Okres Świąt Wielkanocnych jest czasem bogatym w symbolikę nie tylko związaną z religią. Podążyliśmy tropem zwyczajów ludowych panujących w tym czasie w Beskidach. Obchodząc święta w rodzinnym gronie, warto o nich pamiętać, gdyż mogą wnieść wiele radości do naszych domów.

Rychłe nadejście świąt zapowiada Niedziela Palmowa. Od 1994 roku Regionalny Ośrodek Kultury w Bielsku-Białej organizuje w Gilowicach ?Konkurs na Palmy Wielkanocne?. - Gilowickie palmy są mniej lub bardziej rozbudowanymi wiązankami. Najbardziej okazałe są palmy wysokie, kawalerskie. To kilkumetrowe konstrukcje na drągu. Palmy dziewcząt są natomiast najpiękniej zdobione, szerokie i krzaczaste. Ich podstawę tworzą młode, rozłożyste drzewka - mówi jedna z organizatorek konkursu, Barbara Rosiek.

Dobór roślin do gilowickich palm nie jest przypadkowy. Gałązki zawsze zielonych drzew symbolizują nieśmiertelność, a świeżo rozkwitłych gwarantują odrodzenie się życia. Dlatego używa się m.in. bazi wierzbowych, leszczyny, jałowca i cisu. Całość palmy ozdabiają bibułkowe kwiaty i wstążki.

Niepsujące się masło

Wielki Tydzień był okresem ostatecznych przygotowań do świąt. W Wielki Czwartek gospodarze szczepili drzewka owocowe, bo jak wtedy w kościele ?zawiązuje się dzwony, tak się zawiążą owoce?. W Wielki Piątek wierzono, że woda przed wschodem słońca ma uzdrawiającą moc. Dlatego zachęcano dzieci, osoby starsze i chorych do mycia się w rzece na czczo, z samego rana - ?na pamiątkę, że Pana Jezusa włóczyli po wodzie?.

Gospodynie musiały tego dnia wstawać jeszcze przed wschodem słońca, żeby robić masło. Wierzono, że nie popsuje się przez cały rok i będzie doskonałym lekiem na rany. Po zrobieniu masła urządzano wielkie porządki, wietrzono pierzyny i zamiatano izby, żeby żaden brud w domu nie miał miejsca. Innym wielkopiątkowym zwyczajem było obcinanie gałązek drzewom owocowym, pannom końcówek warkocza, a dzieciom kosmyków włosów, żeby zdrowo rosły.

Obok tych zwyczajów obowiązywały także surowe zakazy. W niektórych regionach w Wielki Piątek nie wolno było orać ani siać. Nie wolno było prać w rzece i przynosić drewna do domu. Gdyby ktoś zdecydował się w Wielki Piątek procesować, wróżyło to, że niedługo ktoś umrze w jego rodzinie. Od południa wszędzie świętowano. Najpierw szło się do kościoła na ?Gorzkie żale? i ?Drogę krzyżową?, a wieczorem odwiedzano grób Chrystusa, przy którym członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej pełnili honorowe warty.

Błogosławiona woda

Zwyczaje Wielkiej Soboty nawiązują do kościelnych obrzędów liturgicznych święcenia wody, ognia i pokarmów wielkanocnych. W Beskidzie Żywieckim woda święcona w Wielką Sobotę, zwana także wodą chrzcielną, służyła do błogosławieństwa: dziecka w łonie matki, słabych noworodków, młodej pary wychodzącej do kościoła czy umierających. Tego dnia święcono także pokarmy.

Kobiety i dzieci w koszyczkach przynosiły m.in. ciasto drożdżowe, kiełbasę, białe jajka (niektórzy barwili je w naturalnych barwnikach, np. łupinach cebuli, ale nie było to popularne w naszym regionie), chrzan i baranka z ciasta. W okolicach Węgierskiej Górki popularne były baranki i kury z ciasta pieczone w żeliwnych formach odlewanych w tamtejszej hucie.

Obrzucanie jajami

Kiedy dzwony milczące od Wielkiego Czwartku zaczęły bić w Wielką Niedzielę, gospodarze biegli, żeby poruszać drzewkami, by obrodziły w liczne owoce. W czasie rezurekcji parobcy naokoło kościoła strzelali ze specjalnych moździerzy. W niektórych regionach urządzano swoiste wyścigi - wierzono, że który gospodarz pierwszy wróci z kościoła do domu, ten najszybciej skończy wiosenne prace na roli. Po powrocie z kościoła resztę dnia spędzano w gronie rodzinnym.

Nie wolno było tego dnia pracować w gospodarstwie i na roli, wychodzić z domu, ale także spać przed zachodem słońca, bo wówczas ?zboże legnie w polu, a ziemniaki zarosną chwastami?. W poniedziałek wielkanocny najpopularniejszym zwyczajem było wzajemne oblewanie się wodą. Najładniejsze panny były w ?Śmigosz? narażone nie tylko na kąpiel w rzece niezależnie od pogody, ale także obrzucanie surowymi jajami. Warto zauważyć, że właśnie tego dnia w Beskidzie Śląskim był zwyczaj obchodu ?gaika?, czyli spacerów grupek młodych dziewcząt z zielonym drzewkiem, symbolizującym wiosnę. Dziewczęta wędrowały od domu do domu, śpiewając:
?Niechaj wam tu będzie Jezus pochwalony,
Do tego tu domku tak przystępujemy.
Gaiczek zielony, pięknie przystrojony?.

Zwyczaj obchodu ?moiczka? (inna nazwa ?gaika?) w Wiśle opisuje w swoich książkach m.in. Jerzy Pilch. Ta tradycja jest także bogato opisana w publikacjach z Brennej. Pretekstem do obnoszenia po wsi ?gaika? było składanie życzeń, ale także zbieranie datków w postaci jajek czy świątecznego pieczywa przez dzieci z uboższych rodzin.

Obchodząc święta w rodzinnym gronie, warto pamiętać o ludowej symbolice, która może wnieść wiele radości do naszych domów. Tego życzy Państwu zespół redakcyjny portalu bielsko.biala.pl.

Agnieszka Pollak-Olszowska

Foto: Aleksander Dyl (ROK w Bielsku-Białej)