- To nie była nudna kampania w wyścigu o fotel prezydenta miasta. Nie wykazali się jednak kandydaci do Rady Miejskiej, którzy w większości ograniczyli się do "wojny plakatowej" - podkreśla dr Aneta Bąk z ATH. Socjolog przyznaje, że jest zaskoczona aktywnością niektórych komitetów.

W niedzielę, 16 listopada bielszczanie w wyborach samorządowych wybierali radnych miasta, prezydenta oraz radnych sejmiku wojewódzkiego. Odnotowano tylko jeden przypadek zakłócenia ciszy wyborczej. Przed czterema bielskimi lokalami wyborczymi pojawiły się napisy dyskredytującego urzędującego prezydenta.

Nie ograniczyli się do ataku

Pozytywnie kampanię o fotel prezydenta miasta ocenia socjolog bielskiej Akademii Techniczno-Humanistycznej. - Kampania w Bielsku-Białej nie była nudna - mówi dr Aneta Bąk. Nasza rozmówczyni zwraca uwagę na aktywność poszczególnych komitetów. - Niezależni.BB wyróżniali się dialogiem z mieszkańcami. Równie aktywną taktykę przyjął kandydat Prawa i Sprawiedliwości. Reaktywowana bielska lewica zaskoczyła happeningiem. Większość ugrupowań funkcjonowała również w rzeczywistości wirtualnej.

Ale już nie wszyscy kandydaci dążyli do dialogu z mieszkańcami. - Tymczasem w kampanii wyborczej bardzo ważna jest komunikacja, budowanie więzi ze społecznością - precyzuje socjolog, która nie do końca zgadza się z tezą, że kontrkandydaci tylko atakowali Jacka Krywulta. - Każdy kto sprawuje władze jest narażony na krytykę. Z drugiej strony prezydent nie brał udziału w debatach i sam prowokował do ataku. Łatwo jest bowiem atakować w sytuacji, gdy oskarżony nie może się bronić - tłumaczy wykładowca akademicki.

Zdaniem naszej rozmówczyni, prezydent Krywult dobrze rozegrał czas przedwyborczy. - Unikał debat i trudnych pytań. Wielokrotnie zmieniał decyzje, ale były to sprytne zagrywki kreujące odpowiedni wizerunek. I tak, po burzy medialno-społecznej, wycofywano się z zamknięcia jednego z pubów czy wariantu projektu przebudowy ul. Cieszyńskiej. Dlatego nie była potrzebna rozległa kampania. Ale bielską socjolog zaciekawił brak hasła wyborczego Jacka Krywulta.

Bielszczanie wyrażają niezadowolenie

Obecne wybory samorządowe pokazują potrzebę zmian u steru władzy. Świadczy o tym dobitnie spadek poparcia obecnego prezydenta. - To powolne nawoływanie do zmiany. Prawdopodobnie wielu wyborców, którzy cztery lata temu pozwolili odnieść wielki sukces Jackowi Krywultowi [ponad 76 proc. głosów - przyp. red.], teraz nie do końca zgadza się z pomysłem na miasto - mówi dr Aneta Bąk.

Nie bez znaczenia jest system sprawowania władzy przez prezydenta Bielska-Białej. - Miasto jest organizmem społecznym, a tymczasem jest zarządzane jednoosobowo. Brakuje komunikacji z mieszkańcami albo jest ona pośrednia, gdy do dialogu społecznego wykorzystuje się głównie strony Urzędy Miejskiego czy Magazynu Samorządowego - precyzuje.

To również pierwsze wybory, w których pojawili się kandydaci godni walki o władzę w mieście. - Przemysław Drabek to ambitny polityk, któremu nie zabrakło doświadczenia. Janusz Okrzesik od lat związany już z polityką lokalną czy krajową, a ponadto dał się zapamiętać jako człowiek potrafiący umiejętnie zarządzać przedsiębiorstwem, którym jest klub piłkarski - zakończyła socjolog.

Bartłomiej Kawalec