Podsumowano minisezon w nowopowstałym ośrodku narciarskim na stoku bielskiego Dębowca. Jak twierdzą zarządzający stacją, jest ona chwalona przez bielszczan. Wskazano też kilka istotnych wad, na które skarżą się użytkownicy.

Ośrodkiem zarządza ZIAD. Jego prezes, Janusz Kisiel, jest zadowolony z pierwszych tygodni funkcjonowania stoku. - Potwierdziło się, że stok traktowany jest przez użytkowników, jako krótka odskocznia od codziennych zajęć - mówi Janusz Kisiel. - Ludzie w większości byli zadowoleni, jednocześnie pytając z utęsknieniem o trasę na Szyndzielni.

Okazuje się, że dziennie z ośrodka korzystało średnio nieco ponad 400 osób. Użytkownicy kupowali przede wszystkim karnety dziesięcioprzejazdowe albo dwugodzinne. Rzadziej decydowali się na bilety jednorazowe. Według ZIAD, narciarze najczęściej narzekali na zbyt wąski stok twierdząc, że można go poszerzyć poprzez zmianę instalacji urządzeń zaśnieżających. Użytkownicy stoku chcieliby też wyprofilowania trawersu, gdyż w obecnym kształcie sprawia on sporo trudności.

 - Mamy też zapisane jako uwagi konieczność nadsypania dołu trasy, przez co może się ona wydłużyć, przeprojektowania skarpy na górze, bo w tej chwili jest tam mało miejsca przy wysiadaniu z kolejki - informuje Janusz Kisiel. Czy uwagi te zostaną rozpatrzone, tego prezes ZIAD nie wie. - My tylko administrujemy stokiem - wyjaśnia. - Decyzja należy do inwestora.

Ośrodek, jak sądzi prezes Kisiel, będzie jeszcze przez kilka, kilkanaście dni otwarty dla narciarzy. Po ostatecznym zniknięciu śniegu, na Dębowcu zacznie funkcjonować park linowy. - Mamy też darmowe boisko, ścieżkę edukacyjną i park fitness - dodaje nasz rozmówca. - Będziemy uruchamiać samą kolejkę, jeśli wystąpi takie zapotrzebowanie.

Krzysztof Oremus