Nasza redakcja postanowiła sprawdzić ile jest prawdy w krytycznych opiniach o pracy administracji Jacka Krywulta. W tym celu poprosiliśmy urzędników o dostarczenie nam wykazu oficjalnych skarg od mieszkańców, które od początku br. wpłynęły do Ratusza. Analizę tę porównaliśmy ze stanem za ub.r i wyszło, że nie korzystamy zbyt często ze swojego prawa do zaskarżenia urzędnika. Jeśli zaś już to robimy, tylko mała część skarg uznawana jest jako zasadna.

    Organem upoważnionym do rozpatrywania skarg na prezydenta miasta jest Rada Miejska. W pierwszym kwartale br. wpłynęły do niej cztery zażalenia. Zgodnie z przepisami, postępowanie wyjaśniające w takich przypadkach prowadzi Komisja Rewizyjna, która jest zobowiązana do przedstawienia wyników swego dochodzenia na sesji rady. Ma na to maksimum trzy miesiące.  Postępowania w sprawach tegorocznych skarg są nadal w toku.

    Tymczasem w całym roku 2007 na prezydenta skarżono 11 razy. Osiem wniosków pochodziło od Romana Chomickiego. Wszystkie zostały uznane za bezzasadne. Podobnie – skargi tego obywatela na zastępców Jacka Krywulta.

    Z kolei prezydent miasta jest też adresatem skarg na podległych mu urzędników samorządowych zatrudnionych w Ratuszu oraz kierownictwa przedsiębiorstw i instytucji miejskich. Postępowaniem wyjaśniającym nie zajmuje się osobiście, gdyż dysponuje bogatym aparatem kontrolnym w urzędzie. Są to wydziały: Audytu Wewnętrznego i Kontroli, Prawny oraz Organizacji i Nadzoru. Na biurko prezydenta trafiają tylko wyniki dochodzeń. Korzystając z uprawnień pracodawcy, może więc stosować sankcje dyscyplinarne wobec urzędników winnych zaniedbań.

    W ub.r. mieszkańcy Bielska-Białej wystosowali do prezydenta 34 skargi. Najczęściej skarżono się na Wydział Urbanistyki i Architektury (8 wniosków), Zakład Gospodarki Mieszkaniowej (7) oraz Wydział Mienia Gminnego i Rolnictwa (4). Tylko siedem uznano za uzasadnione, w tym aż cztery na pracowników zespołów zajmujących się urbanistyką i architekturą miejską.

    Natomiast w pierwszym kwartale br. do prez. Krywulta wpłynęło łącznie 12 skarg. Najczęściej dotyczyły one pracy wydziałów: Urbanistyki i Architektury(3) oraz Komunikacji i Spraw Obywatelskich (po 2). Ale były także zażalenia na Miejski Zarząd Dróg, Zakład Gospodarki Mieszkaniowej i ośrodek pomocy społecznej. Zaledwie trzy z nich zostały uznane za częściowo lub całkowicie zasadne, a sześć odrzucono. Siedem jest nadal w toku załatwiania, m.in. z powodu oczekiwania na opinię Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Podobną ilość skarg odnotowano w tym samym okresie zeszłego roku.

    Z powyższej statystyki wynika jasno, że mieszkańcy Bielska-Białej stosunkowo rzadko szukają sprawiedliwości w Ratuszu. Być może petenci - którzy jako podatnicy utrzymują urzędników - nie znają swoich praw i siedzą cicho nawet wtedy, gdy zostają w urzędzie skrzywdzeni? A może po prostu nie wierzą w skuteczność takiego wewnętrznego postępowania wśród kolegów i koleżanek spotykających się co dzień w bufecie na porannej kawie?

Aby wyjaśnić podobne wątpliwości, Ratusz mógłby zlecić jakiejś firmie zewnętrznej wykonanie badań sondażowych na ów temat. Samozadowolenie uspokaja wprawdzie urzędnicze nerwy, lecz usypia czujność na stanowisku. A za spanie przy biurku nikt nie powinien płacić.

                                                                               Robert Kowal