Zderzenie osobówki i dwóch autobusów - foto
Trzynaście osób zostało przewiezionych do szpitala na skutek wypadku drogowego na skrzyżowaniu ul. 3 Maja z ul. Wałową w Bielsku-Białej.
Służby ratunkowe zostały powiadomione o zdarzeniu ok. godz. 12.40. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że prawdopodobną przyczyną zderzenia pojazdów było nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu podczas włączania się do ruchu samochodu marki skoda roomster, na skutek czego kierujący autobusem, który jechał prawym pasem ul. 3 Maja, gwałtownie zahamował. Na tył hamującego autobusu najechał inny autobus - powiedział naszemu portalowi sierż. sztab. Mariusz Kubica z wydziału ruchu drogowego KMP w Bielsku-Białej.
Po udzieleniu pierwszej pomocy pięć zespołów ratownictwa medycznego, w tym jeden z Cieszyna, zabrało do szpitala trzynaście osób, celem przeprowadzenia niezbędnych badań. Poszkodowani doznali różnych urazów, m.in. ran ciętych i tłuczonych.
W akcji ratunkowej uczestniczyły cztery zastępy straży pożarnej. - Nasze działania polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia oraz pomocy zespołom ratownictwa medycznego w przetransportowaniu osób poszkodowanych z autobusów do ambulansów - powiedział nam st.asp. Rafał Walasik z JRG1 w Bielsku-Białej.
Drogówka sporządziła dokumentację. Autobusami jechało w sumie około 70 osób. W czasie pracy służb ratunkowych zablokowany był jeden pas ruchu ul. 3 Maja oraz oba pasy ul. Walowej.
Tekst i foto: Mirosław Jamro
Galeria:
Komentarze 20
To trochę inne sprawy (Twoja i autobusowa stłuczka). Gdy na drodze dszło do przypadku, jak opisywałeś, doszło do zatrzymania pojazdu poprzedzającego prawie w miejscu (dla uproszczenia). Więc jadący za nim nie mieli przestrzeni i czasu na reakcję. Oczywiście w takich przypadkach policja "standardowo" klepie formułkę o niedostosowaniu prędkości czy odległości. Dlaczego? Cóż, może łatwiej, może na pierwszy rzut oka taka interpretacja zdarzenia jest oczywistą? Nie wiem. Tym niemniej tak to działa. No ale jest ale. Zapewne da się określić odległość od pojazdu poprzedzającego dającą pole na manewry nawet w przypadku natychmiastowej redukcji prędkości (np. bo się zderzyły, choć i uderzenie meteorytu lub nagłe pojawienie się efektu eksperymentu filadelfijskiego też pewnie trzeba by uwzględnić), ale gdy zsumować drogę hamowania "do zera", czas reakcji kierującego (dużo większy niż przy zwykłym hamowaniu, wszak oczekuje on świateł stopu, a tu musi się zorientować, że "się nie rusza"), czas reakcji mechaniki i temu podobne, to wynik wychodzi absurdalny. Tak więc w realnym świecie nie ma możliwości zapewnienia "bezpiecznej odleglości" dla zdarzeń tak gwałtownych.
Tymczasem w przypadku dyskutowanej stłuczki doszło do najechania na pojazd poprzedzający wykonujący "hamowanie awaryjne". De facto sytuację normalną w ruchu. Zauważ, że pierwszy autobus wykonał hamowanie, wymuszone oczywiście i tu wina kierującego (kieującej?) osobówką jest bezsporna, w warunkach identycznych jak następujący. I skoro temu drugiemu zabrakło odrobinę przestrzeni (po skutkach widać, że naprawdę odrobinę), to właśnie o tę odrobinę był za blisko. Niewiele. Tu muszę zaznaczyć, że naprawdę cholernie jest mi żal kierowcy autobusu, bo dam głowę, że teraz się zadręcza myślą o tym metrze czy dwóch. Ale tego niewielkiego dystansu właśnie brakło. Niestety, w warunkach miejskich tak jeździmy. Zapewne ja też, Ty też i większość kierujących nieśwaidomie trzyma się zbyt blisko poprzedzajacego. Czasami życie weryfikuje i albo jest sapnięcie z ulgą, albo nie starcza miejsca i jest potem szkło na drodze. Tu pechowo trafiło na uatobus.
Wyobraźcie sobie karambol na autostradzie na sto aut.
Pierwszy wymusił pierwszeństwo wolno włączając się do ruchu z parkingu i zajmując lewy, skrajny pas. Drugi wpadł na niego, winny nie jest, wymuszono na nim pierwszeństwo. Zablokowali w poprzek wszystkie pasy ruchu. I waszym zdaniem pozostałych 98 kierowców, którzy na nich kolejno wpadli należy uznać winnymi niezachowania należytej prędkości i odległości??? Czy też jak napisał/a Sancha, poparł tadeo traktować taki wypadek jako 99 oddzielnych kolizji???
W 1989roku a więc 25 lat temu miałem wypadek na dwupasie przy wylocie z Częstochowy. Jako trzeci. Rozbite przede mną były ciężarówka z przyczepą (która w miejscu niedozwolonym próbowała zawracać przez pas zieleni) i druga ciężarówka. Odmówiłem przyjęcia mandatu za "najechanie". Po wielomiesięcznym dochodzeniu uznano wyłączną winę kierowcy pierwszego pojazdu.
Auto miałem do kasacji, odszkodowanie z OC sprawcy, wycena wg kursu oficjalnego DM - czyli 20% wartości rynkowej Forda; samo życie, bolszewia :(
Ale coz takie mamy prawo
A co do Skody czy Vw to przepraszam bardzo ale przynajmniej jezdza i jest ich dużo z tad takie statystyki a nie jak bmw przy wypadku odrazu na żyletki a ludzi na mielone :)
gdyby była zachowana odpowiednia odległość i prędkość Ikarusa nikomu nic by się nie stało
dlatego będę twierdził, że są to dwa osobne zdarzenia:
1. wymuszenie pierwszeństwa Skody na Mercedesie
2. najechanie na tył Mercedesa przez Ikarusa z powodu niezachowania należytej prędkości i odległości
jeżeli ktoś uważa, że jest inaczej to niech się zastanowi jaką drogę hamowania ma jeden i drugi autobus
zawodowy kierowca powinien brać poprawkę na takie parametry, ale lepiej obwiniać innych - sumienie mniej dręczy z powodu własnego braku wyobraźni
ale jak wiadomo najwiecej wypadkow wedlug statystyk powoduja kierowcy VW :) skoda to jak VW .
gdyby autobus zderzył się ze Skodą to co innego - wina kierowcy Skody, a tak wina kierowcy Ikarusa
kierowca Skody może dostać mandat za wymuszenie pierwszeństwa ale będzie głupi jak weźmie to zdarzenie na siebie
Klauzula informacyjna ›