Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Bielsko-Biała jest miastem jedynym w swoim rodzaju. Stanowi o tym jego położenie, zachowana w większości wykwintna neostylowa architektura i wyjątkowa historia splatająca w sobie losy trzech narodów i dwóch odrębnych miast.

Każde z tych bliźniaczych miast położonych nad rzekami Białą i Niwką było inne. Jedno dzieliło losy oderwanego wcześniej od Rzeczypospolitej Śląska, drugie Małopolski. Inna historia, inni mieszkańcy, inna sztuka i architektura. Dwa zamki, synagogi i rzeki, dwie główne ulice, wreszcie dwa stare rynki. Bogactwo, które mogłoby wynieść dzisiejsze Bielsko do miana położonego w górskiej dolinie klejnotu zostało jednak w dużej mierze utracone. Nie mówię tu nawet o najpiękniejszych w całej Polsce zniszczonych synagogach, mającej czar prowincjonalnego małopolskiego miasteczka ulicy nad potokiem Niwka, ani o jedynych w kraju wiszących zamkowych ogrodach, mówię tu o zatraceniu odrębności każdego z miast, które dokonało się po zjednoczeniu. Czy zjednoczenie miasta było złe? Oczywiście, że nie. Złe było to co oznaczało zjednoczenie dla komunistycznych władz. Jedno miasto potrzebuje bowiem tylko jednego zamku, jednej głównej ulicy, jednej rzeki, wreszcie jednego starego rynku. Zabetonowano więc ulicę nad Niwką, zniszczono główną reprezentacyjną ulicę Bielska, a z rynku w Białej zrobiono parking. To błędne myślenie trwa niestety do dzisiaj, 18 lat po upadku komunizmu. Najlepiej widać to po przykładzie Starego Rynku w Białej. Któż z turystów odwiedzających Bielsko-Biała, ba, któż z nas mógłby zobaczyć w tym zapuszczonym placu parkingowym, przezwanym imieniem Wojska Polskiego, rynek jednego z najbogatszych małopolskich miast- Białej.

Na początku tego roku pojawiła się wszakże pełna optymizmu wieść, władze miejskie planują rewitalizację placu polegającą na oddaniu dla mieszkańców jego płyty jak i zapełnieniu dziury w zabudowie pierzei północnej powstałej po wyburzeniach na początku lat 90-tych - w czasie, gdy nad rynkiem zaczęła górować ponura bryła Klimczoka.

Aby to sprawdzić udałem się do konserwatora miejskiego pana Piotra Kubańdy. Tam usłyszałem potwierdzenie tej wieści jak i zapewnienie, że nowo wybudowane kamieniczki będą dopasowane do otoczenia - słowem będą stylowe. Czekałem wszakże jeszcze na obiecaną dla Bielszczan przez decydentów miejskich okazję do wypowiedzenia się w sprawie wyboru projektu - tej okazji jednak się nie doczekałem...

We wrześniu przedstawiono w ratuszu zwycięski projekt. Projekt będący całkowitym nieporozumieniem, projekt będący dowodem zupełnego braku znajomości tematu. Płyta Placu Wojska Polskiego zamieni się w pustynię, a gmach Klimczoka zostanie zakryty... gmachem betonowo-szklanego bezstylowego Klimczoka 2. O projekcie wystarczyłoby powiedzieć, że sam autor (dla którego był to pierwszy wygrany konkurs) nazwał go próbą... ,,wyeksponowania pustki’’. Jakkolwiek wyrzucenie zieleni ratusz może spróbować wytłumaczyć jeszcze chęcią stworzenia miejsca dla imprez kulturalnych (notabene, trzeciego już po Placu Ratuszowym i Starym Rynku w Bielsku), to jak wytłumaczy wyrzucenie z niego stylowych latarni i siedzisk, takich jakie możemy zobaczyć na ul. 11 Listopada? Jak wytłumaczy powstanie nowego budynku w formie nijak mającej się do otoczenia, budynku którego kształt nie spełnia standardów nawet architektury współczesnej. Jak wytłumaczy to, że wśród warunków, które powinien spełniać projekt konkursowy nie było nic o ,,stylowości” i krajobrazie kulturowym? Dlaczego w końcu nie uchylono furtki dla możliwości odbudowy którejś z pięknych bialskich kamienic, zostawiając miejsce na nowoczesność w środku lub od strony Klimczoka?

Na Starym Rynku w Bielsku znajduje się najbrzydsza w kraju studzienka, konia z rzędem temu kto wrzuci tam monetę (bynajmniej nie namawiam do przestępstwa). Teraz gorszy los przygotowano dla rynku w Białej. Pytam kto jest za to odpowiedzialny? Czy nikt w ratuszu nie wie, że na ,,starych rynkach” nie ma miejsca dla płaskości i bezstylowej miernoty, więcej, że jest to dobrze znana zasada przyjęta przez europejskich architektów w Deklaracji Amsterdamskiej z 1975 roku, mówiącej o ochronie otoczenia obiektów zabytkowych?

Niedawno pan Tomasz Markiewicz, historyk sztuki, podsumowując spotkanie Grupy Roboczej Polskich i Niemieckich Historyków Sztuki i Konserwatorów napisał:

,,Klimat szacunku dla historii i tradycyjnej miejskiej zabudowy towarzyszy decyzjom senatu Berlina przy odbudowie zniszczonego przez wschodni komunizm i zachodnią nowoczesność centrum stolicy zjednoczonych Niemiec. Przy takiej świadomości architektów, samorządowców i konserwatorów współczesne Niemcy uchodzą za wzór dbałości o zabytki i krajobraz kulturowy. Tymczasem w Polsce w środowisku zarówno architektów jak i wielu konserwatorów ,,na urzędzie’’, a co gorsza decydentów, zwłaszcza w samorządach, dominuje tęsknota za ową skompromitowaną na zachodzie nowoczesnością, której ofiarą wciąż niestety padają zabytki. Cała ta sytuacja rozwija się wbrew współczesnym przemianom, zachodzącym zarówno u naszego zachodniego sąsiada, jak i w wielu polskich społecznościach lokalnych, w których odradza się lokalny patriotyzm, przejawiający się w szacunku dla własnych korzeni i tradycji, oraz w żądaniu rewitalizacji starej zabudowy’’.

Panie Prezydencie, nie kwestionując potrzeby nadania Placu Wojska Polskiego nowego wyglądu, wzywam pana do powstrzymania tej złej, szkodliwej dla miasta, nieprzemyślanej decyzji. Stary rynek jest dumą każdego miasta, nie ma na nim miejsca dla płaskiej, prymitywnej współczesnej architektury. Czy ktoś zwiedzając rynki w Kazimierzu Dolnym i Cieszynie lub nawet główny plac miejski im. Unii Litewskiej w Lublinie (gdzie borykano się niedawno z podobnymi problemami), znalazł tam takie ,,cuda’’ jakie nam próbuje się zaserwować w Bielsku? Niech Bielsko-Biała nie będzie jedynym miastem w Polsce, które zeszpeci w ten sposób swój stary rynek.

Panie Konserwatorze Miejski, proszę pana o interwencję, lub o złożenie rezygnacji z pełnionego stanowiska.

Wszyscy, którzy żyjemy w tym pięknym mieście, zróbmy wszystko, aby móc w przyszłości być z niego dumnym.
 
     
Krzysztof Czyż
historyk sztuki, bielszczanin

Ps.
Pod oryginałem listu podpisało się ponad czterdzieści osób z całej Polski, Irlandii, Słowacji i Węgier (gwoli sprawiedliwości - spotkałem się z jedną odmową). Wszystkie te osoby wyznają zasadę, że urzędnicy są dla ludzi, dla miasta, nie na odwrót.

Jeżeli jednak te czterdzieści osób to dla urzędników za mało nawet na podjęcie dyskusji - jestem w kontakcie ze środowiskiem bielskim, oraz naukowo-studenckim związanym z historią sztuki, przy Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jeśli w ciągu 18 miesięcy decyzja o przebudowie nie zostanie zmieniona, jesteśmy gotowi rozpocząć oficjalną akcję zbierania podpisów przeciwko proponowanemu projektowi, przedstawiając jednocześnie własny- stylowy.

Dodam jeszcze, że sprawą interesują się również osoby, których artykuły w ogólnopolskiej prasie wydatnie przyczyniły się do obalenia podobnego projektu w Poznaniu (słynne ,,ogórkarium’’ na Górze Zamkowej przy Muzeum Narodowym).



List otwarty w sprawie przebudowy Placu Wojska Polskiego w Bielsku-Białej - dawnego Starego Rynku w Białej.

Panie Prezydencie Miasta Bielsko-Biała Jacku Krywulcie, Panie Konserwatorze Miejski Piotrze Kubańda, Szanowni Radni Miejscy.
 
Nie kwestionując potrzeby nadania bialskiemu staremu rynkowi - Placu Wojska Polskiego - nowego oblicza, godnego tak pięknego miasta jakim jest Bielsko-Biała, zdecydowanie sprzeciwiamy się proponowanej przebudowie. Stare rynki są sercem miast, bogactwem dziedzictwa europejskiego i nie ma na nich miejsca dla kontrowersyjnej, nie pasującej do otoczenia architektury współczesnej - jest to ogólnie znana, powszechnie szanowana zasada w całej Europie (Deklaracja Amsterdamska - 1975).