"Pamiętam dom, w którym się urodziłam, sad, który go otaczał i w dali Łysą Górę, i Klimczok" - wspomina Urszula Dudziak. O tym i innych bielskich akcentach w pamięci słynnej piosenkarki rozmawiała Małgorzata Skórska

Rozmowa z Urszulą Dudziak

- W jednym z wywiadów powiedziała Pani: ? Dzieciństwo jest ważne. Ze szczęśliwych domów wychodzą ludzie tacy jak ja. Wynika z tego, że dzieciństwo Urszuli Dudziak było szczęśliwe.

- Bardzo szczęśliwe. Moi rodzice żyli zgodnie przez 56 lat. Mówili do siebie per Gołąbeczku, nigdy się nie kłócili; nie padło w domu żadne ordynarne słowo. Bardzo się szanowali.

- Czy dzieciństwo to kolorowa pocztówka z widokiem na rozpościerające się wzgórza i Beskidy?

- To jest bardzo ładnie powiedziane, nie mogę lepiej.

- Jaka była Straconka z perspektywy małej dziewczynki? Czy zostały w Pani pamięci zielone, świeże, soczyste kolory z dawnych lat?

- Pamiętam dom, w którym się urodziłam, sad, który go otaczał i w dali Łysą Górę, i Klimczok. Ta pierwsza wydawała mi się olbrzymia, ale jak ja rosłam, to ona malała. Olbrzymie, soczyste, prawie czarne czereśnie, porzeczki, agrest, jabłka, śliwki, gruszki, a  dalej naokoło łany zbóż. Sielski, kojący widok. Pamiętam drogę do kościoła, kocie łby na zmianę z wiejską, dobrze ubitą drogą. Latanie po ciernisku, wspinanie się na drzewach, szczególnie orzechowych. Po wyjeździe ze Straconki, co miało miejsce tuż po wojnie, wracałam często do mojej wioski na wakacje. Dlatego z nich najwięcej pamiętam. To były zawsze piękne wakacje, beztroskie wśród pięknej przyrody.

- Pamięta Pani, gdzie dokładnie znajdował się dom rodzinny?

Nazwy ulicy nie pamiętam, a mój dom rodzinny zburzono kilka lat temu i na tym miejscu wybudowano betonową obwodnicę. Teraz mam w tamtych stronach tylko rodzinę mamy.

- Jak odbiera Pani Straconkę z perspektywy czasu?

- Bałam się pojechać do Straconki po kilkudziesięciu latach nieobecności, bo mówiono mi, że już nie ma mojej wsi, tylko luksusowa dzielnica willowa. Mam teraz w głowie dwie Straconki. Tę moją sprzed lat i tę nową, zupełnie inną.

- Jak Pani rodzina trafiła w okolice Bielska?

? Mój tatuś urodził się w Lipniku, mamusia w Straconce. Mieli do siebie przez miedzę!

- W jednym z rozdziałów Rich Girl książki Wyśpiewam Wam wszystko, który mówi o sukcesie przeboju ?Papaya?, wspomina Pani: ? W marcu 2008 jestem w Szwajcarii i usiłuję nauczyć się jeździć na nartach. Jestem góralką i wstyd bierze, że nie umiem szusować? Przyznaje się Pani zatem do góralskich korzeni?

- Zawsze mówię o sobie: ? Góralka brzmi to dumnie! Zresztą mam góralski temperament, siłę i upór. Moi rodzice świetnie jeździli na nartach, ale mnie to ominęło, może przez to, że jeździliśmy do Straconki na wakacje letnie, a nie zimowe.

- W innym rozdziale ?Teach me tonight? wspomina Pani o wakacjach i świętach, które spędzała u swojego brata w Szwecji w malutkiej wiosce Rydal: ? To miejsce kojarzy się moim dorosłym już dzieciom z pięknym, beztroskim dzieciństwem, a mnie z moim miejscem urodzenia, Straconką w Beskidzie Śląsko-Żywieckim. Czym była dla Pani Straconka przez lata nieobecności w Polsce?

- Gdy wyjechaliśmy z Michałem Urbaniakiem do Nowego Yorku w 1973 r. i przez 13 lat nie zaglądaliśmy do Polski ze strachu, bardzo tęskniłam za Polską, za Zieloną Górą, w której mieszkali w tym czasie moi rodzice, i za moją ukochaną Straconką, która się dla mnie stała symbolem metafizycznej klapy bezpieczeństwa.. 

- Jeździła Pani na wakacje do swoich dziadków. Jacy byli dziadkowie?

? Pamiętam dobrze babcię, która miała opinię świętej. Była zawsze uśmiechniętą, życzliwą, dobrą kobietą. Dziadka słabo pamiętam. Wiem, że był dryblasem i wyglądał groźnie. Wakacje to była przede wszystkim zabawa na dworze i wycieczki górskie pod bystrym okiem cioci Reni, siostry mamy, wielkiej miłośniczki naszych gór.

- A jacy byli Pani rodzice?

- Tatuś był bardzo przystojny, szarmancki. Był tzw. kawalarzem. W domu rządziła mama. Nad wszystkim czuwała i trzymała kasę. Tatuś jak wychodził lub wracał z pracy, zawsze całował mamę w policzek i w rękę. Zapraszali do domu swoich przyjaciół, jedli smakowitą kolację, przygotowaną przez moją mamę, a potem rżnęli w brydża. Moi rodzice bardzo się kochali i uchodzili za wzór dla innych małżeństw.  

- Siostra Danusia również śpiewa. Czy rodzice zaszczepili w dzieciach miłość do muzyki?

- W Straconce stał piękny fortepian, w Gubinie i Zielonej górze ? pianino. Rodzice kochali muzykę i było jej pełno w naszym domu. Stał patefon z płytami. Tatuś grał na gitarze, a mama na pianinie. Mama zawsze mówiła, że w każdym domu powinno być pianino i biblioteka. Tatuś ciężko pracował. Z zawodu był agronomem i cały tydzień czekaliśmy na niedzielę, żeby się nim nacieszyć. Mój starszy o cztery lata brat Leszek pokochał jazz, mając 18 lat; ja wtedy miałam 14. Słuchaliśmy jazzowego prezentera Willisa Conovera w audycjach radiowych Głosu Ameryki i dzięki temu pokochaliśmy tę muzykę.     

- Czy można powiedzieć, że Straconka i Bielsko odcisnęły jakieś piętno na późniejszym życiu?

- Na pewno. Gdy czasami wpadam w chwilowy dołek, przenoszę się myślami do Straconki, zamieniam się w małą beztroską Urszulkę i smutek mija.

- Kiedyś powiedziała Pani: ? Kupię kawałek ziemi i postawię ekologiczny domek. Będę miała sad czereśniowy (jak w Straconce!), porzeczki i agrest (jak w Straconce) i będę biegała po ściernisku (chyba jednak w tenisówkach) jak w Straconce, czyli zataczam wielkie koło. Czy spełniło się Pani marzenie o domku na wsi?

- Powoli realizuję swoje marzenie. Myślę, że w przyszłym roku wybuduję domek, bo już kawałek ziemi mam.

- Jakie są Pani plany artystyczne na najbliższe miesiące?

- Piszę następną książkę Wyśpiewam Wam Wszystko II. Właśnie nagrałam nową, świetną płytę, która wyjdzie na wiosnę.

- Bielsko-Biała jest stolicą jazzu? Zadymka Jazzowa, Bielska Jesień Jazzowa. Czy Urszula Dudziak wystąpi jeszcze pod Klimczokiem?

- Mam nadzieję!!!

 

Rozmawiała Małgorzata Skórska