We wtorek w Puchare Polski Wisła Ustronianka rywalizowała z Sarmacją Będzin. Prawdziwą huśtawkę nastrojów przeżył Mirosław Szymura, który nie tak wyobrażał sobie ten mecz.

- Mam od meczu z MRKS-em huśtawkę nastrojów i ciągle powtarzam hasło, że nigdy tego nie przeżyłem - rozpoczyna rozmowę opiekun wiślan, który faktycznie w ostatnich dniach nie narzeka na brak nudy. - Mamy po tym spotkaniu bardzo mieszane uczucia. Tego co wydarzyło się na murawie nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Możemy jedynie przeprosić kibiców, którzy poczuli się oszukani. Nam przydarzały się proste błędy, ale z drugiej strony co najmniej kilka z tych dziesięciu bramek były przepięknej urody - komentuje porażkę nasz rozmówca.

- Przed meczem zaplanowałem sobie dokładnie kogo muszę przyoszczędzić na ligę, kto może zagrać "połówkę", a kto 60 minut. Piłkarze byli podzieleni na grupy, tak aby zaraz z boiska meldować się na odnowie biologicznej. Niestety, cały plan wziął w łeb i wyszło, że niektórzy grali po 120 minut. Młodzież poleciała na fantazji - mówi z uśmiechem trener Szymura, który jest zdania, że tego typu spotkania przy ligowej szarzyźnie dodają nieco kolorytu.

Wiśle w lidze nie grozi ani spadek, ani walka o utrzymanie. Wobec odpadnięcia z rozgrywek pucharowych czego życzy sobie trener? - Mówi się, że mężczyzna dobrze czuje się po pięćdziesiątce. Będziemy więc celowali, aby pokonać tę barierę punktową.

bak