Zgodnie z tradycją, w Wielką Sobotę rano odbywało się uroczyste nabożeństwo, podczas którego kapłan święcił ogień, paschał i wodę chrzcielną. Pokarmy święci się tylko w kulturze polskiej, co uznaje się za dowód gościnności Polaków. Nasza redakcja poprosiła bielszczan pochodzących z Kresów o wspomnienia związane ze Świętami ich dzieciństwa.

Wielki Tydzień rozpoczynała Niedziela Palmowa, zwana w Polsce również Kwietną lub Wierzbną. Ziemiańskie palmy robiono z gałązek wierzby, leszczyny, bukszpanu, a nawet z rozkwitających malin i porzeczek. Najczęściej wykonywali je ogrodnicy. W niektórych regionach w Wielki Czwartek gromady chłopców przebranych za żołnierzy chodziły na wieczorne nabożeństwo ze słomianą kukłą Judasza.

 - W czasie naszej Wielkanocy było żydowskie święto kuczek. Jako dziecko chodziłem z kukłą Judasza po wsi. Panował wtedy taki zwyczaj - wspomina mieszkaniec Starego Bielska pochodzący z Kresów, Albin Bojanowicz.

Szlachta wspólnie ze służbą

W Wielki Piątek panował post nawet na dworach. Nie wolno było jeść mięsa i nabiału. Spożywano ryby, żur lub kartofle. Dzieci szlacheckie dostawały kakao na wodzie, ale? mogły także dostać rózgą, słysząc od rodziców: ?Za boże rany?. W tym dniu wierni uczestniczyli w odpustach połączonych z inscenizacją drogi krzyżowej (np. w Kalwarii Zebrzydowskiej), a także budowali w świątyniach Grób Boży.

W Polsce od XIX wieku funkcjonował także zwyczaj organizowania kwesty wielkanocnej, gdy panny z zacnych rodzin zbierały w kościołach datki na cele charytatywne. Im więcej kawalerów starało się o rękę takiej damy, tym więcej mogła uzbierać pieniędzy. Chodzono więc do kościoła nie tylko na wielkopiątkowe nabożeństwa, ale i na kwesty. Źródła mówią, że w tym dniu szlachta modliła się razem ze służbą, udając się do świątyni nawet siedem razy. Jednocześnie nieprzerwanie trwały przygotowania do świąt.

 - Przygotowania rozpoczynały się na tydzień przed Wielkanocą. Na każdy dzień była zaplanowana jakaś praca. Kobiety sprzątały, gotowały, robiły pranie. Mężczyźni ucierali mak na ciasta. Nas w domu było sześcioro, więc każdy miał jakieś zadanie - opowiada Weronika Bojanowicz, Kresowianka ze Starego Bielska. - Pisanki robiono w Wielki Poniedziałek. Gotowało się jajka w łupinach cebuli, a potem malowaliśmy je pędzelkiem maczanym w gorącym wosku. Barwiliśmy też jajka burakami lub papierkami do pakowania. Od Wielkiej Środy codziennie się szło do kościoła.

Zatopiona święconka

W Wielką Sobotę rano odbywało się uroczyste nabożeństwo, podczas którego kapłan święcił ogień, paschał i wodę chrzcielną. Ogień i wodę zabierano potem do chat i dworów, by rozpalać wszystkie domowe paleniska. W tym dniu ograniczano prace przedświąteczne, skupiając się głównie na dekorowaniu święconki. Dawniej trzeba było poświęcić wszystko, co przeznaczono do spożycia w czasie świąt.

Do dworów przyjeżdżali księża, aby święcić stoły nakryte dla kilkudziesięciu osób. Kładziono na nich pieczone prosięta, indyki, szynki, pasztety z sarny, kiełbasy, rosół, jajka, sosy, jarzyny i różnego rodzaju alkohole. Pozostali mieszkańcy wsi i miast święcili pokarmy w świątyniach. Zwykle pakowali je do ogromnych koszy i dostarczali do kościołów. Pokarmy święci się tylko w kulturze polskiej, co uznaje się za dowód naszej gościnności.

 - Były to na tyle ogromne kosze, żeby się zmieściło wszystko, co miało być jedzone w święta. Mój tata, który tak jak ja był ministrantem, opowiadał, że w którąś Wielką Sobotę była taka duża powódź, że musiał z tymi koszami przepłynąć rzekę czółnem. Łódka się przewróciła i woda zabrała mu całe jedzenie na śniadanie wielkanocne. Dlatego podczas tych świąt sąsiedzi musieli podzielić się jedzeniem z jego rodziną - wspomina Albin Bojanowicz.

Na Kresach barszcz, żurek w Bielsku

Niedziela Wielkanocna rozpoczynała dni radosnego świętowania, przyjmowania gości i odwiedzania bliskich.

 - W Niedzielę Wielkanocną o 6 rano szliśmy na rezurekcję. Potem odbywało się uroczyste śniadanie - jadło się barszcz z chrzanem, białą kiełbasę, jajka na twardo, babki drożdżowe i makowce. Żur poznaliśmy dopiero po przyjeździe do Bielska w 1945 roku. Nasza parafia była wtedy w katedrze św. Mikołaja. Już krótko po wojnie budowano tam dekoracje wielkanocne, np. Boży Grób. Koszyki święciliśmy wtedy wprawdzie w Starym Bielsku, ale ksiądz musiał mieć na to pozwolenie od proboszcza z katedry - mówi Weronika Bojanowicz.

Agnieszka Pollak-Olszowska

Foto święcenia pokarmów: www.nawolyniu.pl/zdjecia/rowienski/24.htm