Po dziewięciu latach z bielskimi kibicami żegna się Damian Chmiel. Pomocnik w rozmowie z naszym portalem przyznaje, że nie otrzymał propozycji nowej umowy. - Chciałem zostać i pomóc drużynie. Rozstanie i rozmowa nie trwała dłużej niż dwie minuty - przyznaje były kapitan „Górali”.

Damian Chmiel w środę dowiedział się, że w klubie nie jest już potrzebny i jego umowa wygasające w najbliższych dniach nie zostanie przedłużona. - Szkoda, bo chciałem zostać i pomóc drużynie dla której zostawiłem kawał zdrowia i serca. Nie jest prawdą, że mój kontrakt był jednym z najwyższych w zespole. Po spadku z ekstraklasy zgodziłem się na obniżkę wynagrodzenia. Teraz, jeśli klub szuka oszczędności, też doszlibyśmy do porozumienia. Dla mnie rodzina jest najważniejsza, pochodzę z okolicy i tutaj się dobrze czujemy. Problem w tym, że nikt nie chciał ze mną nawet rozmawiać - mówi piłkarz.

Skrzydłowy wyjaśnia, że spotkanie na którym zakomunikowano mu odejście nie trwało nawet dwóch minut. - Zostałem zaproszony do gabinetu i otrzymałem papier, że nie muszę trenować do końca obowiązującego kontraktu. Tyle po tylu latach oddanych dla tego klubu - mówi 31-letni pomocnik, który wielokrotnie zakładał opaskę kapitańską i był najdłużej grającym „Góralem” w obecnym zespole.

Chmiel dla Podbeskidzia rozegrał 170 spotkań i zdobył 24 gole. Z drobnymi przerwami pod Klimczokiem grał od 2009 roku. Jest trzecim piłkarzem w historii bielskiego klubu z największą liczbą rozegranych spotkań w ekstraklasie. Ustępuje tylko Markowi Sokołowskiemu i Robertowi Demjanowi.

bak

Foto: TSP