Dla niepełnosprawnej bielszczanki Grażyny Spodzieji możliwość nieodpłatnego korzystania z pomocy asystenta jest jak wygrana na loterii. Dzięki niemu kobieta mogła wyjść z domu. Pomysł i realizacja tego projektu, to zasługa Bielskiego Stowarzyszenia ?Teatr Grodzki?.

 - To nadało mojemu życiu barwy - nie ukrywa pani Grażyna. - Przedtem skazana byłam na ciągłe siedzenie w domu.

Stopnie, jak góry

Pani Grażyna cierpi na chorobę genetyczną, której skutkiem są zanikające mięśnie. Od blisko 15 lat przywiązana jest do wózka inwalidzkiego. Twierdzi, że do wszystkiego można przywyknąć, z wyjątkiem zamknięcia w czterech ścianach. - A tak się stało przed ponad rokiem, kiedy zmarła moja mama - mówi pani Grażyna. - Do tamtej chwili mieszkałam razem z nią i dzięki temu miał się kto mną opiekować. Później zostałam w praktyce sama.

Wyjście z mieszkania, choć to na parterze, okazało się trudnością ponad siły bielszczanki. Musiałaby pokonać kilka stopni, a tego nie była już w stanie dokonać bez pomocy. - Z konieczności skazana byłam na siedzenie w domu - tłumaczy bielszczanka. - To był trudny dla mnie czas.

Student pomoże

Ale w listopadzie ub. roku wszystko się zmieniło. Okazało się, że ?Teatr Grodzki? przystąpił do realizacji nowatorskiego w skali kraju projektu, tworząc Centrum Asystentury Społecznej. - To inicjatywa, która sprowadza się w praktyce do tego, że możemy do osób niepełnosprawnych wysyłać asystentów do pomocy w codziennych czynnościach - informuje Barbara Górka, koordynator projektu.

Asystentów jest obecnie 20. Na tyle pozwalają fundusze, choć chętnych zgłosiło się blisko 60. W większości są to studenci. Za pracę z osobami niepełnosprawnymi mogą zarobić do 25 zł za godzinę. - Jedna osoba niepełnosprawna ma 40 takich godzin do wykorzystania w miesiącu - wyjaśnia pani Barbara. Centrum obsługuje w ten sposób ponad 50 niepełnosprawnych mieszkańców Bielska-Białej i powiatu.

Problemy na wózku

Towarzyszyliśmy pani Grażynie i jej asystentce Agacie Turowskiej - studentce ATH na kierunku pielęgniarstwo - w kilkugodzinnym wypadzie do miasta. - Muszę pojechać do oddziału NFZ, aby załatwić dofinansowanie do wózka inwalidzkiego, a później jeszcze zajrzeć do biblioteki - wyjaśniła nam pani Grażyna.

To, co dla sprawnego człowieka jest sprawą zupełnie oczywistą, dla osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim urasta do rangi rzeczy nieraz niemożliwych. - Widać, że przy nowych inwestycjach myśli się już o likwidowaniu barier dla niepełnosprawnych - przyznaje pani Agata. - Ale kiedy trzeba wjechać na chodnik, gdzie jest wysoki krawężnik, pojawia się problem.

 - Mamy już swoje trasy. Takie, gdzie można się w miarę łatwo poruszać - dodaje pani Grażyna. Dwie drobne sprawy zajęły blisko trzy godziny. Dla pani Grażyny nie to było jednak najważniejsze. - Grunt, że mogę po prostu żyć, jak inni. A przynajmniej podobnie - cieszy się bielszczanka.

Tekst i foto: KO