Był sam początek spotkania. Dośrodkowanie w pole karne Marcina Sztorca, a jeden z obrońców kieruje piłkę głową do własnej bramki. Sędzia odgwizduje spalonego.

- Dośrodkowywałem piłkę z czterdziestego metra w światło bramki - opisuje nam pierwszą akcję w spotkaniu czechowickiego MRKS-u z Jednością Przyszowice obrońca gospodarzy Marcin Sztorc. -  Zawodnik gości wpakował piłkę głową do własnej bramki, tymczasem arbiter liniowy podniósł chorągiewkę do góry. Sędzia główny [Wojciech Szczurek - przyp. red.] tłumaczył, że jeden z naszych zawodników absorbował uwagę obrońców. Sytuacja mocno kontrowersyjna - analizuje.

- Gramy specyficzny futbol, konsekwentnie w kolejnych minutach realizowaliśmy taktykę. Na pewno nasza gra wyglądała o niebo lepiej niż w Górze. W szatni padło kilka gorzkich, męskich słów i w pierwszej połowie kilkukrotnie groźnie kontrowaliśmy Jedność. Niestety w ostatniej doliczonej minucie gry krótko rozegrany rzut wolny skończył się faulem Tomka Jonkisza i rzutem karnym. W końcówce spotkania postawiliśmy jeszcze wszystko na "jedną kartę", ale nie udało się przeprowadzić żadnej skutecznej akcji - dodał były opiekun A-klasowych rezerw MRKS.

Równocześnie coraz bardziej liczna jest ławka rezerwowych zespołu. - Cieszy powrót do gry Grześka [Sztorca - przyp. red.], którego doświadczone na pewno nam dziś pomagało. Do tego kilka minut rozegrał Grzesiek Gąsiorek, a po czerwonej kartce wraca Rafał Żurek - mówił nam Marcin Sztorc, który chętnie porozmawiał z nami pomimo trwania jego wieczoru kawalerskiego.

bak