Po raz ostatni na naturalnej nawierzchni piłkarze Wisły Ustronianki grali w ub. roku. Od tamtej pory czwartoligowiec ma poważne problemy z bazą treningową. Zimowa aura na szczęście odpuszcza.

- Trening w hali czy na sztucznej nawierzchni, to nie to samo - mówi trener Mirosław Szymura. - Boisko na Starcie w Wiśle pokryte jest wciąż śniegiem, podobnie jak nasze. Ćwiczymy w hali, bowiem w klubie nie ma funduszy na regularne treningi na bocznym boisku w Jasienicy. Choć ponownie będę "molestował" prezesów o takie rozwiązania - dodaje opiekun wiślan, który na starcie wiosennych rozgrywek musiał przełknąć gorzką pigułkę. - Porażka z Fortecą boli, nie widziałem w swoim zespole ducha walki, zadziorności. Wszystko siadło po drugiej bramce. Dawno nie przytrafiło mi się tego typu spotkanie.

Ostatni test-mecz z Beskidem Skoczów (wygrany 3:1) daje jednak pewne nadzieje. - Cieszy mnie skuteczność, choć Janusz Bąk mógł zdobyć zdecydowanie więcej bramek. Dla nas przeciągająca się runda wiosenna jest szansą na powrtót do zdrowia zawodników - mówi były trener bielskiego Rekordu, który ma w kadrze kontuzjowanego pomocnika Tomasza Galę, a z drobnymi urazami zmagają się Przemysław Suchowski i Wojciech Struś. Dla wspomnianego wcześniej Bąka sparing z przedstawicielem bielskiej "okręgówki" był pierwszym dłuższym występem od kilku tygodni.

W najbliższą sobotę wiślanie zmierzą się na wyjeździe z Polonią Marklowice.

bak