Na kilka dni przed inauguracją rundy wiosennej największą szansę na debiut w Podbeskidziu ma Maciej Iwański. Pomocnik graczem bielszczan został już w połowie września, ale nie mógł grać w lidze.

Występy Iwańskiego w zespole z Bielska-Białej nie były jednak takie pewne. I wcale nie chodzi o zawirowania formalne z certyfikatem, a o ofertę, którą piłkarz otrzymał z Turcji. - Jeszcze w październiku otrzymałem ofertę od jednego z tamtejszych klubów - przyznał Iwański -  Mój certyfikat był wtedy w Turcji, więc nie byłoby problemu z uprawnieniem do gry. Postanowiłem jednak pozostać w Bielsku-Białej przynajmniej do końca sezonu, bo tak ustaliłem z prezesem.

Iwański powraca do polskiej ekstraklasy po prawie dwóch latach. Wiosną 2012 roku zagrał w trzynastu spotkaniach ŁKS-u Łódź. Największe sukcesy odnosił jednak wcześniej z Zagłębiem Lubin i Legią Warszawa. Z tym pierwszym klubem zdobył mistrzostwo, a z drugim Puchar Polski. Łącznie pochodzący spod Oświęcimia zawodnik zagrał w ekstraklasie 208 meczów strzelając 43 gole.

O Iwańskim pochlebnie wyraża się też trener Leszek Ojrzyński - Ma coś do udowodnienia - mówi - Grać będą jednak zawsze najlepsi. To może być Iwański, Sloboda, Łatka. Chcieliśmy zwiększyć rywalizację w zespole, tak, aby nikt nie czuł się zbyt pewnie, bo to czasami za bardzo uspokaja.

Sam zainteresowany nie może doczekać się już wyjścia na boisko. - Przez te kilka miesięcy zawirowań z certyfikatem bardzo stęskniłem się za graniem. Nie wiem jaka będzie koncepcja trenera, jednak bardzo chcę w piątek zagrać i nie mogę doczekać się już meczu - wyznał Iwański w rozmowie z "Drugą Stroną".

red