Na skoczni w Bystrej Śląskiej skakał jako dziecko Adam Małysz. Dziś działacze LKS „Klimczok” walczą o odbudowę tego obiektu. Zmagania z urzędnikami trwają już cztery lata, a w przyśpieszeniu „papierkowych” procedur nie pomogło nawet wstawiennictwo prezesa PZN Apoloniusza Tajnera. W tej sytuacji lokalny narybek narciarstwa klasycznego musi jeździć do innych miejscowości, aby szlifować swój talent.
 
Pierwszy konkurs na obiekcie w Bystrej Śląskiej odbył się 1 września 1973 roku po dwóch latach prac budowlanych. Powstały tam wtedy dwie skocznie o punktach konstrukcyjnych K-34 i K-24, które nazwano odpowiednio „Szyndzielnią” i „Kozią Górką”.
 
Podczas inauguracyjnego konkursu skoków karierę zawodniczą zakończył tutaj najsłynniejszy sportowiec rodem z Bystrej, Józef Przybyła. „Beskidzki Jastrząb” sześciokrotnie zdobywał mistrzostwo Polski. Zajął też siódmą lokatę w Turnieju Czterech Skoczni w roku 1964, a także był dwukrotnym uczestnikiem Igrzysk Olimpijskich (w latach 1964 i 1968). W kilka miesięcy po oddaniu „Szyndzielni” i „Koziej Górki” powstała najmniejsza skocznia o punkcie konstrukcyjnym umieszczonym na dziesiątym metrze. Zeskok został pokryty igielitem.
 
Przez kolejne lata obiekt służył zawodnikom LKS „Klimczok” Bystra, a także sportowcom z całego regionu. Tutaj - jako dwunasto i trzynastolatkowie - trenowali Adam Małysz, Stefan Hula oraz Łukasz Kruczek, obecny szkoleniowiec reprezentacji Polski. Ale z upływem lat kompleks narciarski niszczał. Na skutek działania czynników atmosferycznych i braku środków na remonty skocznia uległa dewastacji. Ostatni konkurs w Bystrej odbył się w 1994 roku. Od tamtej pory młodzi adepci skoków narciarskich z „Klimczoka” są zmuszeni do korzystania z sąsiednich obiektów - w Szczyrku, Wiśle czy Goleszowie.
 
W 2005 roku działacze bystrzańskiego klubu rozpoczęli starania o zdobycie środków na remont kompleksu skoczni. Niestety, okazało się, że realizacja tej idei nie będzie prosta, choć o przyśpieszenie procedur administracyjnych zabiegali m.in. Apoloniusz Tajner i senator Rafał Muchacki. Inicjatywie nie sprzyjały zawirowania w Ministerstwie Sportu i Turystyki. W kasie państwowej nie było środków na budowę.
 
Prezes LKS „Klimczok” Bystra Zbigniew Banet toczy od czterech lat istną wojnę z aparatem urzędniczo-administracyjnym. Teren, na którym znajduje się skocznia narciarska położony jest w granicach miasta Bielsko-Biała. Grunt ten został w formie dzierżawy wieczystej przekazany Gminie Wilkowice, która na zasadzie najmu oddała skocznię we władanie bystrzańskiego klubu. Pierwsza przeszkoda pojawiła się w Urzędzie Miasta.

 
 - Musiałem stoczyć nieprawdopodobny bój z miejskim inspektorem budowlanym, aby uznał, że jest to remont, a nie budowa nowego obiektu - mówi prezes Banet. - Opcja budowy skoczni od podstaw nie tylko przedłużyłaby procedury, lecz także zwiększyłaby koszty inwestycji. W ratuszu i tak poszło stosunkowo gładko. Później doszła cała lawina kłopotów natury formalnej.
 
Mimo przeciwności, Banet jest jednak nieugięty. Trzeba przyznać, że czasem nie może liczyć nawet na pomoc osób związanych z narciarstwem. - Formalności są tak zawiłe i męczące, że gdyby trafiło na kogoś mniej zaangażowanego i cierpliwego, to pewnie już dawno dałby sobie z tym spokój. Dochodziły już do mnie sygnały, abym zrezygnował, bo przecież w Szczyrku są skocznie i że szkoda mojej fatygi. Sugerowano mi, że lepiej, aby ministerstwo przeznaczyło te środki na obiekty szczyrkowskie.
 
Inwestycja znajduje się obecnie na etapie sporządzania kosztorysu i wyłaniania wykonawcy. Ważną sprawą jest wycena wartości prac budowlanych. Od Ministerstwa Sportu oraz Gminy Wilkowice bystrzanie dostali określone środki. Problem pojawi się w sytuacji, kiedy koszt inwestycji przekroczy kwotę, jaką dysponuje klub. W takim wypadku znów zostanie uruchomiona urzędowa procedura pozyskiwania funduszy i wszystko odwlecze się w czasie.
 
Nasza redakcja dotarła do planów budowy w Bystrej. Wynika z nich, że powstaną dwie skocznie o punktach konstrukcyjnych HS-31 i HS-19. Rozbieg obu będzie zakończony wieżyczką. Jak dotąd, nie podjęto decyzji w sprawie metody wykonania rozbiegu. Projektanci biorą pod uwagę trzy wersje, lecz najbardziej realny jest tzw. fiński śnieg. Są to specjalne prowadnice wyłożone płytkami ceramicznymi z odpowiednimi wypustkami i specjalnymi zraszaczami. W planach jest także odnowienie wieży sędziowskiej i zrekonstruowanie schodów. Cały obiekt zostanie ogrodzony.
 
Podczas projektowania wielkości rozbiegu okazało się, że konstrukcja wieżyczki wychodzi o półtora metra kwadratowego poza dzierżawioną działkę. Pozyskanie takiego skrawka wiązałoby się z podobnymi trudnościami, jak uzyskanie dzierżawy trzyhektarowego terenu, na którym powstanie obiekt. - Na szczęście, ekspert FIS tak zmodyfikował rozbieg, że mieści się już w granicach naszej działki – wyjaśnia Zbigniew Banet.
 
Najkosztowniejsze może okazać się wykonanie zeskoku, gdyż położenie igielitu jest skomplikowanym procesem. W przygotowaniu gruntu i stelaża pod maty igielitowe specjalizuje się tylko kilka firm w Polsce, a sam igielit produkowany jest jedynie we Włoszech i w Finlandii.
 
Jeżeli prace na skoczni zostaną sfinalizowane, to jest szansa, że klub otrzyma w dzierżawę jeszcze większą działkę. Gmina Bielsko-Biała zadeklarowała, że rozpatrzy wniosek w sprawie przeznaczenia obszarów wokół skoczni pod infrastrukturę sportową. –W tym rejonie można zrobić ścieżkę rowerową, trasę narciarstwa biegowego, trybuny, wyciąg dla skoczków, oświetlenie, parkingi, a nawet dobudować skocznię HS-60. To byłyby piękne tereny rekreacyjne dla mieszkańców Bystrej, a nawet Bielska-Białej – planuje prezes.
 
Paweł Hetnał