Jak dowiedział się nasz portal, bielski tramwaj nie wróci na razie do centrum miasta. Pomysł utworzenia muzeum na placu Żwirki i Wigury nie jest już aktualny. W zamian bielscy urzędnicy chcą, aby przed dworcem głównym PKP stanęła tablica pamiątkowa wraz z fragmentem zabytkowego torowiska. Część starego taboru znajdzie schronienie w Muzeum Motoryzacji, ale gmina nie ma kasy na przeprowadzkę.
 
W grudniu ub.r. pisaliśmy o pomyśle zorganizowania muzeum na placu nieopodal Muzeum Techniki i Włókiennictwa (www.bielsko.biala.pl/1622,artykuly). Wszyscy się wtedy cieszyli. Głównie działacze Bielskiego Towarzystwa Tramwajowego, bo uzyskali nadzieję, że Ratusz przejmie wreszcie odpowiedzialność za losy zabytkowego majątku. Prezes BTT Józef Dzieniszewski wraz z innymi pasjonatami chcą od dawna pozbyć się leciwych wagonów, które stoją pod chmurką i niszczeją. Przez wiele lat pasjonaci z własnej kieszeni płacili magistratowi za dzierżawę gruntu, na którym stoją pamiątki po czasach największej świetności naszego miasta.
 
Z pomysłu na muzeum cieszyli się też nasi czytelnicy, którzy na forum dyskusyjnym przepowiadali m.in. wzrost atrakcyjności turystycznej stolicy Podbeskidzia, związany z powrotem tramwaju do centrum.
 
W toku prac nad projektem budżetu pojawiły się podobno szanse na to, że władze miasta znajdą 200 tys. zł na remont zabytkowego taboru i modernizację placu pod przyszłe muzeum Mówiono, że budżet na 2009 rok jest rekordowo wysoki, a na inwestycje miejskie przeznaczono bezprecedensowe kwoty. Kiedy więc, jeśli nie teraz? – pytali zwolennicy muzeum. Wydawało się wówczas, że sprawa ruszy ostro do przodu. Pod koniec zeszłego roku pełnomocnik prezydenta, Henryk Juszczyk zwrócił się do BTT o przekazanie do Miejskiego Zarządu Komunikacyjnego dwóch starych pojazdów. MZK miał zająć się ich renowacją. Planowano, że po remoncie tabor zostanie wyeksponowany na placu Żwirki i Wigury.
 
Juszczyk zadeklarował chęć przejęcia nadwozia tramwajowego z roku 1895, platformy roboczej z lat 30. ubiegłego wieku oraz wagonu z roku 1950.Tymczasem BTT dysponuje ośmioma starymi wagonami, w tym trzema, które w przeszłości były eksploatowane w Bielsku. W tej sytuacji towarzystwo zwracało się do różnych instytucji o pomoc finansową na ratowanie taboru, który z woli władz miasta miał być przeznaczony na żyletki.

 
Urzędnicy byli jednak nieugięci. Np. podlegający Jackowi Krywultowi Wydział Promocji Miasta odpowiedział, że wsparcia nie udzieli, gdyż tego typu zadania nie leżą w jego kompetencjach. Pomocną rękę wyciągnęła do BTT tylko dyrekcja Zespołu Szkół Technicznych i Handlowych, która zamierzała przejąć jeden wagon, aby wyeksponować go przed budynkiem szkoły. Koncepcja upadła, bowiem nikt nie chciał zapłacić za transport pojazdu na ulicę Lompy.
 
Pod koniec marca br. pełnomocnik zmienił front. W piśmie nadesłanym do prezesa Dzieniszewskiego poinformował, że miasto nie może przejąć taboru oferowanego nieodpłatnie przez BTT „wobec braku możliwości prawnych dalszego ich przekazania do MZK celem podjęcia w tym zakładzie prac konserwatorskich i restauratorskich”.
 
Henryk Juszczyk podkreślił, że uchwałą bielskiej Rady Miejskiej, MZK powołano do wożenia ludzi, a nie do opieki nad zabytkami. W opinii magistratu, zagospodarowanie wozów tramwajowych nastąpić może „jedynie poprzez Muzeum Motoryzacji utworzonym przy Automobilklubie Beskidzkim”. Tym samym Ratusz podrzucił kłopot stowarzyszeniu, które jest podmiotem niezależnym od miasta.
 
Pod koniec kwietnia nad nową koncepcją Juszczyka pochyla się pięciu panów. Obok osoby pełnomocnika zasiada dyrektor MZK Krzysztof Knapik i miejski konserwator zabytków Piotr Kubańda. Ze strony społecznej zaś: Józef Dzieniszewski i Jacek Balicki z automobilklubu. Zapada decyzja, wedle której pięć zabytkowych wozów tramwajowych trafi do muzeum Balickiego, a reszty trzeba się pozbyć.
 
 - Miasto partycypuje w kosztach funkcjonowania Muzeum Motoryzacji – wyjaśnia nam Piotr Kubańda. – Zgodnie z umową, tabor zostanie zdeponowany w tej placówce. Dwa wagony będą ustawione na zewnątrz. Dwa kolejne oraz jedno podwozie znajdą się pod dachem.
 
Gmina sfinansuje za to żeliwną tablicę pamiątkową poświęconą bielskim tramwajom. Pomnik wraz z kawałkiem zabytkowego torowiska stanie przed dworcem głównym PKP. Być może odsłonięty zostanie jeszcze w czasie tegorocznych wakacji. Czy przybędzie nam nowa atrakcja turystyczna?
 
W grudniowym artykule nasz portal wzywał miasto do przejęcia odpowiedzialności za wszystkie zabytkowe wagony. Cieszy, że nasze argumenty trafiły urzędnikom do przekonania. Martwi natomiast, że w kasie miejskiej nie znaleziono dotąd pieniędzy na przeprowadzkę taboru z ulicy Długiej na Kazimierza Wielkiego, gdzie znajduje się Muzeum Motoryzacji. Środki na ten cel muszą być zagwarantowane do końca czerwca, gdyż wtedy właśnie upływa ostateczny termin dzierżawy działki, na której stoją tramwaje.
 
Józef Dzieniszewski obawia się, że na skutek tej urzędniczej spychologii, w ostatecznym rachunku za transport będzie musiało zapłacić BTT. Prezes jest emerytem i w ciągu kilkunastu ostatnich lat sporo dopłacił do tramwajów z własnej kieszeni. Po wstępnym rozeznaniu rynku znalazł ofertę bielskiej firmy transportowej, która za przewóz dwóch wagonów w rejonie miasta żąda 6 tys. zł. Dla BTT jest to kwota astronomiczna, ponieważ dochody towarzystwa pochodzą wyłącznie ze składek członkowskich oraz sprzedaży złomu.
 
Konserwator Piotr Kubańda pociesza, że gmina znajdzie w końcu tę kasę, lecz pewności nie ma. Jeśli się urzędnika do muru nie przyciśnie, to forsy na muzeum nie będzie. Tak było w przeszłości i tak jest teraz. Ale czy tak będzie na wieki wieków amen?
 
                                                                                                                                                               Robert Kowal