Od wczoraj do autobusu MZK można wejść prawie wyłącznie przednimi drzwiami. Rozlokowane w kilku miejscach miasta punkty kontroli nie odnotowały nadzwyczajnych opóźnień w kursowaniu pojazdów. Za to kierowcy opowiadają, że bilety zaczęli kasować ci pasażerowie, którzy wcześniej ostentacyjnie mijali kasownik.
 
Jak poinformował nas dyrektor MZK Krzysztof Knapik, nowy system był w latach 2007-2008 konsultowany z radami osiedli. Przedstawiciele każdej rady otrzymali wtedy po 30 ankiet. Rozdali je tym mieszkańcom osiedla, którzy często korzystają z usług komunikacji miejskiej. Respondenci mieli m.in. odpowiedzieć na pytanie, czy zaakceptowaliby w autobusach zasadę wchodzenia tylko przednimi drzwiami wraz z okazaniem biletu kierowcy. Ponad 60 proc. ankietowanych uznało projekt za właściwy.
 
Podobny system funkcjonuje powszechnie w przedsiębiorstwach komunikacji miejskiej w Europie. Od niespełna roku stosowany jest też w autobusach na Górnym Śląsku. W Katowicach obliczono, że dzięki nowemu systemowi do kasy KZK GOP wpływa co miesiąc średnio o pół miliona złotych więcej niż w okresie, gdy podróżni mogli korzystać z dowolnych drzwi. Dodatkową korzyścią systemu jest wzrost bezpieczeństwa pasażerów śląskich autobusów, bo kierowca nie wpuszcza do pojazdu np. osób nietrzeźwych.
 
Jakiś czas temu regułę pierwszych drzwi wprowadzono pilotażowo na linii nr 25. – System zdał egzamin – podkreśla dyr. Knapik. – Dokładne efekty finansowe poznamy po trzech miesiącach, lecz już teraz kontrole biletów pokazują, że z autobusów na tej linii znikli gapowicze. Poprzednio część pasażerów tłumaczyła, że nie zdążyła skasować biletu, gdyż podczas kontroli zbyt szybko zablokowano kasowniki.
 
                                      Albo przodem, albo drożej
 
Zasada jest prosta. Wsiadać można tylko przednimi drzwiami. Następnie bez wezwania należy okazać bilet kierowcy. Z obowiązku zwolnione są m.in. osoby starsze, niepełnosprawni, matki z dzieckiem w wózku. Mogą oni jak dawniej korzystać z dowolnego wejścia. Osoba, która nie ma biletu powinna zakupić go u kierowcy i niezwłocznie skasować.
 
Pasażerowie, którzy skorzystają z innych drzwi będą proszeni o podejście do kabiny kierowcy celem okazania dokumentów uprawniających do przejazdu. Ci, którzy nie wyrażą zgody na ich okazanie lub odmówią zakupu biletu, zostaną wyproszeni z pojazdu. Nowy przepis obowiązuje bezwzględnie w autobusach krótkich, a w długich decyzja w tej sprawie zależy każdorazowo od kierowcy. Wiadomo, ze wcześnie rano lub w soboty i niedziele – gdy pasażerów jest mniej – trzeba będzie wsiadać przodem.

 
Decyzja o wprowadzeniu nowego systemu wsiadania do pojazdów jest dla kierownictwa bielskiego MZK aktem desperacji. Od dłuższego czasu bowiem poziom sprzedaży biletów w kioskach wykazuje tendencję spadkową. Funkcjonowanie komunikacji miejskiej staje się w tych warunkach coraz bardziej deficytowe. Wyjściem z impasu mogłaby być podwyżka cen biletów, lecz oznaczałaby ona obciążenie uczciwych pasażerów kosztami przejazdów na gapę.
 
Autobusy bielskiego MZK odbywają codziennie ok. 2,5 tys. kursów. Tymczasem kontrolerzy są w stanie sprawdzić bilety na 2-3 proc. kursów. Mimo to nakładają na gapowiczów do 1500 mandatów miesięcznie! Teoretycznie przedsiębiorstwo mogłoby zastosować w autobusach zmasowane kontrole, lecz zatrudnienie takiej liczby kanarów kosztowałoby krocie. Bielszczanie powinni więc nauczyć się kasować bilety. W pierwszym dniu funkcjonowania nowego systemu widzieliśmy, jak wielu pasażerów wsiadało do pojazdu tylnymi drzwiami korzystając z tego, że kierowca otworzył je dla wysiadających.
 
W MZK poinformowano nasz portal, że obecnie w Krajowym Rejestrze Długów znajduje się ponad 500 pasażerów bielskiej komunikacji miejskiej, którzy notorycznie są zatrzymywani za przejazd bez ważnego biletu. Nie chciano nam jednak powiedzieć, jaka jest łączna suma zadłużenia podróżnych wobec przedsiębiorstwa. Krzysztof Knapik wylicza, że jeśli w rezultacie wprowadzenia nowego systemu wpływy do kasy wzrosną tylko o pięć procent, to w skali roku oznacza to wzrost dochodów firmy o 1,2 mln zł.
 
 - Będziemy teraz z całą bezwzględnością przeprowadzać kontrole w autobusach – podkreśla dyrektor MZK. - Nikt nie może się tłumaczyć, że nie zdążył skasować biletu.
 
                                          Kioskarki się cieszą
 
Pierwszy dzień powszechnego stosowania zasady przednich drzwi firma z ulicy Długiej uważa za udany. Do MZK zatelefonowała pewna kioskarka, by się pochwalić, że tak wielu biletów jednego dnia nigdy dotąd nie sprzedała. Kierowcy od rana informowali centralę, że bilety zaczęli kasować pasażerowie, którzy często jeżdżą na danej trasie i zawsze ostentacyjnie omijali kasownik sprawiając wrażenie, że posiadają bilet miesięczny.
 
Punkty kontroli rozmieszczone w różnych rejonach miasta nie wykazały nadzwyczajnych opóźnień w kursowaniu autobusów. Knapik obiecuje, że z tytułu wsiadania pierwszymi drzwiami nie będzie opóźnień w ogóle. Przeciwnie, jeśli pasażerowie nauczą się sprawnie przechodzić z przodu do tyłu pojazdu z biletem w dłoni, to czas zatrzymania na przystanku będzie nawet krótszy niż dotąd.
 
Wciąż jednak do MZK nadchodzą jednobrzmiące maile protestujące przeciwko wprowadzonym wczoraj zmianom. Powód: rzekome opóźnienia kursów. Łącznie przyszło ich ponad 40, niektóre od tych samych nadawców. Podobne pisma otrzymują też władze miasta. Na adres każdego autora wysłano odpowiedź o tej samej treści, w której dyrekcja MZK przekonuje o słuszności nowej zasady.
 
Oponentów nie interesują argumenty finansowe. Tak, jakby majątek przedsiębiorstwa komunalnego nie należał do miasta, a deficytu ze sprzedaży biletów nie pokrywano z naszych podatków. Ciekawe, czy osoby te ślą podobne protesty np. do dystrybutorów energii elektrycznej, gdy ci wzmacniają kontrole celem ograniczenia procederu nielegalnego pobierania prądu? Alternatywą nowego rozwiązania jest kolejna podwyżka cen biletów.
 
                                                                                                                                                                Robert Kowal