Służba zdrowia we wszystkich byłych krajach socjalistycznych jest państwowa i bezpłatna. Oczywiście, pozornie. Wybiórczość refundacji czy terminy oczekiwania na wizyty u specjalistów uświadamiają ważną prawdę: nasze składki zdrowotne pozwalają „za darmo” leczyć się jedynie na grypę i kilka innych popularnych chorób sezonowych. Z chorym dzieckiem wybraliśmy się do dwóch bielskich placówek medycznych. Oto co zobaczyliśmy.

Każdy, kto choć raz w życiu zachorował, musiał boleśnie się przekonać, że jakość usług państwowej służby zdrowia pozostawia wiele do życzenia. W tym zakresie działa zasada - państwowe, czyli niczyje, prowokująca niegospodarność, złe zarządzanie, nierentowność. W dodatku część polityków straszy Polaków prywatyzacją służby zdrowia, która rzekomo miałaby odebrać nam - w tym mieszkańcom województwa śląskiego - namiastkę opieki zdrowotnej finansowanej z naszych pieniędzy.

Tymczasem przykład działających w Bielsku-Białej prywatnych klinik pokazuje, że możliwe jest funkcjonowanie doskonale wyposażonych, profesjonalnie zarządzanych, niepublicznych ośrodków zdrowia, które zapewniają wysoki standard obsługi i refundację przez NFZ. Jedną z nich, dodajmy szczególnie istotną, bo oferującą fachową opiekę najmłodszym pacjentom, jest Pediatryczne Centrum Zabiegowe przy ul. Cyniarskiej.

Do „Centrum Pediatrycznego” bielscy pediatrzy kierują małych pacjentów o wiele częściej niż do Szpitala Pediatrycznego przy ul. Sobieskiego. A to z powodu krótszych terminów oczekiwania na usługę, lepszej obsługi czy zabiegów innowacyjnych w stosunku do oferty państwowej służby zdrowia. W dodatku usługi w centrum były przez wiele bezpłatne, lecz zgodnie z zasadą „krok do przodu, dwa kroki w tył” w tym roku refundacja została przez NFZ zlikwidowana lub ograniczona do minimum. 

Centrum Pediatryczne i szpital przy Sobieskiego, to w gruncie rzeczy nieporównywalne placówki służby zdrowia. W „Pediatryku” zobaczyliśmy: ciasne sale, odrapane łóżka i postgierkowskie szafki na przedmioty osobistego użytku. "Nie otwierać okna - zepsute" - czytamy odręczną informację na kartce wyrwanej z zeszytu. W innym miejscu: "telewizja szpitalna, wrzucaj 2 zł w odstępie 5 sekund"- to napis umieszczony pod kineskopowym, 18-calowym monitorem, który zawisł nad jednym z łóżek, jakby zaraz miał spaść ze ściany.

Gdy odwiedziliśmy placówkę przy ul. Cyniarskiej: czysto, zabawki na regałach i przy małym stoliku z krzesełkami. Góry zabawek. Na korytarzu - wielki telewizor LCD z DVD, płyty z bajkami. Również jakość usług obu placówek poraża. Spróbujmy porównać je na przykładzie popularnego zabiegu usunięcia przepukliny pępkowej, któremu poddawane jest wiele bielskich pociech.


Placówka publiczna: po zabiegu dziecko musi pozostać jeszcze kilka dni w szpitalu. Pobyt jest refundowany. Każdego miesiąca przeprowadza się 3-4 takich operacji. Obecnie można zapisać dziecko na zabieg z terminem realizacji w ...czerwcu. W centrum pediatrycznym: zabieg jest jednodniowy, po kilku godzinach dziecko wraca do domu. Do tej pory był refundowany, lecz od początku br. jest pełnopłatny. Uprzednio co miesiąc wykonywano około 140 takich zabiegów, a czas oczekiwania wynosił dwa tygodnie (od razu po wykonaniu koniecznych badań)! Po wycofaniu refundacji, ośrodek wykonuje tylko 30 zabiegów.

Jak nieoficjalnie dowiedział się nasz portal, w odniesieniu do placówki przy ul. Cyniarskiej całkowicie zniesiono refundację na oddział chirurgii dziecięcej, a do 25 proc. zmniejszono dofinansowanie laryngologii. - Klamka zapadła. Tylko w niewielkim stopniu sytuację mogą zmienić konkursy rozpisywane przez NFZ na cząstkowe refundacje - usłyszeliśmy od jednego z lekarzy.

Bielsko-Biała nie miało szczęścia. Środki przeznaczone np. na laryngologię otrzymała m.in. Częstochowa, w tym kliniki, które nie mają oddziału laryngologicznego. W tej sytuacji na zmianach, które zafundował nam NFZ, ucierpią bielskie dzieci, które przez lata mogły korzystać z obu placówek pediatrycznych na tych samym zasadach.
 
Piotr Maciążek