- Jaki trzeba mieć tupet, aby w biały dzień podpalić auto zaparkowane w pobliżu bloków? - pyta retorycznie właściciel pojazdu podpalonego wczoraj przy posesji na ul. Michałowicza w Bielsku-Białej. Na szczęście, interweniowali sąsiedzi oraz policja.

Do zdarzenia doszło około godz. 16.00 na wysokości skrzyżowania z ul. Kamińskiego. - Byłem w centrum miasta, gdy zadzwoniła do mnie sąsiadka i powiedziała - auto ci się pali. Wsiadłem w taksówkę i pojechałem pod dom, gdzie był zaparkowany mój ford. Po dojeździe okazało się, że pożar auta w zarodku ugasił gaśnicą samochodową sąsiad z pobliskiego bloku, za co mu bardzo dziękuję. Nie wiem, które to już auto zostało podpalone, prawdopodobnie ósme. Jak tak dalej pójdzie, to na ul. Kamińskiego, przed komisariatem, zabraknie wolnych miejsc do parkowania naszych samochodów, gdyż tam póki co jest bezpiecznie - relacjonował właściciel osobowego forda.

Auto było zaparkowane w pobliżu bloku, dużego parkingu i dwóch kamienic. - Otrzymaliśmy wczoraj zgłoszenie dotyczące podpalenia samochodu. Na miejsce skierowano policjantów, w tym technika. Trwają czynności zmierzające do ustalenia sprawcy lub sprawców podpaleń. Analizujemy wiele wersji wydarzeń - powiedziała nam nadkom. Aleksandra Gęga z KMP w Bielsku-Białej. Tym razem prawie 25-letni samochód udało się uratować. Nadpaleniu uległo prawe nadkole pojazdu oraz część karoserii.

Tekst i foto: Mirosław Jamro