2,2 mln zł przeznaczyły w tym roku władze Bielska-Białej na rewitalizację Bulwarów Straceńskich. Tym samym rozpoczął się pierwszy etap zapowiadanej od lat inwestycji, której celem jest zamienienie zapuszczonego terenu wokół potoku Straconka w najbardziej atrakcyjny obszar rekreacyjny w mieście. I już nie obyło się bez protestów mieszkańców.

Bulwary Straceńskie to szeroki na około 50-60 metrów pas płaskiego jak stół gruntu, długi na ponad kilometr, ciągnący się wzdłuż ul. Górskiej, od ul. Żywieckiej, do miejsca, w którym ul. Górska krzyżuje się z ul. Straconki. Skrajem tego terenu płynie potok, w latach 60. ub. wieku zamknięty na tym odcinku w głębokim kamiennym korycie. Pozostały obszar to tereny rekreacyjne chętnie odwiedzane przez mieszkańców pobliskiego osiedla Złote Łany oraz położonych w pobliżu skupisk domków jednorodzinnych i apartamentowców.

Miejsce to nie ma jednak wiele do zaoferowania odwiedzającym je osobom. Błotniste ścieżki, kilka rozpadających się ławek, parę zdezelowanych huśtawek dla dzieci, zarośnięte trawą boisko. A także stosy walających się butelek. To ?pamiątki? po libacjach, jakie wieczorami odbywają się w cieniu drzew i krzaków porastających skraj bulwarów.

Władze miasta chcą przekształcić ten obszar w miejsce wypoczynku dorównujące atrakcyjnością Błoniom. Mieszkańcy będą tu mogli odpocząć na świeżym powietrzu, można też będzie organizować imprezy plenerowe. Pojawił się nawet pomysł, aby nieco uwolnić potok Straconka z kamiennych okowów, by wypoczywający nad jego brzegiem mogli korzystać z uroków kontaktu z wodą. Z tego pomysłu - jak tłumaczy Jan Pacia szef wydziału inwestycji bielskiego Ratusza - na razie jednak nic nie wyszło.

Miasto nie doszło bowiem w tej sprawie do porozumienia z gospodarzem potoku, czyli Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej. Wszystko rozbiło się o kwestie ochrony przeciwpowodziowej. Potok, choć zazwyczaj to niewielki strumień, pokazał już, że potrafi być groźny. Gdy nie był jeszcze zamknięty w kamiennym korycie, wielokrotnie zagrażał pobliskim budynkom oraz biegnącej wzdłuż niego ulicy. Dlatego też nadal płynąć będzie tak jak płynie, a wysiłki inwestycyjne skupią się na innych inwestycjach.

Na bulwarach mają powstać place zabaw, boiska, miejsca do grillowania. Pojawią się nowe ławeczki, brukowane alejki, latarnie. Powstaną także drobne elementy architektoniczne oraz parkingi. To pierwszy etap inwestycji. Rewitalizacja bulwarów ma kosztować około 10 mln zł, a takich pieniędzy w miejskiej kasie nie ma. Zwłaszcza, że w Bielsku-Białej czekają na realizację jeszcze inne zadania inwestycyjne. Dlatego też całe przedsięwzięcie zostało rozłożone w czasie i ma być realizowane etapami w miarę możliwości finansowych miasta. Ratusz liczy na wsparcie Unii Europejskiej. Na razie jednak nie wiadomo, o jakie unijne fundusze będzie się można w przyszłości starać.

Otrzymana do tej pory kwota, czyli niecałe dwa miliony złotych, plus wkład własny gminy wystarczy na wybudowanie w pobliżu bulwarów trzech parkingów wraz z infrastrukturą. Jeden z nich - położony obok cukierni - jest już w praktyce gotowy. Rusza budowa drugiego, znacznie większego, przy ul. Górskiej w pobliżu skrzyżowania z ul. Żywiecką (w pobliżu stacji benzynowej). Trzeci zaplanowano wyżej, przy ul. Straconki, w okolicy wiaduktu, po którym biegnie wschodnia obwodnica miasta.

                                                                                        ***
Rozpoczęta w ub. tygodniu budowa parkingu przy stacji paliw zaczęła się od wycinki drzewostanu. Nie spodobało się to okolicznym mieszkańcom, którzy postanowili zrobić wszystko, aby ocalić jak najwięcej drzew w tym rejonie. Zaznaczają, że nie mają nic przeciwko modernizacji bulwarów, ale chcą, by odbywało się to z większym poszanowaniem dla przyrody. Na sercu leży im los nie tylko drzew, ale też krzewów dzikiego bzu, które bujnie rosną w tym rejonie. Argumentują, że krzewy zatrzymują hałas, są miejscem schronienia ptaków i są, po prostu, ładne.

W niedzielę, 19 stycznia uzbrojeni w transparenty, zebrali się w miejscu wycinki, aby wyrazić swój sprzeciw. Sam protest to jednak za mało. O drzewa i krzewy planują zawalczyć racjonalnie i na rzeczowe argumenty. Już mają kilka pomysłów? Napiszemy o nich wkrótce.

Marcin Płużek, Beata Stekla (Kronika Beskidzka)