Kiedy człowiek w najgorszej nawet chwili mruga porozumiewawczo do losu i wyciąga do niego rękę, jest niemal pewne, że i on poda mu pomocną dłoń. Żywym przykładem na to jest bielszczanka, pani Ewa Bogacz. I jej wiecznie uśmiechnięty, niepełnosprawny syn Marek.

Historia pani Ewy, urzędniczki w jednej z bielskich instytucji, nie różni się wiele od podobnych, o których można każdego dnia dowiedzieć się śledząc media. Z tą różnicą, że zamiast smutku, w oczach naszych bohaterów błyska radość.
- Oczywiście, że miewam chwile słabości, zwątpienia. To takie ludzkie, kiedy uważamy, że los nas krzywdzi ? mówi pani Ewa. ? Ale z drugiej strony jest troska o bliskiego człowieka i radość, że on to zauważa.

Cieszy się życiem

Syn pani Ewy, Marek, ma dzisiaj piętnaście lat. Kiedy miał ledwie dwa lata ciężko zachorował. Okazało się, że ma guza w mózgu. Skutki były fatalne. - Marek przestał się prawidłowo rozwijać ? wspomina jego mama. ? Doznał częściowego paraliżu ciała.
W efekcie chłopiec jest opóźniony w rozwoju, ma problemy ze wzrokiem, mową i poruszaniem się. Ale widać, że cieszy się życiem.
- Jak się nazywasz? ? mówi, kiedy go odwiedzam pierwszy raz. Kiedy się już dowiaduje, wyciąga dłoń i sam się przedstawia:
- A ja jestem Marek ? mówi z uśmiechem na twarzy. - Byłem sam na obozie - wyjaśnia.

Wyjazd bez mamy

To prawda. Niedawno chłopak wrócił z pierwszego, samodzielnego pobytu poza domem. - Pojechał do Spały na obóz, gdzie głównie uczył się poruszania na wózku inwalidzkim i codziennych, podstawowych czynności. Jak się ubrać, zrobić sobie coś do zjedzenia ? wylicza pani Ewa. ? Bałam się, bo pierwszy raz pojechał bez opiekuna. Ale był szczęśliwy.
- Byłem! ? zapewnia chłopiec. ? Było fajnie!

Więcej szczęścia

Być może Markowi i jego mamie przybędzie już niedługo więcej szczęścia. Chłopca czeka bowiem w lipcu poważna operacja, dzięki której będzie mógł samodzielnie chodzić. - Na skutek porażenia mózgowego Marek ma zdeformowaną stopę ? wyjaśnia pani Ewa. ? Jest mocno przekrzywiona, przez co nie może normalnie chodzić. To z kolei sprawiło, że ma problemy z kolanem - dodaje. Operacja pozwoli uniknąć przykrych konsekwencji. Decyzja o tym nie była jednak łatwa dla pani Ewy.- W klinice, gdzie przeprowadzona zostanie operacja okazało się, że jeśli ma być refundowana przez NFZ, musimy na nią czekać prawie sześć lat!. Zdecydowałam się więc na pokrycie kosztów, dzięki czemu termin wyznaczono już na lipiec tego roku - podkreśla mama Marka. 

Pomogli dobrzy ludzie

W ciagu kilkunastu tygodni bielszczanka musiała uzbierać blisko 13 tys. zł. - Pomogli mi znajomi, rodzina, pracodawca, ludzie, którzy nie odwracają się w obliczu potrzeby innego człowieka ? cieszy się pani Ewa. ? Jestem im wszystkim głęboko wdzięczna, bo los mojego syna jest dla mnie najważniejszy.

To jednak nie koniec problemów związanych z operacją. Po niej Marka czeka kosztowna rehabilitacja i konieczność zakupu odpowiedniego elementu ortopedycznego, który usztywni mu część operowanej nogi. - To kolejne tysiące złotych ? martwi się mama chłopca. ? Sama tak zwana łupka na nogę kosztuje ponad dziesięć tysięcy złotych - przyznaje. 

Pani Ewa patrzy jednak optymistycznie w przyszłość.
- Mam syna, mam obok siebie ludzi, którzy mi dobrze życzą ? przekonuje. ? To jest najważniejsze.

***

Osoby, które chciałyby wesprzeć panią Ewę i jej syna w pokonaniu problemów związanych z opisaną operacją i późniejszą rehabilitacją, mogą to zrobić wpłacając dowolną kwotę na konto:

Fundacja Pozytywka

Bank BGŻ
03 2030 0045 1110 0000 0330 0670

z dopiskiem:  Dla Marka

Tekst i foto: KO