- Gdyby w końcówce Andrzej Maślorz zachował zimną krew - kręcił głową Wojciech Gumola po końcowym gwizdku. Rekord w ostatniej akcji przegrał z Szombierkami Bytom.

Szkoleniowiec biało-zielonych po zakończeniu spotkania nie miał pretensji do swoich piłkarzy. - Ale na pewno zabrakło nam tego dnia zimnej krwi i szczęścia - twierdzi Gumola, podając za przykład akcję z pierwszej połowy. - Bramkarz już leżał, a Mietek Sikora będący trzy metry od bramki mógł zrobić z piłką wszystko, tylko należało ją wbić do siatki. Niestety, w jego "wystrzale" było zbyt dużo muzyki i strasznie zafałszował - opisał tę akcję bardzo barwnie 30-letni trener bielszczan.

- Sami sobie jesteśmy winni. Rywale stwarzali zagrożenia jedynie po rzutach rożnych. My mamy kilka sytuacji, nie wykorzystujemy żadnej z nich i w końcówce to się po prostu zemściło. Nasze dośrodkowanie w ostatnich sekundach gry - podobnie jak w meczu z Odrą Opole - zapoczątkowało kontrę Szombierek i stratę bramki. Świetnie to rozegrali - chwali rywali nasz rozmówca.

- Zaskoczyliśmy samych siebie tym wynikiem - zakończył Gumola, który myśli już o meczu ze Skrą Częstochowa.

bak