Rundę wiosenną Góral Żywiec rozpoczął od dwóch zwycięstw i powrotu na fotel lidera. - W klubie wciąż się nie przelewa, ale nikt nie zamierza składać broni - mówi prezes Michał Mikś.

- Gdyby ktoś opowiedział mi to spotkanie, to bym nie uwierzył. A jestem chory i miało mnie na nim nie być - mówi opiekun żywczan o dramatycznym zwycięstwie nad AKS-em Mikołów. - Na szczęście oglądałem to spotkanie z boku na własne oczy. Należy pochwalić chłopaków i trenera, którego praca w tym momencie procentuje. Widać też wiarę zawodników, weźmy za przykład Marcina Studenckiego. Chłopak jest rezerwowym, grywa jedynie końcówki spotkań. Tymczasem wchodzi na murawę przed przerwą i gra na stoprze. W ostatecznym rozrachunku jest najlepszy na boisku i zdobywa piękną bramkę na 2:2.

Po stylu zespołu i ostatnich wynikach nie widać braku dwóch kluczowych piłkarzy z rundy jesiennej. - Damian miał ze mną umowę, że jeżeli dostanie konkretnę propozycję, to klub nie będzie robił mu problemów. Chciał odejść więc mu to umożliwiliśmy, a reguł nie zmiania się w trakcie gry - tłumaczy Mikś wolny transfer zawodnika do Rekordu. - Z kolei Krzysiek przeniósł się ligę wyżej. Szkoda mi go jednak osobiście, bowiem zaliczył debiut jakiego nie życzy się nikomu. Ujrzał czerwoną kartkę i złamał rywalowi nogę w dwóch miejscach. To ukształtowany piłkarz, ale wciąż bardzo to przeżywa - dodaje sternik czwartoligowca.

W maju minie rok od momentu gdy na fotelu prezesa Edwarda Adamczyka zastąpił o kilkanaście lat młodszy Michał Mikś. - W klubie zawsze może być lepiej. Kryzys powoduje to, że na horyzoncie nie pojawiają się nowi sponsorzy. Nie tylko my borykamy się z tym problemem. Na domiar złego gdy pozostali mają wsparcie z samorządu, naszym jednym dobroczyńcą jest Browar Żywiec, który w dalszym ciągu na wszystkie sekcje w Góralu przekazuje kwotę 250 tysięcy złotych.

Dlatego w zespole staraja się na bieżąco wypłacać premie meczowe za zwycięstwo. - Chłopcy dobrze wykonują swoją pracę, więc premie zaraz po meczu są na stole. Nieco gorzej wygląda sytuacja ze stypendiami - przyznaje otwarcie prezes. - Chciałbym mieć charakter mojej drużyny, menedżera jakim dysponuje Nadwiślan Góra [Robert Szuster - przyp. red.] i pieniądze będące w Rekordzie Bielsko-Biała. Wtedy moglibyśmy powalczyć o zdecydowanie wyższe cele.

bak