Są skromni, nie zabiegają o rozgłos. Śmiało można jednak powiedzieć, że z powodzeniem promują Bielsko-Białą, zdobywając najwyższe trofea na przeróżnych zawodach. To sekcja modelarzy przy bielskim aeroklubie. Mała grupa zapaleńców z wielką pasją i cierpliwością.

Do modelarni na lotnisku w Aleksandrowicach zaprosił mnie bielszczanin Kuba Łaciak. Pasję do składania modeli latających odziedziczył po swoim tacie Aleksandrze Łaciaku, który pierwsze egzemplarze szybowców składał jeszcze w byłej siedzibie modelarni przy ul. 11 Listopada. Mój rozmówca za nic jednak nie chce opowiadać o sobie. Twierdzi, że w modelarni są ludzie, którzy tworzyli jej historię.

Dla cierpliwych i wytrwałych

Zaglądam więc do nieco przyciasnego pomieszczenia pełnego stanowisk do składania modeli. - Nie mamy tu źle, bo jest blisko do płyty lotniska. Ale bywa, że robi się ciasno, kiedy przyjdzie więcej członków sekcji - wyjaśnia kierownik sekcji, Jerzy Gieruszczak.

Dorosłych modelarzy jest dzisiaj w sekcji zaledwie kilku. Wśród nich - Roman Huńka, z zawodu architekt. W wieku 78 lat wciąż tworzy modele, a szczególnie upodobał sobie śmigłowce. - Robię to od ponad czterdziestu lat i jeszcze mi się nie znudziło - uśmiecha się senior modelarzy. - To robota dla cierpliwych i wytrwałych. Ale warto.

Na przeciwnym biegunie wiekowym jest Filip Jędrzejowski - zaledwie dziesięciolatek, który już teraz nie może oderwać się od modelarstwa. - Cieszy nas to, że mamy w sekcji sporo dzieciaków i młodzież. Wolą nasze modele latające od siedzenia przed komputerem - tłumaczy Jerzy Gieruszczak.

Czas i pieniądze

Dowiaduję się też, że aby ukończyć mniej skomplikowany model, trzeba mu poświęcić ładnych kilka miesięcy. - Te większe i o skomplikowanym stopniu trudności składa się i ze dwa, trzy lata - mówi Kuba Łaciak. - Chociaż dzisiaj jest już łatwiej, bo w Bielsku-Białej można się zaopatrzyć w części. Kiedyś musieliśmy jeździć do Ostrawy.

Czas to jedno. Zasadniczym problemem przy modelarskiej pasji są jednak pieniądze. Złożenie modelu maszyny latającej, to wydatek - jak twierdzą modelarze - rzędu kilkunastu tysięcy, a bywa, że i kilkudziesięciu. - Dzisiaj powstaje moda na modele samolotów odrzutowych - zauważa Roman Huńka. - Proszę sobie wyobrazić, że tylko silnik do takiej maszyny kosztuje jakieś cztery tysiące euro!

Modelarze, zwłaszcza młodzi i najmłodsi, mogą więc rozwijać swoje hobby wyłącznie dzięki pomocy rodzin. Od bielskiego aeroklubu sekcja otrzymuje miesięczną dotację w wysokości? 200 zł. - Szkoda, bo to naprawdę lepsze niż komputery i telewizja - przekonuje kierownik Gieruszczak.

Wyższa szkoła jazdy

Chlubą bielskiej sekcji jest Wojciech Byrski. - To prawdziwy mistrz - podkreśla Kuba Łaciak. - Jest wicemistrzem świata seniorów w klasie szybowców termicznych. Mistrza nie ma akurat w modelarni, gdyż startuje w zawodach rozgrywanych w Chorwacji.

 - Mamy szereg nagród, tytułów. To cieszy, ale oczywiście najważniejsze, że możemy realizować swoje marzenia - tłumaczy pan Jerzy.

Na koniec okazuje się, że złożenie modelu latającego jest tylko połową sukcesu. Aby cieszyć się nim w pełni, trzeba jeszcze umieć sterować maszyną, co jest już wyższą szkołą jazdy. - Niezbędne są godziny nauki w towarzystwie instruktora - wyjaśnia Kuba Łaciak. - Wystarczy tylko uświadomić sobie, że jeden błędny ruch na konsoli i nasz model pikuje prosto do ziemi? Miesiące pracy i pieniądze włożone w model przepadają. To najgorsze, co może spotkać modelarza.

Krzysztof Oremus

Foto: ko i Kuba Łaciak