Nie brak w Bielsku-Białej miejsc, gdzie można dobrze i niedrogo zjeść. Dotychczas brakowało jednak przewodnika po lokalach gastronomicznych. Nasi dziennikarze składają niezapowiedziane wizyty w wybranych restauracjach. Dziś - restauracja w hotelu Sahara.
 
Hotel Sahara położony jest u stóp Szyndzielni. Budynek ulokowany jest nieopodal małego lasku przy ulicy Falistej. W tym trzygwiazdkowym hotelu znajduje się 20 pokoi wysokiej klasy, centrum relaksacyjne SPA, restauracja oraz cocktail bar. Na terenie obiektu mieści się także altana grillowa i plac zabaw dla dzieci. Najczęściej gośćmi hotelu są klienci biznesowi, którzy cenią sobie bliskość centrum miasta, a także piękno przyrody roztaczającej się wokół budynku.
 
Restauracja ulokowana została na parterze. Gustownie przystrojona, nie razi przepychem. Wchodząc do niej, natykam się na fontannę, która później kojąco szumi w tle w czasie posiłku. Z uśmiechem na twarzy wita mnie kelner Adrian, który podaje menu. Karta dań jest bardzo elegancka - twardą oprawę pokrywa brązowa skóra. Pozycje w menu opisane są w czterech językach: polskim, niemieckim, angielskim i włoskim. To niezbędne przy licznej klienteli zagranicznej.
 
Biały, jak żur po bielsku
 
Na pierwszej stronie restauracja informuje o swojej specjalności. Jest to gęś pieczona na sposób staropolski serwowana z kluskami oraz duszoną czerwona kapustą. Aby raczyć się takim posiłkiem, należy złożyć zamówienie już dwa dni wcześniej i mieć w kieszeni 400 zł.
 
Przerzucając kolejną kartę, widzimy przystawki zimne. Na uwagę zasługuje pasztet z dziczyzny podany na brzoskwiniach z nutką sosu powidłowo-winnego (24 zł), a także alzacki munster z sałatką z jabłek (32 zł). Z przystawek na gorąco intrygująco prezentuje się comber jagnięcy podany na cukini duszonej z kurkami, z nutką sosu pieprzowego (41 zł). Nieco taniej można połechtać podniebienie kozim serem zapieczonym na grzance, podanym z chutney melonowym z nutką mięty (22 zł).
 
Klient Sahary ma do wyboru pięć rodzajów sałat. Wśród nich - klasyczna włoska Caprese (21 zł) oraz ciekawie skomponowana sałatka grzybowa z jabłkiem i pieczoną polędwiczką (25 zł). W części menu poświeconej zupom widzimy akcent regionalny: żurek bielski z jajkiem przepiórczym (12 zł). Czym różni się żurek bielski od innych? - Na recepturę natknąłem się w starych artykułach kulinarnych - mówi Bartosz Pogorzałek, szef kuchni. - Żurek bielski jest delikatniejszy niż np. śląski. Jest na pewno bielszy. Nie jest tak bardzo kwaśny i jest w nim więcej chrzanu. A jajko przepiórcze, to już jest moja inwencja.
 
Personel Sahary doskonale łączy klasykę polskiej i europejskiej kuchni, ze sporym dodatkiem autorskich pomysłów pana Bartosza. Na uwagę z pewnością zasługuje sznycel wiedeński z frytkami i brokułami na maśle orzechowym (37 zł). Smakosze chwalą sobie soczysty stek z polędwicy w sosie koniakowo-pieprzowym podany z fasolką szparagową i ziemniakami z rozmarynem (62 zł). Przy zamówieniu można poprosić o sos borowikowy lub gorgonzola.

 
Klientom o nieco chudszym portfelu polecam filet z kurczaka z rusztu z kolorowym ratatouille oraz risotto parmezanowym (29 zł). Idąc śladem drobiowym, ślinka cieknie już na sam opis filetu z kaczki berberyjskiej, która serwowana jest w sosie żurawinowo- gruszkowym z pieczonymi w ziołach ziemniaczkami i sałatką wiosenną (43 zł).
 
Ryba z Australii
 
Amatorzy dziczyzny nie omieszkają spróbować polędwiczki z dzika z sosem borowikowym, ziemniakami puree i glazurowaną miodem pitnym marchewką (61 zł). Miłośnicy dań z rybą w roli głównej wybór mają niewielki. Mogą przebierać tylko w trzech potrawach, ale za to jakich! Najbardziej egzotycznie wygląda baramundi, która żyje zarówno w wodach słodkich, jak i słonych północnych wybrzeży Australii. Pod Szyndzielnią baramundi jest pieczona w orzechach. Podawana jest z sakiewką warzywną i sosem estragonowym (45 zł).
 
Gdy zakończymy rozkosze związane z delektowaniem się daniem głównym, trzeba zwieńczyć dzieło deserem. Sahara znana jest z doskonałego kremu brule, ale o nim kilka słów później. W restauracyjnym menu może dorównać mu tylko gruszka z lodami waniliowymi podana w sosie karmelowo-rumowym (22 zł). Dziesięć złotych mniej zapłacimy za sernik wiedeński podany z owocami macerowanymi w likierze. Do dyspozycji klientów jest kompleksowo wyposażony barek z kawami, herbatami i różnej maści alkoholami.
 
Francuska finezja
 
Podziwiając bogactwo wykwintnych dań, poprosiłem kelnera, aby polecił mi potrawy, które jego zdaniem wyróżniają jego restaurację spośród innych bielskich lokali tej klasy. Na przystawkę przyniesiono mi Foie Gras w towarzystwie jabłek w calvadosie i sałatki z malinowym vinaigrette (53 zł). Ten delikates, to klasyka francuskiej kuchni. Pierwszy kęs wątróbki niemalże rozpłynął mi się w ustach. Była ona delikatnie przypieczona, zerwana z ognia w najbardziej odpowiednim momencie.

Foie Gras podano w asyście gorących kawałków jabłka i pysznych, chrupiących bagietek, które są wypiekane w hotelowej kuchni. Pieczywo bardzo skutecznie studzi rozkosz po kolejnych kawałkach wątróbki i pozwala na nowo delektować się kolejnymi kęsami. Przysmak ten powstaje za sprawą niehumanitarnego tuczenia ptaków. Są one karmione mechanicznie, a pasza dobrana jest tak, aby wątroba gęsi czy kaczki była jak największa i jak najbardziej tłusta.
 
Wydawało się, że smaku wątróbki już nic nie przebije. Myliłem się! Po krótkiej chwili oczekiwania, kelner Adrian podał mi comber z sarny w sosie jałowcowym z duszonymi szalotkami oraz placuszkami ziemniaczanymi (72 zł). Sarnina podana w niewielkich kawałkach była rozkosznie krucha. Pod tak wykwintnym mięsem skryły się tradycyjne, grubo siekane placki ziemniaczane. Na powierzchni były chrupiące, lecz w środku - zbyt miękkie, co sprawiło, że spracowałem się przy operowaniu widelcem. Ich ciekawym towarzyszem była szalotka. Młoda cebulka duszona jest w winie, a w połączeniu z sarniną tworzy wyjątkowo zgrany duet. Widać, że szef kuchni lubi eksperymentować, a wszystkie potrawy z menu są jego autorskimi pomysłami.

 - Małżeństwo polskiej tradycji kulinarnej z francuską finezją daje murowany sukces - zapewnia pan Bartosz.
 
Na deser podano mi wspomniany krem brule (21 zł) wraz z plastrami kiwi i kawałkami moreli. Osadzono na nich gałkę sorbetu malinowego, który z upływem czasu rozpływał się po powierzchni owoców. Krem był delikatny i nieprzesłodzony. Trudno się więc dziwić, że w Saharze cieszy się dużą popularnością.
 
Hotel Sahara - Bielsko-Biała, ul. Falista 13. Restauracja czynna w godzinach 12-23.
 
xxx
 
Recenzje z innych bielskich restauracji czytaj w zakładce: Bielsko-Biała na talerzu.
 
 Paweł Hetnał