Miesiąc przed maturą uczniowie chcą kupić wypracowanie maturalne w Internecie. Niektórzy maturzyści nie są gotowi do zaprezentowania swojej wiedzy na wybrany temat z języka polskiego.

Kupujący stawiają wygórowane wymagania. - Wypracowanie musi zapewnić górną granicę punktów - sugeruje jeden z potencjalnych nabywców egzaminu dojrzałości.

Na jednym z "targowisk maturalnych" odbywają się licytacje. Uczniowie przesyłają sobie kupione prace, żeby przeanalizować z kolegami, która z nich może rokować największe nadzieje na zdany egzamin ustny. Koszt wypracowania jest zróżnicowany. Ceny wahają się od 50 do 250 zł. Wystarczy zgromadzić kieszonkowe, albo zrezygnować z nowej bluzki lub spodni, żeby kupić maturę ustną z języka ojczystego. Cena zależy od rangi tematu. Bywa wyższa, jeśli temat jest nowy i zostanie zlecony do opracowania, a niższa, gdy się okaże, że ktoś odsprzedaje swoją "sprawdzoną i przetestowaną maturę" zaprezentowaną na przykład przed komisją egzaminacyjną przed rokiem. Koszt zależy też od wielkości bibliografii wykorzystanej w materiale.

Nauczyciele, którzy pełnią funkcję egzaminatorów, są przekonani, że w wielu przypadkach maturzysta zostanie "nakryty" podczas egzaminu na niesamodzielnej pracy. Nie zawsze się to jednak udaje, zwłaszcza, gdy mają do czynienia ze zdolnym leniem.

- Sprytny uczeń może nas wywieść w pole. Sprzyja temu punktacja egzaminu. Wystarczy, że wykuje na pamięć wypracowanie i ma zaliczony egzamin za minimum punktów. To nie jest w porządku wobec uczniów, którzy się starają %07- mówi jedna z polonistek z Katowic. Twierdzi, że w zeszłym roku kilka razy odniosła wrażenie, że uczeń korzystał z cudzej pracy, ale nie była w stanie tego udowodnić.

Małgorzata Kloc, wicedyrektor LO im. Norwida w Tychach, tłumaczy, że egzamin ustny z języka polskiego jest stratą czasu.

- Lepiej byłoby dla wszystkich, gdyby został wycofany - uważa. - Problemy z tym egzaminem są rozmaite. W tym roku część naszych uczniów jest jeszcze na etapie składania bibliografii, bo źle odpisali z tablicy temat maturalny. Teraz nauczyciele muszą biegać za każdym z nich i sprawdzać, czy się nie pomylili - dodaje.

Maciej Osuch, społeczny rzecznik praw ucznia, uważa, że kupowanie wypracowań to nielegalny proceder, który nie zniknie, dopóki prace maturalne nie będą w banku danych.

- Skoro magistra i doktoranta można posądzić o plagiat, to dlaczego nie ucznia, który podczas ustnej prezentacji maturalnej skorzystał z cudzej pracy. Uważam, że nauczyciele powinni móc weryfikować te prace - mówi Osuch.

Jego zdaniem takie zachowanie uczniów jest wynikiem wielu lat zaniedbań.

- Na całym świecie przeprowadza się egzamin dojrzałości. W Stanach Zjednoczonych arkusze egzaminacyjne przesyłane są pocztą, podczas gdy u nas w wielkiej tajemnicy trafiają do szkół anonimową ciężarówką, prawie pod osłoną nocy. Dlatego popieram nauczycieli, którzy twierdzą, że ten egzamin należy schować do lamusa. Oszczędzimy w ten sposób problemów, inaczej za rok pojawią się inne wpisy w internecie, w stylu "kupię pracę z polskiego, płatne po wykonaniu zadania" - prorokuje społeczny rzecznik praw ucznia.

Źródło: www.bielskobiala.naszemiasto.pl