Kilka dni temu na zaproszenie Polskiego Związku Narciarskiego wzięliśmy udział w konferencji prasowej w podziemiach nowo otwartego muzeum krakowskiego Rynku pod Sukiennicami. W spotkaniu z dziennikarzami u progu sezonu zimowego 2010/2011 uczestniczyli wszyscy poważni kandydaci do zwycięstw, z Adamem Małyszem i Justyną Kowalczyk w rolach głównych. Po konferencji, udało nam się porozmawiać z Adamem Małyszem, który dosłownie „w biegu” udzielił wywiadu portalowi www.bielsko.biala.pl.
 
Rozmowa z czterokrotnym mistrzem świata, czterokrotnym medalistą olimpijskim i czterokrotnym zdobywcą Pucharu Świata Adamem Małyszem
 
Jakie ma Pan plany sportowe na zbliżający się sezon zimowy?
 
 - Tak dużo pracy poświęciłem przygotowaniom do kolejnego sezonu, który jest przed nami, że w tym momencie nie myślę o tym. Po prostu, chcę jak najlepiej wystartować w nowym sezonie. Najważniejsze są mistrzostwa świata w Oslo. Ale po drodze jest jeszcze wiele konkursów Pucharu Świata, loty, Turniej Czterech Skoczni, konkursy w Zakopanem. To moje główne cele na nowy sezon.

Nasi młodzi skoczkowie doskonale radzili sobie latem. Czuje Pan na plecach oddech konkurencji?
 
 - Bardzo się cieszę, że cała kadra poszła do przodu, dzięki czemu pierwszy raz w historii odnieśliśmy zwycięstwo w drużynie podczas pierwszych zawodów Letniego Grand Prix. To doskonały prognostyk przed zimą. Mamy teraz maksymalną liczbę zawodników w Pucharze Świata i Kontynentalnym. Trzeba to wykorzystać i pokazać, jak dobrzy jesteśmy także na śniegu.
 
Jaki jest Pana przepis na sukces i jak definiuje Pan to pojęcie?
 
 - Trzeba ciężko pracować, żeby dojść do sukcesu, ale też trzeba w sukces wierzyć. Jeśli ktoś w niego głęboko wierzy i z całych sił dąży do realizacji własnych celów, to jest w stanie osiągnąć sukces.
 
Mówią, że funkcjonuje Pan tak długo na szczycie sportu zawodowego, gdyż połączył Pan pracę z pasją. W którym momencie dla Pana ta granica się zatarła?
 
- Myślę, że jeśli robi się coś z pasją, to można odnieść jeszcze większy sukces. W moim przypadku tak było. Zawsze marzyłem, żeby być dobrym skoczkiem narciarskim, żeby dobrze skakać. Udało mi się połączyć ciężką pracę z pasją, gdy byłem jeszcze dzieckiem.

 
Adam Małysz jest wielkim autorytetem nie tylko dla ludzi młodych. Czy z punktu widzenia Pańskich doświadczeń zawodowych można zaryzykować stwierdzenie, że jeśli ciężko się pracuje, to talent jest mniej istotny, żeby osiągnąć sukces w tym, co się robi?
 
 - Na pewno bym skłamał, gdybym teraz powiedział, że widzę przyszłość przed osobami, które mają pasję, by zostać pływakiem lub skrzypkiem, lecz nie mają talentu. W takiej sytuacji o sukces byłoby naprawdę trudno. Jeżeli ktoś będzie się mocno upierał, to może coś osiągnąć. Nigdy nie wolno mówić „nie”. Ale żeby dojść do sukcesu, współgrać i układać się w jedną całość muszą wszystkie elementy - talent, ciężka praca, motywacja i wiara w to, co się robi.
 
Czy według Pana, młodzi, zdolni ludzie mają obecnie szanse na rozwijanie swoich sportowych pasji? Gdy Pan zaczynał skakać, baza treningowa w naszym kraju była znacznie uboższa niż dzisiaj. Warto przypomnieć, że niedawno powstała nowa skocznia w Wiśle.
 
- Młodzież jak najbardziej powinna dążyć do realizacji swoich marzeń. Przez ostatnie lata powstały skocznie, na których młodzi mogą się szkolić. Wcześniej ich nie mieliśmy, ale dzięki rosnącej popularności skoków narciarskich zbudowano nowe obiekty i modernizowane są starsze skocznie. Są jeszcze malutkie skocznie, które potrzebują modernizacji. Wierzę jednak, że znajdą się środki także na niewielkie obiekty, na których mali zawodnicy będą wyrastać na duże talenty.
 
Czy czuje się Pan człowiekiem wolnym i szczęśliwym?
 
 - Nie, nie jestem człowiekiem wolnym. Kariera bardzo ogranicza ruchy. W pewnym stopniu więzi osoby popularne, w tym przypadku sportowców.
 
Jak Pan wyobraża sobie siebie za 15 lat? Czy można powiedzieć, że jest Pan człowiekiem niezależnym finansowo?
 
 - Zawsze w pewnym sensie interesowało mnie coś w rodzaju menadżerki sportowej. Nie wyobrażam sobie życia bez sportu. Od szóstego roku życia uprawiam sport. Byłem wtedy dzieckiem, lecz już myślałem o największych sukcesach i chyba już wtedy chciałem wygrywać. Po zakończeniu kariery zawodniczej będę chciał wciąż uczestniczyć w sporcie.
 
Czy sportowcy mają nawyk oszczędzania pieniędzy i czy myślą o swojej przyszłości finansowej?
 
 - Od samego początku bardzo poważnie podchodziłem do pieniędzy. Wiedziałem, jak trudno się je zarabia. Dlatego nigdy nie podejmowałem jakichś gwałtownych ruchów finansowych. Zawsze myślałem o przyszłości i jeżeli bym musiał, to uprawiałbym swój zawód wyuczony. Chciałem jednak tego uniknąć, aby zapewnić rodzinie byt. Jeśli ogólnie chodzi o fundusze, to uważam, że jeżeli się jest dobrym zawodnikiem, to można na sporcie bardzo dobrze zarobić, ale trzeba mieć też do tego głowę.
 
Dziękuję za rozmowę. 
 
Rozmawiała: Małgorzata Skórska