Przy pustej widowni na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej odbył się wczoraj mecz pomiędzy zespołami TS Podbeskidzie i Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Stadion został podzielony na izolowane strefy, a każda piłka, która wypadła na trybuny podlegała dezynfekcji. Z megafonów emitowano dźwięki „wyselekcjonowane” podczas poprzednich spotkań. Nad organizacją widowiska zgodnie z reżimem sanitarnym czuwał dyskretnie delegat PZPN.

Wczorajszy mecz o mistrzostwo 1. ligi piłkarskiej był pierwszym spotkaniem po wznowieniu rozgrywek przerwanych w związku z pandemią. Widowisko odbyło się zgodnie ze szczegółowymi instrukcjami sanitarnymi zatwierdzonymi przez PZPN. Nad organizacją zawodów dyskretnie czuwał specjalny delegat, którzy po powrocie do Warszawy przedstawi centrali piłkarskiej swój raport.

Teren stadionu został podzielony na dwie strefy. Do strefy „O” mogły wejść wyłącznie osoby, które przeszły testy w kierunku koronawirusa, czyli piłkarze, sztab szkoleniowy, sędziowie i ekipa realizująca transmisję telewizyjną. W strefie „1” była obsługa techniczna meczu, która przed spotkaniem przebywała w tzw. izolacji sportowej, polegającej m.in. na szczegółowym bieżącym monitorowaniu swojego stanu zdrowia.

Piłkarze mieli do dyspozycji 24 piłki. Nie było chłopców do podawania piłek, dlatego zawodnicy musieli radzić sobie sami, gdy piłka opuściła boisko. Każda piłka, którą wykopnięto w trybuny podlegała dezynfekcji.

Choć mecz odbył się przy pustych trybunach, na stadionie słychać było doping publiczności. Jak dowiedział się portal, z megafonów emitowano dźwięki „wyselekcjonowane podczas poprzednich spotkań Podbeskidzia”. Podobne rozwiązanie stosowane jest na niemieckich stadionach, gdzie wcześniej wznowiono rozgrywki Bundesligi (relację z wczorajszego meczu znajdziesz TUTAJ).

Foto: Jakub Ziemianin