Jarosław Zięba, były rzecznik prasowy i działacz Podbeskidzia, nie dostał karnetu na mecze "Górali". - Prezes Borecki oświadczył mi, że decyzję podejmowano w "ratuszu" - pisze Janusz Okrzesik.

"Od dziesięciu lat na meczach Podbeskidzia zawsze siedziałem w jednym miejscu. Obojętne, czy jako wiceprezes, czy jako szef rady patronackiej, czy jako normalny kibic, czy nawet w okresie szefowania klubowi. Od tej rundy zmieniam miejsce. Dlaczego?

Zarząd stowarzyszenia TS Podbeskidzie, które przez dziesięć lat prowadziło klub, a potem tworzyło obecną spółkę, wystąpił o przyznanie karnetów obecnym i byłym członkom zarządu stowarzyszenia. Odpowiedź przyszła zadziwiająca. Niektórzy dostali, niektórzy nie. Nie znam wszystkich szczegółów, wiem że jako jedyny z obecnego zarządu niegodnym karnetu okazał się Jarek Zięba, wieloletni rzecznik prasowy klubu, jeden z moich bliskich współpracowników z okresu awansu do ekstraklasy i przygody w Pucharze Polski. Już wczesniej Glogaza rozstał się z nim w sposób niegodny, teraz mamy jakiś ciąg dalszy. Ponieważ prezes stowarzyszenia i jednocześnie przewodniczący rady nadzorczej spółki, pan Szymański, mówił że nie wie dlaczego taka decyzja zapadła, postanowiłem zadzwonić do prezesa Boreckiego, z którym mam prywatnie sympatyczny kontakt. I tu niespodzianka: prezes też nie wie, dlaczego Ziębę tak potraktowano! Oświadczył mi, że decyzję podejmowano w "ratuszu", a on ją tylko firmuje... I ja mu wierzę, nie sądzę by miał osobiście jakikolwiek powód by akurat Jarka Ziębę tak wyróżniać. Ale oprócz niesmaku odczuwam w związku z tą sprawą głębszy niepokój: nieoficjalnie to sformułowanie "to nie ja, to w ratuszu" słyszałem już wielokrotnie za prezesury Glogazy. Jeżeli tak jest nadal, to fatalny sygnał. Czym jeszcze zajmują się w "ratuszu", jeśli nawet listę karnetów ustalają w tamtejszych gabinetach? Jaką jakość może mieć zarządzanie, jeżeli decyzje podejmują ludzie którzy nie ponoszą bezpośredniej odpowiedzialności za ich skutki? Stawiam tylko pytania, odpowiedzi każdy może sobie sam udzielić.

Nie rozumiem, czemu Jarek Zięba ma być gorszy niż inni. Nie zgadzam się na takie traktowanie ludzi, którym klub sporo zawdzięcza. W związku z tym dziękuję za karnet, nie chcę. Kupimy sobie gdzie indziej, siądziemy razem. Wiem, że to nic ważnego, ale piszę żeby było jasne także dla moich wieloletnich sąsiadów, że nie znikam ze stadionu. Tylko chwilowo zmieniam miejsce. Do lepszych czasów :-)" - czytamy na januszokrzesik.blog.bielsko.pl