Wciąż opóźniają się rozgrywki piłkarskie na Podbeskidziu. Taka sytuacja nie zadowala samych zawodników. Ekipie lidera czwartoligowych zmagań coraz bardziej brakuje boiskowej adrenaliny. Co słychać w Rekordzie?

W ub. tygodniu podopieczni trenera Ireneusza Kościelniaka wobec odwołania kolejki ligowej rozegrali mecz sparingowy. W tym tygodniu najprawdopodobniej będzie podobnie. - Płyta boiska pokryta jest śniegiem, nie ma możliwości gry - mówi nam Mateusz Żyła. - Trener jest gotowy na taką ewentualność i dogrywa sparingowego rywala w przypadku kolejnego odwołania inauguracji. W sobotę na pewno ponownie wybiegniemy na murawę. A nasze nastroje? Jesteśmy bardzo sparagnieni piłki. Sparingi nam się nudzą, brakuje meczów o stawkę i adrenaliny - dodaje pomocnik bielskiego Rekordu, który przyznaje, że cel w drużynie jest tylko jeden.

- Nie ma innego celu jak awans. Mamy silny zespół, doszło trzech doświadczonych zawodników, nastroje w szatni są dobre. Wszyscy oczekujemy tylko poprawy pogody - mówi "Żyłka", który przyznaje, że wiosną trener Kościelniak będzie miał spory ból głowy w zestawieniu formacji ofensywnej. - Ale chyba o to chodziło. Na pewno trener sobie jakoś to wszystko poukłada - dodaje z uśmiechem były zawodnik m.in. Podbeskidzia i BKS-u Stali, który nieco obawia się "ligowego maratonu".

- To może tak wyglądać. Zespoły raczej nie dysponują szerokimi kadrami, nie posiadają odnowy biologicznej. Dochodzą kartki, kontuzje - wylicza piłkarz biało-zielonych. Kogo Mateusz Żyła widzi w roli faworyta do walki o trzecią ligę? - Na papierze najmocniej wyglądamy my oraz Nadwiślan Góra. Groźne ponownie będą młode zespoły Górala Żywiec i GKS-u Jastrzębie. Z tymi ostatnimi mamy pewne rachunki do wyrównania - dodaje nasz rozmówca, który ma na myśli jesienną porażkę u siebie 1:4.

bak