To będzie proces o zasady: konstytucyjno – prawne i etyczne. Asesor prokuratury rejonowej Małgorzata Łapińska – Prus posadzi na ławie oskarżonych dwóch współwłaścicieli spółki WizjaNet, którzy podobnie jak miliony ludzi na świecie poza KRLD i Kubą, uwierzyli w wolność w sieci. Paweł Strykowski i Marcin Tomana oskarżeni są o łamanie Prawa prasowego, które pochodzi z czasów, gdy zomowcy na ulicach bili pałami ludzi demonstrujących w obronie demokracji.
 
Nasz portal stara się unikać osobistych polemik, połajanek czy pyskówek. Mamy wymagającego Czytelnika, który ocenia nas na podstawie publikacji. Szybkość przekazu informacji, obiektywizm i sprawność publicystyki zjednują nam coraz więcej sympatyków. Nie musimy podkreślać ilości procesów wytoczonych konkurencji (bo ich nie mamy) ani domniemanych zasług dla lokalnej demokracji lub wolności słowa. Od marca ub.r. - tj. od chwili, gdy zacząłem kierować tym portalem - ilość wizyt na naszej stronie wzrosła o kilkadziesiąt procent. Zdaje sobie sprawę, że jest to lawinowy przyrost popularności. Dziękuję Wam za niego, drodzy Czytelnicy.
 
W tym przypadku jednak czuję się wywołany do tablicy przez konkurenta, który brzydko się chwyta w obronie własnego interesu. Zamiast rywalizacji o sprawniej napisany i ciekawszy tekst, Super-Nowa proponuje grę na donosy do prokuratury. W czerwcu ub.r. redaktor naczelny tej gazety wystosował pismo do bielskiego prokuratora okręgowego. „...Spełniając swój obywatelski obowiązek zawiadamiamy Panią Prokurator o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez pana Roberta Kowala – redaktora naczelnego – oraz panów Pawła Strykowskiego i Marcina Tomana – wydawców” – pisał Krzysztof Oremus.                                              
 
                                                                       Długo nie byliśmy gazetą
 
Portal jest częścią spółki informatycznej WizjaNet. Jego właściciele – podobnie jak miliony użytkowników internetu na świecie – kupili prawo do korzystania z tzw. domeny. Oznacza to, że osiem lat temu stali się właścicielami adresu www.bielsko.biala.pl i mogli nim rozporządzać wedle swej własnej woli. Przez kilka lat zamieszczali na tej stronie bieżące informacje z życia naszego miasta, repertuar kin i ogłoszenia drobne. Każdy mieszkaniec mógł bez cenzury wypowiedzieć się na forum portalu. Czasem pojawiała się publicystyka własna, lecz ogromna większość tekstów była zapożyczona z czasopism drukowanych. W zespole nie było zawodowych dziennikarzy. W przeciwieństwie do S-N, portal nigdy nie przedstawiał się jako gazeta.
 
Korzystaliśmy z zagwarantowanej w konstytucji swobody gospodarczej oraz wolności wypowiedzi w internecie. W tamtym czasie rejestracji w bielskim sądzie nie miał prawie żaden portal działający w Bielsku-Białej. Nie było potrzeby występowania o rejestrację tytułu prasowego, bo nasz portal nim nie był. Podobnie jak strona internetowa Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej. Na jej witrynie znaleźć można na bieżąco aktualizowane informacje z działalności organów ścigania, w tym omówienia konkretnych śledztw. Właściciele spółki WizjaNet - podobnie jak dziś prokuratorzy - byli przekonani, że obowiązek rejestracji dotyczy tylko prasy.
 
Wniosek o rejestrację działalności prasowej złożyliśmy w kwietniu ub.r., gdy podjęliśmy decyzję, że chcemy wydawać gazetę internetową. Minęło jednak wiele tygodni zanim to, co zaczęło się ukazywać można było nazwać gazetą. Mniej więcej w tym samym czasie S-N nadesłała nam impertynencki list z zapytaniem o naszą rejestrację sądową. „Pytaliśmy życzliwie, po koleżeńsku” – napisał później dziennikarz tego pisma (nr 3 gazety drukowanej z br., str. 9). Ten właśnie rodzaj życzliwości znalazł ujście w doniesieniu do prokuratury. Gdyby S-N wyjaśniła wszystkie wątpliwości dotyczące jej współpracowników, które w kwietniu ub.r. drukował NEWSWEEK, to mógłbym przypuszczać, że kieruje nią wyłącznie troska o praworządność w naszym kraju.
 
W toku dochodzenia przeciwko właścicielom spółki WizjaNet, S-N ubiegała się o prawo wglądu do akt z postępowania przygotowawczego, lecz spotkała się z kategoryczną odmową prokuratury. Trudno się tej decyzji dziwić. Nie trzeba bowiem dużej przenikliwości, aby odkryć czym może kierować się podmiot chcący uzyskać wgląd do tajemnic konkurencji. Aby poznać prawdziwe intencje gazety trzeba też wiedzieć, że w kwietniu ub. r., na wniosek S-N, w Sądzie Okręgowym w Słupsku zarejestrowano tytuł "WWW.BIELSKO.BIALA.PL.Dziennik Miejski”. W chwili rejestracji domena internetowa o podobnej nazwie była od paru lat własnością spółki WizjaNet. Naczelną nowego-starego pisma mianowano Edytę Porębę Tą samą, która jest dziś ścigana przez bielską prokuraturę w podobnej, jak nasza sprawie. Poza tym „jest naszym wydawcą, a w życiu prywatnym młodą i miłą dziewczyną, mama kochanego synka i prezesem Spółki Akcyjnej Super-Nowa” – pisał MH w dniu 31 marca br.

 
Odnoszę się do tej sprawy ładnych parę tygodni po tym, jak artykuł pt. „Redaktor nabity w butelkę” ukazał się w S-N. Nie zamierzam polemizować z autorem, gdyż pogardzam jego metodą uprawiania mojego zawodu. Zamieszczanie karykatury osoby uznanej za konkurenta przy jednoczesnym strojeniu się w piórka jego obrońcy jest niegodziwe. Teraz, gdy otrzymałem wreszcie oficjalne wezwanie do sądu w charakterze świadka, czuję się upoważniony do publicznego zabrania głosu.
 
Zarzucając nam postępowanie sprzeczne z ustawą prasową, osoba podpisująca się w S-N jako MIC w sposób ewidentny łamie to prawo. Zakazuje ono bowiem rozstrzygania o sprawie karnej przed wydaniem wyroku w pierwszej instancji (art.13 pkt.1). Taki sam ładunek złej woli odnajdywałem w kampanii opluwającej Wiesława Handzlika zanim o problemie w kategoriach karno-prawnych wypowiedziała się Regionalna Izba Obrachunkowa.
 
Pisze MIC: - „Bo nagle okazało się, że portal spółki WizjaNet s.c. od samego początku ukazywał się nielegalnie”. Wniosków utrzymanych w podobnym tonie jest w tym tekście więcej. W państwie demokratycznym osoba, której nie udowodniono przed sądem winy jest niewinna. Możemy mówić o podejrzeniach, o oskarżeniu. Ale przypisać komukolwiek – a tym bardziej konkurencji - bezprawne działanie można wyłącznie w oparciu o wyrok skazujący. Jak w tym kontekście brzmi deklaracja MIC, który akapit dalej pisze: - „My, dziennikarze legalnie wydawanej gazety (tak, jak Super-Nowa) jesteśmy temu prawu podporządkowani”. Na pewno?
 
                                                              Brzydzę się takim dziennikarstwem
 
Nie wiem, gdzie MIC pobierał naukę zawodu. Mnie uczono, że bezwzględnym obowiązkiem dziennikarza jest obiektywizm. Zasada ta opisana jest m.in. w art. 6.1 oraz 10.1. Prawa prasowego. Dziennikarz, który w sytuacjach konfliktowych i ogniskujących społeczne emocje chce pisać prawdę, powinien uwzględnić w artykule racje różnych stron konfliktu. Brzydzę się praktyką opluskwiania ludzi pozbawionych prawa do obrony. Media są instrumentem kontroli władzy. My, dziennikarze powinniśmy urzędnikom patrzyć na ręce, lecz nie możemy wbijać ich obcasem w błoto, korzystając z tego, że czasowo dysponujemy orężem, jakim jest gazeta.
 
Klasyk rzekł kiedyś, że gazetą można zabić nie tylko muchę. Niesprawiedliwa, nieobiektywna ocena zaprezentowana w przestrzeni publicznej potrafiła ukamieniować niejednego porządnego człowieka, który okazał się być przeciwnikiem politycznym wydawcy lub dziennikarza z przerośniętą ambicją. Krzysztof Oremus zadenuncjował nas bezpośrednio po tym, jak na naszej stronie umożliwiliśmy Jackowi Krywultowi publiczną obronę swojego dobrego imienia. Gazeta nazwała Krywulta „jełopem”. Każdy człowiek – niezależnie od zajmowanego przez niego urzędu – ma prawo zabierać głos w przestrzeni publicznej, także wtedy, gdy czuje się skrzywdzony. Jestem przekonany, że sąd cywilny nie będzie miał problemów z oceną istoty tej sprawy.
 
Jako obywatel chciałbym, aby prokuratura była organem Państwa Polskiego, a nie państwa wydającego jakąkolwiek gazetę. Dlatego liczę, że podobne jak przeciwko nam armaty wytoczy wobec wszystkich bielskich portali nie posiadających rejestracji sądowej. Byłaby to bezprecedensowa wojna polskiej prokuratury z nadawcami internetowymi. Strykowski i Tomana zostali oskarżeni z art. 45 Prawa prasowego, tj. o wydawanie dziennika bez rejestracji. Za czyn ten grozi grzywna lub kara ograniczenia wolności. W akcie oskarżenia prokurator powołuje się na ustawę prasową oraz stanowisko Sądu Najwyższego, które zaliczają do prasy wszystkie publikacje ukazujące się nie rzadziej niż raz w roku. Zgodnie z tą leciwą wykładnią, do prasy należą więc także blogi, bo są aktualizowane z dużą częstotliwością. Pani prokurator, czy wszystkie blogi w Polsce są nielegalne?
 
Z tego co mi wiadomo, na procesie obaj oskarżeni nie będą przyznawać się do winy i poproszą sąd o umorzenie postępowania. Niewykluczone, że w razie orzeczenia grzywny wniosą o zamianę tej kary na odpowiednią ilość dni w areszcie. Osadzenie ich byłoby dla wolnego świata wymownym sygnałem, że polska demokracja nie radzi sobie z wolnością wypowiedzi w internecie. Natomiast w przypadku skazania na karę ograniczenia wolności, wydawcy portalu poproszą o możliwość odbycia kary w formie pracy społecznej w redakcji S-N. Jestem przekonany, że gazeta Oremusa i spółki mogłaby na tym skorzystać tak w wymiarze zawodowym, jak etyczno-moralnym.
 
Pomoc w obronie na tym procesie zadeklarowała nam Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która poprzez swoich przedstawicieli wyraziła poparcie dla portalu jako nadawcy internetowego. Sprawą zainteresujemy też Rzecznika Praw Obywatelskich. Jako obywatele chcielibyśmy w pełni ufać organom państwa. Aktualny stan ustawy prasowej – łatanej przez wiele lat licznymi wyrokami sądowymi oraz orzeczeniami trybunałów – podważa zaufanie obywatela do państwa. Mam wątpliwości, czy prokurator powinien chwytać za taki oręż w obronie praworządności.
 
                                                                                                                                                                   Robert Kowal