Na ?Prefabet? wciąż nie ma chętnych. W desperacji bielski Ratusz chce się go pozbyć nawet przez maksymalne obniżenie ceny do kwoty 600 tys. zł, podczas gdy poprzednio właściciel zamierzał sprzedać tę firmę za blisko 1,5 mln zł. Desperacja podyktowana jest, jak twierdzą radni klubu PO, chęcią uratowania miejsc pracy.

Jeśli i ten zabieg nie pomoże, to spółka, w której bielska gmina ma większość udziałów, zmuszona będzie ogłosić upadłość. - Wtedy pewnie znajdzie się nabywca, ale nie po to, aby produkować pustaki, ale pozyskać cenny grunt w atrakcyjnym miejscu miasta - prorokuje jeden ze współudziałowców zawiedziony wynikami ekonomicznymi zakładu.

Gminna kura ledwo zipie

Najbardziej zawiedziony może być prezydent Jacek Krywult, który swego czasu - kiedy spółka przynosiła jeszcze zysk - przekonywał, że najkorzystniejszym rozwiązaniem dla gminy jest sprzedaż jej udziałów w spółce (80 procent). Niestety, wówczas pomysły te zablokowali radni PiS twierdząc, że nie sprzedaje się kury znoszącej złote jaja. Od tamtego czasu kura nie tylko przestała znosić jaja, ale ledwo zipie. Gmina próbowała już osiem razy pozbyć się udziałów w ?Prefabecie?, łącznie z ostatnim przetargiem, kiedy udziały miasta oszacowano na 1,4 mln zł. Niestety, do przetargu nikt się nie zgłosił.

W tej sytuacji radni klubu PO przygotowali projekt uchwały Rady Miejskiej, w której upoważnia się władze miasta do obniżenia ceny udziałów do kwoty 600 tys. zł. - Sytuacja ekonomiczno-finansowa jest w spółce krytyczna - napisano w uzasadnieniu do uchwały. Zadłużenie spółki na dzień dzisiejszy wynosi 13,5 mln zł.

Promocja na stadionie

Uchwała została przegłosowana. Termin publicznej aukcji ustalono na 20 lutego. Potencjalny nabywca, jeśli będzie chciał kupić udziały gminy, musi nie tylko zapłacić za nie 600 tys. zł, lecz zobowiązać się do utrzymania przez najbliższe dwa lata połowy etatów (z 75 obecnie zatrudnionych), a także podnieść kapitał zakładowy spółki bądź udzielić jej pożyczki w wysokości 3,6 mln zł.

 - Tak naprawdę wątpię, aby ktoś się na to złasił - uważa przywołany wcześniej udziałowiec. - Firma jest za bardzo zadłużona, nie ma żadnej kampanii reklamowej. Kiedy był czas, aby reklamować produkt w sklepach, hurtowniach, czyli tam, gdzie przychodzi potencjalny klient, spółka promowała się na miejskim stadionie? Szkoda słów.

Krzysztof Oremus