Około godz. 11.40 oficer dyżurny bielskiej policji otrzymał zgłoszenie, z którego wynikało, że przy ul. Boboli nieprawidłowo parkuje kilkanaście aut. Patrol drogówki wypisał czternaście mandatów, dwa samochody odholowano.

 - Kilkanaście samochodów stanęło w miejscu obowiązywania znaku B-36, pod którym widnieje dodatkowo tabliczka T-24 informująca o tym, że pozostawiony pojazd będzie usunięty na koszt właściciela. W trakcie prowadzonych czynności zgłosiło się do nas kilkunastu kierowców. Wszyscy zostali ukarani mandatami. Kierowca jednego z nieprawidłowo zaparkowanych aut nie dostosował się do poleceń policjanta. Zamiast przyjść do radiowozu z dokumentami, odjechał. Ten pan dostanie zaproszenie do komisariatu, a jeśli nie przyjdzie, to sporządzimy wniosek do sądu - poinformował portal asp. Sławomir Wojtuszek z wydziału ruchu drogowego KMP w Bielsku-Białej.

Pomimo obecności patrolu drogówki, kobieta kierująca skodą usiłowała zaparkować auto kilkadziesiąt metrów od oznakowanego radiowozu, również w miejscu obowiązywania znaku B-36. Kobietę poproszono do radiowozu. - Gdzie jest mój samochód? - nie krył zaskoczenia kierowca, którego auto odtransportowano na lawecie pomocy drogowej na parking strzeżony. - Nie odjeżdżajcie z moim samochodem - prosiła młoda blondynka. Jej samochód był już załadowany na lawetę.

Poprosiliśmy mieszkankę pobliskiej posesji o komentarz do zaistniałej sytuacji. - Proszę pana, kierowcy parkują, jak popadnie i to jest nagminne. Samochody stoją na drogach dojazdowych do posesji, ograniczając widoczność w obie strony. To jest po prostu walka z wiatrakami. Dobrze, że jeszcze nie wjeżdżają nam do domów - powiedziała nam pani Zofia.

Tekst i foto: Mirosław Jamro