Ewa Rahden

 

Chłopak z Czechowic-Dziedzic

 

Kiedyś Jana Kiepurę nazywano „Chłopakiem z Sosnowca”. Dzisiaj Piotra Beczałę, w dowód uznania dla jego bajecznej kariery, nazywa się „Chłopakiem z Czechowic-Dziedzic”.

Piotr Beczała od ponad 22 lat śpiewa na scenach całego świata, nagrywa płyty w prestiżowych firmach fonograficznych jak Deutsche Grammophon. Oszałamia, wzrusza, zachwyca, nobilituje Polaków. Sławi ojczyznę i Czechowice-Dziedzice. Jest obywatelem Szwajcarii. Mieszka w Nowym Jorku, Wiedniu, Krakowie. Bywa w wielu miejscach naszego globu, a kiedy ma czas, odwiedza rodzinę w Czechowicach-Dziedzicach i odpoczywa w pięknym domku na Żywiecczyźnie.

 

Na scenach świata

 

Piotr Beczała ukończył Akademię Muzyczną w Katowicach w klasie prof. Jana Ballarina. Po studiach wyjechał do austriackiego Linzu, gdzie na scenie Landestheater stawiał pierwsze profesjonalne „kroki wokalne” i gdzie szlifował swój warsztat. Od 1997 r. jest związany z Operą w Zurichu. Jego dorobek artystyczny jest imponujący. Występuje z wielkim powodzeniem w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, Covent Garden Theatre w Londynie, San Francisco Opera, w Hamburgu, Berlinie, Frankfurcie nad Menem, Monachium, Bilbao, Tokio i mediolańskiej La Scali. Zachwyca na scenach Amsterdamu, Brukseli, Paryża, Wiednia, Warszawy, Poznania, Genewy, Bolonii i Aten, jak również na festiwalach w Salzburgu, Grazu, Lucernie i Montpellier. Piotr Beczała do perfekcji opanował wiele ról operowych. Są to m.in.: Alfred Germont (La Traviata), Książę Mantui (Rigoletto), Rudolf (Cyganeria), Werter (Werther), Leński (Eugeniusz Oniegin), Vaudémont (Jolanta), Jenik (Sprzedana narzeczona), Pasterz (Król Roger), Tamino (Czarodziejski flet), Belmonte (Uprowadzenie z seraju), Don Ottavio (Don Giovanni), Orombello (Beatrice di Tenda), Włoski śpiewak (Kawaler srebrnej róży) i Camille de Rosillon (Wesoła wdówka).

W 2007 r. Piotr Beczała został laureatem Munich Opera Festival Prize za kreację postaci Wertera. Jest laureatem Gwarancji Kultury TVP 2012, a w 2013 r. uhonorowano go medalem Gloria Artis i  nagrodą Koryfeusza Muzyki Polskiej w kategorii osobowości roku. Jest sławny, uwielbiany, a równocześnie skromny, bardzo bezpośredni, zadziwiająco naturalny i nigdy nie zapomina o tym, skąd pochodzi. Nie dziwi zatem, że został honorowym obywatelem Czechowic-Dziedzic.

 

Na deskach MDK

 

30 czerwca 2013 r. salę Miejskiego Domu Kultury w Czechowicach-Dziedzicach wypełniło kilkuset melomanów, przyjaciół i członków rodzin Piotra i Katarzyny Beczałów. Artystyczną oprawę uroczystości zapewnili Anna Szostak-Myrczek, Wojciech Myrczek i Zespół Śpiewaków Miasta Katowice „Camerata Silesia”. Wybitnemu śpiewakowi wręczono tytuł, medal i okolicznościową statuetkę autorstwa również znanego na świecie rzeźbiarza z Bielska-Białej – Bronisława Krzysztofa.

 

Było to wydarzenie, które przejdzie do historii miasta. Po ponad 22 latach nieobecności na scenie Miejskiego Domu Kultury Piotr Beczała ponownie stanął przed rodzimą publicznością.

Nie bez kozery na deski MDK po odbiór pamiątkowego dyplomu zaproszona została małżonka Katarzyna z d. Bąk, która także pochodzi z Czechowic-Dziedzic i jest śpiewaczką. Nie ulega wątpliwości, że oboje stworzyli artystyczną i obywatelską jedność. Na scenie pojawili się bowiem fantastyczni artyści, obdarzeni pięknymi głosami, wyjątkową urodą i wrażliwością, którzy z własnego wyboru, wspólnie zapracowali na sukcesy estradowe Piotra.

Wzruszenia nie kryli ani prowadzący uroczystość burmistrz Marian Błachut i Barbara Bielaczyc, ani bohaterowie wieczoru. Wyraźnie poruszony wyróżnieniem Piotr Beczała składał gorące podziękowania żonie, rodzicom, Annie Szostak-Myrczek, a także wszystkim, którzy razem z nim przeżywali te wzruszające chwile.

Podczas występu „Cameraty” zaproszeni na estradę przez Annę Szostak-Myrczek sławni małżonkowie ze łzami w oczach zaśpiewali niegdysiejszy repertuar „Madrygalistów”. Wiwatującej publiczności w prezencie Piotr Beczała śpiewał z koleżanką z „Cameraty” Grażyną Szary „Libiamo, ne’lieti calici” z „Traviaty” i z akompaniamentem a vista Piotra Kopińskiego pieśń neapolitańską „O sole mio”. Rozentuzjazmowana publiczność swą wdzięczność artyście wyraziła niekończącą się owacją na stojąco i długą kolejką po autografy.

 

Pod okiem rodziców

 

Piotr Beczała urodził się 28 grudnia 1966 r. w nietuzinkowej rodzinie Janiny i Antoniego Beczałów. Młodziutka, filigranowa mama Janina z domu Borgieł miała za sobą trudne dzieciństwo. Zanim się urodziła, jej ojciec został uwięziony przez reżim stalinowski i – jak sama twierdzi – cudem uniknął wyroku śmierci. Na wolność wyszedł po siedmiu latach więzienia. Podczas jego nieobecności Janiną opiekował się wujek – brat mamy Alojzy Kuś, który mieszkał w Mazańcowicach. Z tą sytuacją związana jest rodzinna anegdota o tym, jak małoletnia podopieczna przepędziła swojemu wujkowi narzeczoną. Otóż kiedyś mała Jasia przypadkowo zobaczyła wujka na targu i pędząc w jego stronę wołała z radością: – Tatusiu, tatusiu... Tymczasem on właśnie rozmawiał ze swoją wybranką serca, która niewtajemniczona w rodzinne obowiązki wujka rozstała się z nim na zawsze. W rodzinnym domu Borgiełów w Czechowicach Górnych przy ulicy Cichej zamieszkała z rodzicami dopiero po powrocie ojca z więzienia.

 

Jej szkołą podstawową była „Jedynka”. Do dzisiaj pamięta swoją pierwszą wychowawczynię – panią Aleksandrę Maszczyk. Obdarzona wieloma zdolnościami Janina ukończyła Szkołę Krawiecką w Bielsku-Białej otrzymując tytuł mistrza krawieckiego. Swoją edukację kontynuowała, pracując w Zakładach Filcowych w Bielsku-Białej i ucząc się w wieczorowym Technikum Włókienniczym. Tam poznała swojego męża Antoniego Beczałę.

 

Antoni, kilka lat starszy od niej mężczyzna, wysoki, postawny, z kruczoczarną czupryną, zauroczył Janinę na kolejne kilkadziesiąt lat. Był absolwentem Technikum Włókienniczego i pracował jako mistrz dyplomowany w Zakładach Włókienniczych im. Józefa Magi w Bielsku-Białej i w Bielskiej Dzianinie. W ZW im. J. Magi był współzałożycielem zakładowej „Solidarności” i delegatem do Regionu Solidarności Podbeskidzia. W radzie pracowniczej był natomiast wiceprzewodniczącym. Jako aktywista związkowy, będąc pod presją swoich pracodawców, nie czekał na zwolnienie z pracy, tylko sam odszedł z zakładu i podjął pracę jako kierownik brygady w tarnowskiej spółdzielni „Wolanka”, która prowadziła działalność remontowo-budowlaną na Śląsku. Miał przecież na utrzymaniu 5-osobową rodzinę – żonę i trójkę nastoletnich dzieci. Zdobyte doświadczenia w nowym zawodzie pozwoliły mu w latach 90. prowadzić własną działalność budowlaną. Swoją aktywność społeczną kontynuował jako radny Rady Miejskiej w Czechowicach-Dziedzicach w latach 1994-2002 i 2006-2010. W latach 2002-2006 był natomiast przewodniczącym Zarządu Osiedla Południe.

Janina i Antoni Beczałowie, zakładając rodzinę, samodzielnie wili dla niej nowe gniazdko… W ciężkich czasach końca lat 60. i początku 70. budowali własny dom, wychowując troje niezwykle uzdolnionych dzieci: Piotra, Krystynę i Arkadiusza. Nie szczędzili środków na rozwijanie ich talentów czy dodatkowe lekcje języków obcych.

 

Tata Antoni zawsze czuł się odpowiedzialny za bezpieczeństwo i właściwy poziom życia swoich bliskich. Zawsze też był gotowy do poświęcenia własnych planów i aspiracji na rzecz dzieci. Przy tym zachował pogodę ducha i humor, którym tryska do dziś. Mama bezgranicznie angażowała się w rozpoznanie zdolności, wychowanie i kształcenie dzieci. Rodzinny budżet wspomagała domowym krawiectwem. Nie było to zwykłe szycie. Do dzisiaj jej przyjaciółki pamiętają pomysłowość i dobry gust Jasi, a także oryginalne projekty spódniczek, bluzek, sukienek. Oboje do dziś angażują się we wszystkie sukcesy, a także problemy kolejnych pokoleń Beczałów.

 

Na czechowickim podwórku

 

Piotr Beczała uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr 3 w Czechowicach-Dziedzicach Południowych. Jego pierwszą nauczycielką i wychowawczynią była Maria Niemczyk-Czyżowa. Była to jej pierwsza praca po ukończeniu Wydziału Wychowania Muzycznego w Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach. Pani Marysia ogromną pasją i zaangażowaniem w umuzykalnianie podopiecznych pozyskała sympatię uczniów i ich rodziców. Ona sama pamięta, że Piotr miał śliczny głos i od początku wyróżniał się nieprzeciętną muzykalnością.

 

Dzisiaj bardzo dobrze znają go wszyscy nauczyciele i uczniowie szkoły na Lipowcu, a zwłaszcza ci, którzy dzięki jego hojności za swoje dobre wyniki w nauce co roku mają okazję obejrzeć spektakl w prawdziwej operze.

W dzieciństwie, Piotr przez wiele lat, był ulubionym kantorem w parafii na Lipowcu. Był też harcerzem, który podczas obozów w Podlesicach z jednakowym zapałem biegał za piłką i śpiewał  piosenki przy ognisku.

Po mutacji dostał w prezencie gitarę, sam się na niej uczył grać, a kiedy rozpoczął naukę w technikum, z kolegami próbował założyć mały zespół – dwie gitary i perkusja.

Głęboko w pamięci znajomych i krewnych  pozostały rodzinne uroczystości, na których Piotr i jego tata z pasją śpiewali piosenki biesiadne, patriotyczne i ówczesne przeboje.

Swoją prawdziwą przygodę z muzyką i śpiewem estradowym rozpoczął jednak przypadkiem w chórze „Moniuszko” przy Miejskim Domu Kultury. Pewnego dnia przybył tam na próbę, zamiast na klasówkę z matematyki. Matematyk z „Resortówki” Jan Flura był wielkim miłośnikiem kultury i tylko takie usprawiedliwienie mogło uchronić wagarowicza przed smutnym losem. I tak to się zaczęło. W jednym z wywiadów stwierdził: – Dlaczego nie chór? To równie dobre zajęcie pozalekcyjne jak hokej czy modelarstwo”. Następnym ogniwem jego drogi do muzycznej kariery był Zespół Śpiewaków Muzyki Dawnej „Madrygaliści” kierowany przez Annę Szostak-Myrczek. Po ponad 22 latach dyrygentka tak wspomina spotkanie z Piotrem Beczałą.

– W połowie lat 80. zamarzył mi się wokalny mieszany zespół kameralny. Uzyskawszy zgodę dyrektora „Resortówki”, przeprowadziłyśmy z siostrą przesłuchania kandydatów. Dwóch uczniów było szczególnie dobrych. Marian Machnik był numerem jeden, a numerem dwa Piotr Beczała. Obu zaprosiłam do „Madrygalistów”. Marian od razu przyszedł, a Piotr się wahał, ale ktoś go w końcu namówił… – wspomina Anna Szostak-Myrczek. Jak ważnym ogniwem jego kariery byli „Madrygaliści”, okazało się po latach. Właśnie tam dyrygentka rozpoznała jego talent.

– Po jednej z prób dyrygentka odciągnęła mnie na bok i powiedziała: „Beczała, twój głos nieźle brzmi, właściwie mógłbyś zdawać do Akademii Muzycznej w Katowicach.” – Jaka akademia? Moja specjalność to aparatura kontrolno-pomiarowa – pomyślałem, ale postanowiłem spróbować, zwłaszcza że egzaminy były wcześniej niż przyjęcia na politechnikę – powiada Piotr Beczała.

 

U boku żony

 

W tym zespole dostrzeżono nie tylko jego talent, ale również jego przyszłą żonę! Poznał tam bowiem utalentowaną sopranistkę Katarzynę Bąk, wtedy już prawdziwą gwiazdę, odnoszącą sukcesy na przesłuchaniach i międzynarodowych konkursach. Ich wyjątkowy pod każdym względem związek okazał się podstawą jego artystycznej drogi. Piękny głos, ogromna pracowitość, wrodzona roztropność i oddana bez reszty karierze męża żona Katarzyna przyniosły skromnemu Chłopakowi z Czechowic-Dziedzic światową sławę.

Dzięki nagraniom płytowym, przekazom telewizyjnym i internetowym możemy choć w niewielkim stopniu poznać dokonania artystyczne sławnego rodaka. Doczekaliśmy także czasów, w których „na żywo” w czechowickim kinie „Świt”  możemy oglądać fantastyczne spektakle transmitowane z nowojorskiej Metropolitan Opera, w których także Piotr Beczała śpiewa główne role.