Rozmowa z prezydentem Bielska-Białej Jackiem Krywultem
 
Podczas poprzedniej sesji Rada Miejska postanowiła zaciągnąć duży kredyt bankowy. Jak określiłby Pan obecną sytuację finansową naszego miasta?
 
 - Wszystkie uchwały Rady Miejskiej są konsekwencją uchwały budżetowej podjętej w grudniu ub.r. Zapisano w niej możliwość zaciągnięcia kredytu w wysokości ponad 160 mln zł. W podobnych przypadkach nasze prawo wymaga jednak przegłosowania kolejnej uchwały, upoważniającej prezydenta do zaciągnięcia kredytu. Na tej sesji nie stało się więc nic, co byłoby niezgodne z budżetem.
 
Jakie jest zatem obecne zadłużenie miasta Bielsko-Biała?
 
 - W ostatnich trzech latach zadłużenie spadało ze względu na regularną spłatę wcześniejszych zobowiązań przez gminę. Według Fitch Ratings, ok. 92 proc. długów pochodzi z czasów, gdy miastem kierowała poprzednia ekipa. W momencie, gdy obejmowałem stanowisko, zadłużenie - łącznie z kredytem EBI na budowę Obwodnicy Zachodniej - wynosiło ponad 125 mln. zł. W tej chwili przekracza ono nieco 60 mln zł. Dla nas będzie to pierwszy przypadek, gdy skorzystamy z możliwości zaciągnięcia kredytu zapisanego w corocznych uchwałach budżetowych.
 
 Dlaczego miasto musi się jeszcze bardziej zadłużyć?
 
 - Po raz pierwszy w historii nie sprawdziły się prognozy Ministerstwa Finansów dotyczące tegorocznych wpływów z tytułu podatków PIT i CIT. Są one mniejsze o ponad 14 proc. od zakładanych. Na dziś oznacza to brak w naszej kasie ok. 29 mln zł. Tymczasem m.in. z tych dochodów finansujemy wielki wysiłek inwestycyjny miasta. Aby zrozumieć jego skalę, trzeba wiedzieć, że po raz pierwszy w dziejach bielskiego magistratu wydatki na inwestycje są większe niż nakłady na edukację i oświatę. W ciągu siedmiu lat mojego urzędowania w ratuszu budżet wzrósł ponad dwukrotnie, a nakłady inwestycyjne – o blisko 750 proc.
 
                                                                                          Czy zabraknie na pensje?
 
Kredyt w rozsądnych rozmiarach jest na świecie motorem rozwoju gospodarczego. Na pożyczkach żyje też większość gospodarstw domowych. Na ile możemy się zadłużyć, aby nie przekroczyć limitów określanych w przepisach finansowych?
 
 - Są dwa współczynniki, które definiują wielkość dopuszczalnego zadłużenia. Żadnego z nich nie przekroczymy ani w tym roku, ani na kolejnych etapach realizacji wieloletnich planów inwestycyjnych. Wartość zadłużenia wielu miast Europy Zachodniej przewyższa ich roczny budżet, a największe polskie miasta od lat zadłużają się do maksymalnego poziomu przewidzianego prawem, czyli do 60 proc. wysokości uzyskiwanych dochodów. Nam do tego pułapu jeszcze sporo brakuje
 
Czy brakuje pieniędzy na bieżące utrzymanie urzędników i miejskich jednostek budżetowych?
 
 - Tzw. wydatki sztywne, czyli środki na pensje dla pracowników instytucji miejskich nie są zagrożone.
 
Rozważacie możliwość zawieszenia niektórych inwestycji, aby łatać tę rosnącą dziurę budżetową?
 
 - Nie ma takiej potrzeby i nie sądzę, by do końca roku się pojawiła. Nie mogę wykluczyć natomiast, że w przyszłorocznym budżecie oraz planie na lata 2010-2013 zostaną przesunięte w czasie inwestycje, których realizacja jeszcze się nie rozpoczęła. Będziemy musieli z pewnością ostrożniej podchodzić do prognoz przedstawianych przez MF.
 
Podczas poprzedniej sesji Rady Miejskiej namawiał Pan urzędników do oszczędzania. Czy są jakieś konkretne efekty tych apeli?
 
 - Bez względu na to, ile mamy pieniędzy, są to środki publiczne, które trzeba wydawać racjonalnie. Na moją prośbę naczelnicy wydziałów w urzędzie miejskim oraz szefowie instytucji podległych miastu dokonali przeglądu planowanych wydatków, po czym zwrócili do kasy środki, które nie są im w tym roku niezbędne. To nie są jakieś astronomiczne kwoty, ale w kryzysie ważna jest każda złotówka.
 
Posłanka Kotkowska zapowiedziała, że zaskarży do sądu bielskie władze za to, że uchwaliły przepisy zawierające wady prawne, przez co rodzice muszą nadal płacić duże pieniądze za to, że ich dzieci chodzą do przedszkola. Czy został Pan już przesłuchany w tej sprawie?
 
 - To jakieś bzdury. Nie wiem kogo lub co chciałaby pani posłanka zaskarżyć.
 
Sam jestem ciekaw. Moja redakcja kilkakrotnie próbowała skontaktować się z Bożeną Kotkowską, aby wyjaśnić ten problem. Niestety, posłanka nie znalazła dla nas czasu.
 
 - W sprawie tzw. uchwały przedszkolnej nie mamy sobie nic do zarzucenia. Pan wojewoda skorzystał ze swojego prawa, jakie daje mu ustawa w zakresie nadzoru prawnego nad samorządami. Decyzję wojewody zaskarżyliśmy do sądu, gdyż jesteśmy przekonani, że mamy słuszność. Podobne rozwiązania przyjęło wiele samorządów w kraju. Nie słyszałem, żeby któraś z tych uchwał - poza naszą - została zakwestionowana przez nadzór wojewódzki.
 
                                                                                    Nie będzie biletu elektronicznego
 
Chcecie, aby ludzie nadal płacili duże kwoty za przedszkola?
 
 - Nie. Myślimy o rozwiązaniu tymczasowym, które nie wymaga uchwały Rady Miejskiej, a w efekcie pozwoli gruntownie obniżyć opłaty za przedszkola. Będzie obowiązywało do czasu, gdy w tej sprawie wypowie się sąd administracyjny.
 
W naszym portalu wciąż żywa jest dyskusja na temat tzw. zasady pierwszych drzwi w autobusach MZK. Przynosi ona konkretne korzyści finansowe, ale jest krytykowana przez wielu pasażerów za to, że jest dla nich uciążliwa. Czy władze miasta planują wprowadzenie biletu elektronicznego? Podobnego, jaki od wielu lat z powodzeniem funkcjonuje w Warszawie.
 
 - Przeraża mnie liczba pasażerów, którzy nie płacą za przejazd. Przecież jest to forma kradzieży na szkodę samorządu, czyli każdego z nas. Mimo wprowadzenia tej zasady oraz wzrostu sprzedaży biletów u kierowców o 60 proc., w ciągu trzech miesięcy zatrzymano prawie trzy tysiące osób za jazdę na gapę! Dlatego każdy, kto wystąpi do mnie w obronie starego porządku, zostanie uznany za sojusznika kilkudziesięciu tysięcy pasażerów rocznie, którzy korzystają z autobusów miejskich bez ważnego biletu na przejazd.
 
Ale jeśli narzuca się ludziom jakiś obowiązek, to może warto ułatwić im jego wykonywanie. Dla własnego dobra.
 
 - Bielsko-Biała jest w miarę zwartym organizmem miejskim. Dlatego na chwilę obecną nie ma potrzeby wprowadzania karty elektronicznej. Ale można np. za każdy przejazd płacić przez „komórkę”. Są już takie rozwiązania i myślimy nad ich wprowadzeniem.
 
Podczas poprzedniej sesji RM wspomniał Pan o swoim marzeniu – o sali kongresowo-koncertowej dla miasta. To będzie ostatnia wielka inwestycja prezydenta Jacka Krywulta?
 
 - To nie jest marzenie, lecz konkretny plan. Chciałbym, aby realizacja tej niezbędnej naszemu miastu inwestycji rozpoczęła się jak najszybciej. W sali mogłyby odbywać się na przykład konferencje czy seminaria towarzyszące organizowanym w naszym mieście targom.
 
Jaką pojemność będzie miał ten obiekt i gdzie zostanie zlokalizowany?
 
 - Sala kongresowa obliczona jest na tysiąc osób. W sali koncertowej powinno z kolei zmieścić się około 1,5 tys. widzów. Obiekt byłby zlokalizowany w granicach ogólnie pojętego śródmieścia. Tak, aby korzystał z dobrej komunikacji miejskiej. Potrzeba na to kilka hektarów ziemi. Za wcześnie jednak mówić o jego konkretnym położeniu.
 
Dziękuję za rozmowę.
 
                                                                                               Rozmawiał: Robert Kowal