Alternatywne dla tradycyjnych dyscyplin rowerowych kolarstwo grawitacyjne zyskuje w Bielsku-Białej coraz większą liczbę zwolenników. Popularnością cieszy się również jazda na deskorolkach. Młodym ludziom trudno jednak doskonalić swoje umiejętności. W mieście brakuje miejsc do profesjonalnego treningu.

Kolarstwo grawitacyjne, czyli downhill, pump track, dirt, slopestyle, best trick rozwija się w Bielsku-Białej już od piętnastu lat. - Obecnie mamy duże zainteresowanie tym sportem, lecz miejsc do jazdy jest niewiele - mówi Grzegorz Dendys, instruktor kolarstwa górskiego. W mieście działa jeden skatepark i tor ziemny tzw. pump track na Błoniach. Są jeszcze miejsca dirtowe, czyli skocznie ziemne. - Takie tory budują jednak sami młodzi ludzie, nikt im nie pomaga - tłumaczy pan Grzegorz.

Rozbudują tor

Szansą na rozwój sportu był pomysł budowy hali z basenami gąbkowymi i innymi zabezpieczeniami dla początkujących pasjonatów sportów podwyższonego ryzyka. Projekt zgłoszono do konkursu miejskiego, by mógł być finansowany z budżetu obywatelskiego. Nie uzyskał jednak poparcia. Mimo to, miłośnicy dyscyplin ekstremalnych nie poddają się i wciąż próbują propagować swój ukochany sport. Już 24 sierpnia w Bielsku-Białej odbędą się zawody w rowerowych ścigankach na pump tracku - to pierwsza edycja Pucharu Południa w tej konkurencji. Być może jesienią uda się rozbudować tor ziemny, który ściąga na Błonia coraz liczniejsze grono pumptrackowych pasjonatów.

Rowerowych sztuczek próbują ludzie w różnym wieku, przeważnie mężczyźni, ale kobiety również. - Rowerzystom znudziły się już zwykłe przejażdżki i szukają czegoś innego - zauważa Grzegorz Dendys. Jazda grawitacyjna nie jest drogim sportem. Wystarczą rower, ochraniacze i kask. Trzeba jednak być cierpliwym. - Trening opiera się na ciągłych powtórzeniach. Ważne są regularne ćwiczenia - mówi instruktor. Nasz rozmówca podkreśla, że najlepiej, by początkujący pasjonaci podpatrywali swoich starszych kolegów i w ten sposób nabywali umiejętności techniczne.

Gdzie ćwiczyć?

Kuba Sidzina, 17-letni bielszczanin zainteresował się kolarstwem grawitacyjnym dzięki znajomym. Przyznaje, że początki nauki nie były łatwe. - Musiałem liczyć się z kontuzjami - mówi. Dzięki regularnym treningom Kuba opanował podstawy tego sportu. Teraz potrafi wykonywać rowerowe obroty m.in. tailwhip frontflip i backflip. Dołącza do tego inne sztuczki, jak barspin, czyli obrót kierownicą. Chłopak brał udział w zawodach Jastrzębie Go High, Bike Town Festival Przemyśl czy Joyride w Kluszkowcach. Przyznaje, że w Bielsku-Białej przydałoby się miejsce do treningu dla bardziej zaawansowanych pasjonatów jazdy. - Skatepark na Błoniach lata świetności ma już za sobą, a przeszkody do ćwiczeń są na pewnym etapie doświadczenia zbyt małe, by się rozwijać. Szukamy więc miejsc do jazdy w okolicach, w Bestwinie czy Suszcu - mówi. Kuba podkreśla, że zainteresowanie tym sportem jest w Bielsku-Białej duże, jednak nowe miejsca do jazdy z pewnością poszerzyłyby grono wielbicieli rowerowych akrobacji.

Nasz rozmówca traktuje jazdę jako swoją pasję, lecz w przyszłości chciałby zająć się sportem zawodowo. Co radzi tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z kolarstwem grawitacyjnym? - Wytrwałości. Początki są najtrudniejsze i łatwo się zniechęcić.

Podskoki i obroty

Wśród bielszczan popularna jest również jazda na deskorolkach. 24 - letni Maciej Bajorski na deskorolce jeździ od czternastu lat. - Wszyscy na moim osiedlu mieli deski i ja też zacząłem jeździć - wspomina. Uczył się sam, podpatrywał bardziej doświadczonych kolegów. Początkowo musiał opanować podstawowe triki - tzw. ollie i kickflip. - Ollie to zwykły podskok na deskorolce, a kickflip to obrót deski wokół własnej osi - wyjaśnia nasz rozmówca. Teraz chłopak jeździ kilka razy w tygodniu. Podziwia amerykańskiego mistrza deskorolki Andrew Reynoldsa. - Niesamowicie jeździ na desce. Jest legendą naszego środowiska.

Maciek brał udział w lokalnych zawodach organizowanych w bielskim skateparku i w rozgrywkach "Game of Skate" w Czechowicach-Dziedzicach. - Gra "Game of Skate" polega na powtarzaniu trików, które prezentuje przeciwnik. Gdy nie powtórzymy akrobacji, to zbieramy karne literki z wyrazu SKATE. Jeśli ułożymy cały wyraz odpadamy - tłumaczy chłopak. Maciek wyjeżdża ze swoimi kolegami za granicę, by tam szukać miejsc do jeżdżenia. Byli już m.in. w Londynie, Wiedniu i Berlinie. Jazda sprawia mu wielką radość. - Odcinam się wtedy od świata.

Anna Bodzek

Foto: Grzegorz Dendys, Piotr Motak