Zaległą pensję i 75 tys. zł tytułem odszkodowania - tyle wypłacić musi Podbeskidzie swojemu byłemu szkoleniowcowi. Jan Kocian część tych pieniędzy już otrzymał. O resztę musiał się upomnieć.

Zawiłości związane z rozwiązaniem umowy ze Słowakiem przez bielski klub wyjaśnia prawnik Jana Kociana w rozmowie z katowickim "Sportem". - Gdy trener Kocian zaczął czuć się już lepiej, pojechaliśmy do bielskiego klubu, aby polubownie rozwiązać jego umowę z Podbeskidziem. Prezes Tomasz Mikołajko wręczył trenerowi oświadczenie o rozwiązaniu kontraktu z winy klubu. Na tej podstawie Podbeskidzie miało zapłacić trenerowi jedno zaległe wynagrodzenie oraz karę umowną w wysokości 75 tys. zł - mówi Michał Tarnawski.

- Kocian otrzymał od Podbeskidzia wspomnianą sumę, ale klub wciąż nie uregulował jednej zaległej pensji. Wysłaliśmy wezwanie do zapłaty. Na razie nie otrzymaliśmy jeszcze ani odpowiedzi, ani pieniędzy. Sprawa nie została jeszcze skierowana do sądu – zaznacza prawnik szkoleniowca.

db

Aktualizacja, godz. 13.00 

- Nieuzasadnione jest twierdzenie, że kontrakt Jana Kociana został rozwiązany z winy klubu. Rozwiązanie kontraktu trenerskiego nastąpiło poprzez wykorzystanie zawartej w kontrakcie opcji ustalonego wcześniej odszkodowania. Taki sposób rozstania strony przewidziały zawierając kontrakt i jest to standardowa procedura rozwiązywania kontraktów trenerskich wynikająca z przepisów Polskiego Związku Piłki Nożnej. Wykorzystania opcji wypłaty odszkodowania nie można określić jako rozwiązania z winy klubu. Trener ,podpisując kontrakt, w sposób wyraźny zgodził się na taki sposób jego rozwiązania. Klub wypłacił trenerowi odszkodowanie przewidziane kontraktem w pełnej wysokości. Klub nie posiada żadnych innych zaległości płatniczych wobec Jana Kociana - mówi adwokat Marcin Kwiecień, pełnomocnik TS Podbeskidzie S.A.