Nie każdy może zostać kandydatem na radnego, nawet jeśli ma do tego wyjątkowe predyspozycje. Barierą mogą być pieniądze. Osoby zainteresowane objęciem mandatu radnego w Bielsku-Białej, oprócz poglądów politycznych, powinny mieć kasę. Są komitety, gdzie obowiązuje cennik, a w innych reguła ?co łaska?. Tylko młodzi nie chcą myśleć o finansach.

Ile pieniędzy kandydat na radnego musi wydać z własnej kieszeni, aby dostać się na listę wyborczą? - U nas nie ma takiego obowiązku - twierdzi Maksymilian Pryga, pełnomocnik komitetu wyborczego PiS w Bielsku-Białej. - Jeśli ktoś znalazł się na liście to tylko dlatego, że w swoim środowisku darzony jest szacunkiem i ma coś do powiedzenia w sprawach miasta, a nie dlatego, że ma pieniądze.

Kasa od sponsorów

Kandydaci Prawa i Sprawiedliwości nie płacą ani grosza za wejście na listę wyborczą, lecz kampanię będą musieli sfinansować głównie z własnej kieszeni. - Być może partia coś dorzuci, ale to nie jest jeszcze postanowione - dodaje pełnomocnik.

Podobną zasadę przyjął Komitet Wyborczy Wyborców Jacka Krywulta. - Prezydent już na wstępie podczas spotkania komitetu stwierdził, aby z pomysłami płacenia za miejsce na liście dać sobie spokój - mówi radny Antonii Kruczek, również kandydat ze wspomnianej listy w nadchodzących wyborach. Kandydaci na radnych z listy obecnego prezydenta miasta mają nadzieję, że główny ciężar finansowania kampanii wyborczej wezmą na siebie sponsorzy.

Platforma Obywatelska, która popiera w wyborach prezydenckich Jacka Krywulta, opracowała cennik dla osób chcących startować w wyborach do Rady Miejskiej, w zależności od miejsca na liście. Za ?jedynkę? kandydat musi zapłacić 3 tys. zł, za miejsce drugie - 2 tys. zł, za trzecie - 1 tys. zł, za miejsca od czwartego do dziewiątego - 500 zł. Miejsce ostatnie, czyli dziesiąte kosztuje 900 zł. - To nie są obowiązkowe wpłaty, lecz limity kwot, które wydać może kandydat na radnego - powiedział nam Jarosław Klimaszewski z bielskiej PO. - Oczywiście, nie wyklucza to możliwości dobrowolnych wpłat na kampanię wyborczą PO w ramach obowiązującego prawa.

Zamożni płacą więcej

Najwięcej pieniędzy umieszczenie na listach kosztować będzie kandydatów, którzy zdecydowali się walczyć o mandat z ramienia SLD. Tutaj pierwsze miejsce wyceniono na 11 tys. zł, drugie na 1 tys. zł, a pozostałe na 500 zł. - Tak to sobie przyjęliśmy, w końcu kampania kosztuje - mówi Andrzej Dutka z SLD. W zamian wszyscy kandydaci mogą liczyć na sfinansowany ze środków partii pakiet wyborczy o wartości 500 zł.

W pozostałych komitetach wyborczych na pytania o ewentualne opłaty za wejście na listę odpowiedziano nam podobnie jak w PiS czy KWW Jacka Krywulta. - Nie ma żadnego cennika, wpłaty są indywidualne, w zależności od zamożności kandydata - tłumaczy Małgorzata Zarębska z komitetu Niezależni.BB. Z kolei Mateusz Kania z komitetu Młodzi w Samorządzie przekonuje, że ich kandydaci i sympatycy całą kampanię starają się poprowadzić własnymi siłami. - Jesteśmy ruchem bardzo oddolnym i nawet nie myśleliśmy o jakimś cenniku - mówi pan Mateusz.

KO