GKS Jastrzębie w 2016 roku jedną nogą był w IV lidze, ale zespół pod wodzą trenera Jarosława Skrobacza wygrał 6 z 7 ostatnich spotkań i utrzymał się w lidze. - Skoro wtedy się udało, to dlaczego nie miałoby się udać teraz? - pyta trener Podbeskidzia.

To była najwyższa porażka podczas mojej pracy trenerskiej, więc trudno, bym zaakceptował ją bez zmrużenia powieki. Na pewno jej rozmiary bolą nas wszystkich, nie tylko mnie i członków sztabu, ale również piłkarzy, działaczy i kibiców. Muszę jednak od razu dodać, że obraz meczu był wyjątkowo niesprzyjający - mówi w rozmowie ze „Sportem”. Na myśli ma dwa rzuty karne i wyrzucenie z boiska Mateja Senicia.

Jarosław Skrobacz uważa, że Podbeskidzie wciąż stać na utrzymanie w pierwszej lidze. - Ten zespół przecież wygrał z Wisłą Kraków, grał jak równy z równym z Lechią Gdańsk. Gdyby nie nadprzyrodzone i pechowe okoliczności, wcale nie musieliśmy tego spotkania przegrać. To wiele nie zmieni, a na pewno nie przywróci nam straconych punktów, ale w mojej ocenie ta porażka była niezasłużona. Umiejętności moich piłkarzy są na pewno wyższe niż pokazuje to tabela i w tym upatrujemy swojej szansy - dodaje trener.

„Sport” przypomina, że w maju 2016 roku Skrobacz został trenerem GKS-u Jastrzębie, który jedną nogą był w czwartej lidze. W ostatnich siedmiu meczach zespół odniósł sześć zwycięstw i remis, co finalnie pozwoliło utrzymał zespół w lidze. - Nie mam żadnych wątpliwości, że w Jastrzębiu zadanie było o wiele trudniejsze. Skoro wtedy się udało, to dlaczego nie miałoby się udać teraz? - pyta Skrobacz.

Podbeskidzie na dziesięć kolejek do końca sezonu jest 17. Traci siedem punktów do bezpiecznej strefy.

bb