednak, że jakoś specjalnie historią i genealogią rodu się nie interesował. – Znałem dziadków i to, co oni mi opowiadali o czasach przedwojennych. Ale doba jest za krótka, bym miał czas zajmować się jeszcze szperaniem po archiwach w poszukiwaniu informacji o moim rodzie. Nie szukałem, nie pytałem, a ktoś przysłał mi informacje o moich przodkach – cieszy się Stanisław Czudek.

 

Polskie życie rodzinne

 

Stanisław Czudek bardzo ceni sobie życie rodzinne. Żonę Urszulę, obecnie dyrektorkę Polskiej Szkoły Podstawowej im. H. Sienkiewicza w Jabłonkowie, poznał na studiach w Ołomuńcu. Pobrali się w 1986 r. i od tego czasu zgodnie idą razem przez życie. Urszula Czudek pochodzi również z polskiej zaolziańskiej rodziny, i to rodziny znanej, bo z Wawroszów. Jest córką Adama Wawrosza, znanego zaolziańskiego twórcy ludowego, polskiego pisarza, poety i działacza narodowego, którego setna rocznica urodzin przypadała na 2013 rok. Miała osiem lat, gdy zmarł jej sławny ojciec. Wychowała się u babci ze strony mamy w Mostach koło Jabłonkowa, gdzie obecnie państwo Czudkowie mieszkają. Studiowała język rosyjski i polonistykę w Ołomuńcu, gdzie państwo Czudkowie się poznali. Urszula Czudek aktywnie udziela się w życiu polskiej mniejszości na Zaolziu. Tańczyła w zespole reprezentacyjnym Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Republice Czeskiej „Olza”, działała w Klubach Młodych PZKO, w latach 80. XX w. prowadziła konferansjerkę na wielu PZKO-wskich imprezach. Obecnie całkowicie pochłania ją prowadzenie Polskiej Szkoły Podstawowej w Jabłonkowie. – W domu jest tylko przed siódmą i po dziewiętnastej. Całe życie teraz poświęca szkole. Synowie studiują, na co dzień mieszkają w Pradze. Przyjeżdżają tylko od czasu do czasu na weekend. Mamy roczną wnuczkę Sarę, gdyż syn Marcin jest już żonaty – wyjaśnia Stanisław Czudek. Obaj synowie, zarówno Michał, jak i Marcin, studiują politologię. Z domu rodzinnego wynieśli nie tylko polskość, ale także nawyk społecznej pracy w polskich organizacjach. Działają w Sekcji Akademickiej „Jedność” przy PZKO, która funkcjonuje we wszystkich większych ośrodkach akademickich Republiki Czeskiej z Pragą na czele.

Stanisław Czudek cały czas utrzymuje bliskie kontakty z rodzeństwem. Jest najstarszym z całej piątki, ma dwóch braci i dwie siostry. Wraz z braćmi Bogusławem i Józefem jest założycielem i współwłaścicielem spółki Autoservis Czudek w Gródku. – To bracia się tym interesowali, ja tylko pomagałem – wyjaśnia. Widać jednak, że za cokolwiek zabierze się rodzina Czudków, zawsze jest to na najwyższym poziomie. Powstała w 1996 r. firma już rok po nawiązaniu w 2007 r. współpracy z KIA zaczęła zdobywać ogólnoczeskie nagrody. Światowej sławy chirurg kocha rodzinne Beskidy. Choć wiele podróżuje – na światowe kongresy, misje medyczne do Afryki czy turystycznie do ciekawych zakątków świata –miejscem, do którego zawsze chce wracać, są nasze piękne góry.

 

Z kiełbasą na kongres

 

Stanisław Czudek chętnie wspomina nie tylko wielkie imprezy medyczne, na których bywa, ale również turystyczne peregrynacje. – Początki wojaży po świecie były trudne. Człowiek nie miał pieniędzy. Moja pierwsza podróż odbyła się w 1991 r. Kupiłem bilet do Paryża i z Paryża do Alzacji. Żona do plastikowego pudełka zapakowała mi chleb, kiełbasę i paprykę. Słyszałem, że w jednym z tamtejszych ośrodków medycyna jest na najwyższym poziomie i pojechałem, aby czegoś się nauczyć. Byłem tam trzy tygodnie. Wróciłem i znowu pojechałem. Cztery lata później leciałem na Światowy Kongres Chirurgów w Bangkoku już nie z tym plastikowym pudełkiem, a jako człowiek zaproszony, z doświadczeniem – wspomina, podkreślając, że od początku swoich wyjazdów starał się zabierać rodzinę. – Gdziekolwiek też byłem zapraszany na jakiś światowy kongres, to chciałem zwiedzić w danym regionie to, co najbardziej warto zobaczyć – mówi o dzielonej obecnie z żoną pasji podróżniczej. Łącząc pracę z pasją, Stanisław Czudek zwiedził około 60 krajów (w połowie z nich operował). Wspólnie z żoną zobaczył m.in. Kenię i Tanzanię, ale w Afryce był także w związku ze swym medycznym fachem.

W ramach jednego z programów pomocowych UE dla „krajów trzeciego świata” prof. Czudka poproszono o zorganizowanie w Republice Czeskiej zespołu chirurgów, który pojechałby z misją do Afryki. – Było to w 2008 r. Pojechało nas wtedy dziewięciu i przeprowadziliśmy pierwszy zabieg laparoskopowy w Afryce. Później poprosiłem następnych kolegów i pojechały dwie kolejne ekipy czeskich chirurgów. Była to bardzo udana misja. W ciągu dziesięciu dni zoperowaliśmy wielu pacjentów. Główny cel programu to jednak nauczenie miejscowych chirurgów nowych umiejętności, które pozwolą im lepiej pomagać ich rodakom.

 

Bałtycki mors

 

W trakcie niezliczonych podróży bliższych i dalszych spotykały dra Czudka najrozmaitsze przygody, niektóre dość zabawne. Zapamiętał ich wiele. Jako jedną z ciekawszych wspomina podróż do... Polski. Dlatego postanowił podzielić się z czytelnikami Kalendarza Beskidzkiego opowieścią znad Bałtyku: – W 1997 r. brałem udział w kongresie chirurgicznym w Gdańsku. Stwierdziłem, że jeżeli jestem już nad morzem, to muszę znowu odwiedzić Westerplatte. Był to koniec września. Zimno, ulewny deszcz, przechodnie z parasolami. Chciałem koniecznie zanurzyć rękę w wodach Bałtyku. Tuż koło falochronów było około metra głębokości, ale fale też wysokości metra, jedna za drugą… Wychylam się i plusk – komórka z kieszeni koszuli wpada do wody i opada na dno. Co teraz zrobić? Komórki przecież nie mogę tutaj na dnie Bałtyku zostawić. Rozbieram się więc do spodenek, wskakuję do lodowej wody. Przechodnie zatrzymują się, nie wierząc własnym oczom. Za chwilę było ponad stu widzów. A ja zanurzam się raz, drugi, trzeci… Przechodnie kibicują, a ja komórki nie mogę odnaleźć. Leży sobie przysypana piaskiem. Dopiero po 15 minutach kąpieli w lodowej wodzie udaje mi się do niej dotrzeć. Brawo biły teraz już chyba trzy setki ciekawskich… – wspomina Stanisław Czudek, dodając, że po trzech tygodniach komórka zaczęła działać.

 

Kryzys w Jarocinie

 

Stanisław Czudek nigdy nie był członkiem żadnej partii. Nawet w czasach komunistycznych się nie zapisał. Dyrektor szpitala trzynieckiego, którego był już wówczas pracownikiem, nie miał o to pretensji, gdyż widział, że jego praca jest na tyle wartościowa, że nie warto zwracać uwagi na to, czy jest członkiem partii, czy też nie. Po prostu dobrze wykonuje swe lekarskie obowiązki, a szpital bardzo na tym zyskuje.

– Dyrektor był dumny z tego, że szpital z małego zakładowego szpitalika stał się placówką na poziomie najlepszych w Republice Czeskiej. Widział, że jak przychodził do pracy, to ja już tu byłem, a jak wychodził, to ja nadal pracowałem. Nie zwracał uwagi na to, czy jestem w partii czy też nie – wspomina początki swej kariery zawodowej w trudnych czasach. Jak to się więc stało, że wiele lat później kandydował do senatu z ramienia jednej z czeskich partii?

– Był taki moment, że po dużych problemach zdrowotnych z kręgosłupem, po zabiegu, nikt z kolegów specjalistów nie potrafił mi powiedzieć, czy będę jeszcze chodził, czy już nie. Gdy namawiano mnie do kandydowania, pomyślałem więc, że jeśli zostanę na wózku i nie będę już mógł operować, to może tam przyda się moja wiedza na temat służby zdrowia – wyjaśnia Stanisław Czudek. Dodaje jednak, że kampanii wyborczej nie prowadził, zresztą wcale nie był przekonany do tego, że chce się w parlamencie znaleźć. Polityczny epizod nie jest jednak chętnie przez niego rozwijany. Woli mówić o swym medycznym powołaniu i pasjach. Najmniej znaną z nich jest muzyka. Stanisław Czudek niejednego może zaskoczyć tym, że miał przygodę z... muzyką rockową i wystąpił m. in. na festiwalu w Jarocinie. Grał tam ze stworzoną z kolegami z Gródka grupą Kryzys, która, po interwencji sekretarza partii (był to rok 1979) zmieniła nazwę na Brygada! Jak wybitny chirurg podkreśla – zbieżność z legendą polskiego punk rocka Brygadą Kryzys była czysto przypadkowa. Zresztą on wraz z kolegami z Gródka tworzył muzykę folkowo-rockową. W grupie śpiewał, grał na gitarze oraz na elektrycznych skrzypcach. Teksty dla swojego zespołu pisał oczywiście w cieszyńskiej gwarze...