Czerwone autobusy i budki telefoniczne, pogoda rzucająca żabami z nieba i puby o cudownej, iście wiktoriańskiej i jakże mrocznej atmosferze - to wszystko kojarzy nam się z Wielką Brytanią. Na szczęście, nie trzeba dalekiej podróży, aby jej kawałeczek zobaczyć także w Bielsku-Białej.

W centrum miasta, w secesyjnej kamienicy przy ulicy Ratuszowej 3, za wielkimi i solidnymi drzwiami, które już same w sobie skupiają uwagę przechodniów, znajduje się miejsce unikatowe - Magnum Steak Pub. Nie bez powodu ?Steak?. Celem właścicieli było nie tylko wprowadzenie w bielskie realia skrawka brytyjskiej rzeczywistości, ale także stworzenie restauracji serwującej najlepsze steaki w mieście.

Funkcjonujący już od 1992 roku lokal bardzo się rozrósł przez kolejne lata swojej działalności, powiększając się o klub muzyczny ?2Be Club? w podziemiach pubu, a niedawno także o nową salę restauracyjną. Parter kompleksu, bo chyba tak już należałoby to miejsce określić, to przestrzeń niezwykle gustowna, utrzymana w ciemnych, mahoniowych kolorach, idealna na spędzenie deszczowego wieczoru. Natomiast podziemie jest miejscem szalonym, o stylizacji będącej połączeniem zabytkowych murów kamienicy z takimi materiałami, jak metal, kolorowa żywica i skóra. Odbywają się tutaj w każdy piątek i sobotę dyskoteki, podczas których za konsoletą przygrywają  najlepsi didżeje oraz didżejki z Polski i zagraniczni. Co istotne dla bawiących się gości - imprezy są biletowane, a miejsce pilowane przez  ochroniarzy, co o wiele zwiększa bezpieczeństwo.

Przez długie lata działalności lokalu większość bielszczan pewnie zdążyła go już odwiedzić, jednak ostatnio pojawił się kolejny powód, by wybrać się w to miejsce ponownie  -  nowa karta menu. Dowiedziałam się o niej ze strony internetowej lokalu i po pracy postanowiłam wybrać się z narzeczonym na kolację. Przywitało nas znajome, ciemne i na swój sposób tajemnicze wnętrze lokalu.

Nie sprawdziliśmy, czy steaki serwowane w Magnum są, jak twierdzą właściciele, naprawdę najlepsze w mieście, ale dania, które zamówiliśmy, rzeczywiście sprostały naszym oczekiwaniom. Mój towarzysz zamówił dla siebie żeberka z grilla w marynacie z różowego pieprzu z chrzanem i musztardą, ja ze względu na zamiłowanie do bardziej jarskich potraw od razu przeszłam do deseru, zamawiając jabłka prażone w toffi z lodami wanilowymi. Wszystko było wyśmienite i co ważne w restauracjach - świeże.

Katarzyna Lukosek