Głodówka w miejskim schronisku
Psy i koty w bielskim schronisku dla zwierząt w niedzielę nie jedzą. Głodówkę raz w tygodniu zafundowało im kierownictwo schroniska twierdząc, że to dla zdrowia czworonogów. Z kolei dla bezpieczeństwa ograniczono liczbę wolontariuszy. Podobno jest ich zbyt wielu.
Życie w psim i kocim sierocińcu nie jest łatwe i przyjemne, nawet jeśli byłaby to najlepiej prowadzona placówka. Czy takim jest bielskie schronisko dla zwierząt - trudno powiedzieć, bo żadnych rankingów nie ma. Wiadomo za to, że zwierzaki z przybytku przy ul. Reksia w każdą niedzielę poszczą.
Wypasione potwory?
- To dla ich zdrowia. Taka głodówka im nie zaszkodzi tym bardziej, że w ciągu tygodnia dostają mięso i suchą karmę - przekonuje z uśmiechem kierownik obiektu, Zdzisław Szwabowicz. Pan kierownik dyletantem w sprawach zwierząt z całą pewnością nie jest i wie, co mówi.
Dla pewności poprosiliśmy o komentarz specjalistkę z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt „Animals”, Ewelinę Olechno (Animals prowadzi siedem schronisk dla zwierząt na terenie Polski). - Państwo żartujecie czy mówicie poważnie? - dziwi się pani Ewelina. - Głodówka dla zdrowia w schronisku? To jakiś żart. Jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. W żadnym schronisku nie ma zwierząt aż tak przejedzonych, żeby trzeba było im serwować głodówki. Wręcz przeciwnie, zwierzęta są często głodne, zwłaszcza te mniejsze i słabsze. Zwyczaj, o którym słyszę na pewno nie jest dobry dla zwierząt.
W bielskim schronisku najwidoczniej większość psów i kotów, to wypasione potwory i odchudzanie może im tylko wyjść na zdrowie.
Nadmiar wolontariuszy?
Czy ograniczanie liczby osób dobrego serca, które bezinteresownie chcą pomagać bezdomnym zwierzakom, także służy sprawom wolontariatu? Kierownik bielskiego schroniska wprowadził zasadę, że w soboty nie może przychodzić więcej wolontariuszy niż trzydziestu. - Bo jest niebezpiecznie - wyjaśnia pan Szwabowicz. - Przychodzi i pięćdziesiąt osób, część nic nie robi, tylko stoi i uprawia towarzyskie pogawędki. Dlatego wprowadziłem numerki, których jest trzydzieści. Na tyle osób mamy zresztą grupowe ubezpieczenie.
Kierownik dodaje, że wolontariusze tłumnie przychodzą w soboty, a w pozostałe dni tygodnia jest ich garstka. - Wolałbym, żeby to jakoś rozłożyć na cały tydzień - tłumaczy.
Odchodzą z kwitkiem?
- W ciągu dwóch lat naszej działalności były może dwa dni, gdy do schroniska przybyło ponad 30 wolontariuszy - twierdzi Joanna Kraj, współzałożycielka „Psiej Ekipy” - wolontariatu działającego przy bielskim schronisku. - Zwykle jest to kilkanaście osób. Kierownik poinformował nas, że ograniczenia są związane z ubezpieczeniem społeczników, których liczba nie może przekraczać 30. Obawiam się, że cała ta sytuacja sprawi, że wielu z wolontariuszy w końcu zrezygnuje z działalności na rzecz schroniska. Nic dziwnego skoro odchodzi dziś z kwitkiem. Dodatkowo, przyjmowanie nowych wolontariuszy zostało wstrzymane do odwołania. Wielka szkoda, mam już kilka sprawdzonych osób, które chcą poświęcić się sprawie schroniska.
Pani Joanna tłumaczy, że każdy wolontariusz ma wyznaczoną funkcję: - Nie wiem, jak to wygląda w tygodniu, ale w soboty, kiedy mamy zaplanowane zorganizowane wyprowadzanie, każdy wie, co ma robić. Nie ma sytuacji, aby ktoś pałętał się po schronisku. Oczywiście, każdy ma prawo na chwilę wypoczynku. Wtedy może nawet odłączyć się od grupy i przejść się po obiekcie. Latem br. dziewczyny, które obchodziły schronisko, zauważyły w kojcu martwego psa, a nad nim muchy. Gdyby nie to, sytuacja zostałaby odkryta dopiero w poniedziałek. Zresztą, napisaliśmy do kierownictwa prośbę o wprowadzenie codziennego obchodu kojców. Bezskutecznie - dodaje nasza rozmówczyni.
Za pieniądze z akcji
Na szczęście, dla zwierząt głównie, jest też i pozytywna wiadomość. Jak zapewnił nas kierownik Szwabowicz, od tej zimy zwierzaki z bielskiego schroniska nie powinny już marznąć. - Kończymy instalację specjalnych kurtyn z ciepłym powietrzem zakupionych za pieniądze pozyskane z różnych akcji dobroczynnych - wyjaśnia kierownik.
Warto przypomnieć, że kiedy kilka lat temu oddawano nowe schronisko do użytku chwalono się, że jego lokatorzy będą mieli luksusy, bo nawet podłoga w obiekcie jest ogrzewana. - Od początku ten system nie zadziałał - przyznaje Zdzisław Szwabowicz, lecz o szczegółach nie chce rozmawiać. - Zostawmy to, bo ogrzewanie wreszcie będzie.
***
Jedną z pierwszych osób, która jako wolontariuszka zaangażowała się w sprawy schroniska dla zwierząt w Bielsku-Białej była Marta Lelek. - W tym roku mija pięć lat od rozpoczęcia naszej działalności na rzecz zwierząt w schronisku. Wiele się od tamtej pory zmieniło. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że bielskie schronisko na płaszczyźnie wolontariatu jest wyjątkowe w skali całego kraju. Do tematu wkrótce powrócimy.
kgo, ko
Stanowisko bielskich wolontariuszy znajdziesz tutaj.
Pomagamy wszystkim zwierzakom. Nasze działanie jest dużo większe niż by się to wydawało. Udostępniamy tylko maleńką cząstkę wszystkich szczęśliwych i smutnych chwil, przeżyć, dokonań, w których bierzemy udział. Jak również jest nas wiele więcej niż by się to wydawało…
Nie mamy jak się wszystkim dzielić publicznie i niejednokrotnie wiele osób chce pozostać anonimowymi dobrymi duszkami…
Każde nawet najmniejsze działanie nie byłoby możliwe gdyby nie wszyscy, którzy tak wspierają i niesamowicie również działają – to wyjątkowi ludzie – to nie jedna osoba, nie dwie osoby ani nie dziesięć osób – to dużo dużoooo większa liczba, nawet nie sposób tutaj wszystkich przedstawić, którzy byli – są – będą. Dzięki nim idziemy wspólnie do przodu, rozwijamy się a nie doprowadzamy do upadku – degradacji, bo przygarniamy każdego kto chce pomagać … naszą siłą są ludzie….
To także nasze rodziny i bliskie osoby, które znoszą wszystkie irracjonalne pomysły… oraz wiele firm, lecznic, ośrodków, hoteli dla psiaków, sklepów i innych instytucji.
Jak wszędzie zdarzają się nieporozumienia i różnice poglądów ale potrafimy się spotkać, porozmawiać i wyjaśnić sytuacje bo nie mamy nic do ukrycia – kieruje nami prawda. Dlatego mimo wszystko walczymy starając się zapewnić zwierzakom coraz to lepsze warunki bytu… a nie gorsze…
Mamy pełno pomysłów, które w niedługim czasie będziemy realizować – to wszystko prawie jak cud – spełniające się marzenia grupy ludzi, które są aż nie do uwierzenia bardzo realne… a to wszystko dzięki „tym” ludziom… którzy naprawdę pomagają, nie dla siebie samych ale dla tych innych krzywdzonych, zapomnianych, pominiętych, niezauważonych, chorych, trudnych zwierzaków – w pierwszej kolejności.
W ostatnim czasie wiele się wydarzyło - zarówno pozytywnych rzeczy jak i negatywnych… nie sposób nie zauważyć, że każdy ma trochę racji i trochę się myli… a chodzi przede wszystkim o możliwość bycia, o współpracę, o opiekę nad tymi zwierzakami, o to żebyśmy mogli być!
Jak największa liczba osób chcących pomóc to podstawa – wszelkie próby ograniczenia tego nie idą za dobrem zwierzaków bo „schronisko” to ludzie dla zwierząt a nie zwierzęta dla ludzi, żeby na nich zarabiać, lansować siebie, czy ukrywać swoje „ubytki” psychiczne lub popadać w skrajność. Przesada nie ważne, w którą stronę jest – zła… bo prawdą jest to, że są różne przypadki, sytuacje, zaniedbania itd. Można by tak pisać i licytować się godzinami ( a ile ludzi tyle opinii) …ale nie o to chodzi…
Krzywdzonych zwierzaków jest tak dużo, że każde ręce są potrzebne… w schronisku żyją w stadach a to już jest trudna sytuacja zarówno dla ludzi jak i zwierząt. Dlatego potrzebni są ludzie Ci którzy dopilnują… będą doglądać.
Pozbywanie się wolontariuszy….? Odrzucanie pomocy… bo sobie radzimy….?
Po raz kolejny nie o to chodzi… ważna jest możliwość wspólnego działania, trzeba mierzyć siły na zamiary inaczej wbrew pozorom wszystko się niszczy. Wolontariusze nawet jakby mieli wprowadzać zamieszanie, stać… i wyjść na spacer tylko z jednym zwierzakiem – to warto, żeby byli – bo dla tego jednego zwierzaka to wyjątkowa chwila i wyjątkowy człowiek, mimo że niedoskonały…
Ci ludzie przede wszystkim nakręcają adopcje, nie jednokrotnie adoptują sami swoich podopiecznych.
„W kupie siła” – a w schronisku w Bielsku jest wiele wartościowych osób, które niesamowicie działają, są otwarci na pomysły, na ludzi…
Dlatego – nie zamykajcie nam drogi… bo najważniejsze dla skrzywdzonego zwierzaka to człowiek, który przychodzi tam dla niego! Największą krzywdą dla takiej istotki jest utrudnianie lub uniemożliwianie działania dla niej… Każda osoba jest ważna i potrzebna bo przyszła – nie zachęcana, nieprzymuszona, bez manipulacji – po prostu chciała. Pozbywanie się ludzi z takich instytucji jest największym złem wyrządzonym tym zwierzakom.
Pomóżcie razem z nami bo zwierzakom w schronisku jest ciężko – życie w stadach pociąga za sobą pełno innych problemów… potrzebny jest im normalny dom!
A każda skrajność nie ważne w którą stronę – jest zła dlatego wspólnymi siłami spróbujmy dać im jak najwięcej spokoju, równowagi i stabilności…!
PS. Chyba przestanę jeść krokiety z kapustą:)
Wolontariusze to nie są nieuki i z ciemnej dziury wyciągnięte niedorozwoje i potrafią otwarcie i w kulturalny sposób przedstawić kierownikowi swoje żale,prośby i inicjatywy.Wielokrotnie również to schron liczył na pomoc wolontariuszy,choćby psia parada i dogotreking gdzie tylko dzięki wspólnemu działaniu można było pokazać realnie psiaki bo co jest nie do podważenia ludzi zatrudnionych w schronisku jest mało.Nie ma co umniejszać zasług Panu kierownikowi bo prowadzenie takiej placówki,pozyskiwanie środków na nią i organizacja pracy to są rzeczy BARDZO trudne. Tak jak nikt nie ma prawa opluwać ludzi pracujących w schronisku tak nikt nie ma takiego prawa do ludzi z wolontariatu. Lekarzy tyle ile było w schronisku tyle jest ale to właśnie na prośbę wolo jest weterynarz w sobotę przez większą część wyprowadzania bo to właśnie wtedy jest możliwość zobaczenia który z psiaków ma z czymś problem. Ktoś tu napisał że w tygodniu nie ma wolontariuszy-od razu widać brak wiedzy.Wolontariusze są w każdy dzień,jedynie nie ma ich tak licznie.Sa to pojedyncze osoby lub grupki 2-4 osobowe i najczęściej można je znaleźć w kociarni i szczeniakarni. Tylko w sobotę jest możliwość zorganizowanego wyprowadzania bo wolo również mają rodziny,obowiązki i pracę.Co do czystości to nie można powiedzieć że to tylko zasługa wolo ale nie można umniejszać ich pracy bo to również dzięki sugestią wolontariuszy i zwróceniu przez nich uwagi kierownictwu na istotne szczegóły oraz ich pomoc wygląda to lepiej.
A tak na prawdę nie ma co robić wywodów bo osoby BYWAJĄCE w schronisku nigdy nie dostrzegą drugiej strony.Nigdy nie zobaczą zagryzionego psa,nigdy nie znajdą psa zamarzniętego czy z oderwanymi opuszkami które przymarzły do betonu.Nigdy nie będą musiały biegać do Pani Reniu z sercem na ramieniu czy zdążą bo psiak się dławi kością i nigdy nie biorą szczoty i nie szorują szczeniakarni i kuwet gdzie konieczne jest zachowanie szczególnej czystości.Nie zobaczą bo nie o to chodzi by to widzieli a wolontariuszom chodzi własnie o to by nie dość że ludzie tych rzeczy nie widzieli to jeszcze by tego nie było.Wolontariuszom chodzi by ludzie którzy przychodzą widzieli psy w stanie dobrym tak żeby było jak najwięcej adopcji.Psiaki które są w najgorszym stanie są zabierane czy to do domów tymczasowych czy do hotelików bo w schronie nie ma możliwości poprawienia ich stanu- nie oszukujmy tu nikogo ale schron nie ma funduszy na specjalistyczne badania [połuczyny z płuc,rezonanse itp] czy leczenie psów z chorą wątrobą czy innymi cięższymi przypadkami które TRAFIAJĄ do schronu a nie są doprowadzane do tego stanu przez schron.Obecnie jeśli jest piesek czy kotek który mimo karmienia i zastosowanego leczenia chudnie czy jego stan się nie poprawia to czy to weterynarz czy inny pracownik daje znać wolontariuszom że ten zwierzak jest w nagłej potrzebie a wolo w myśl zasady KOCHAMY-DZIAŁAMY organizują czy to specjalistyczne badania czy zabranie do domu/kliniki/hoteliku i tam dalsze leczenie.
Są niedociągniecia,niestety które głownie wynikają z ograniczonym budżetem ale to właśnie na tym polu możemy wspólnym siłami te niedociągnięcia jeśli nie zlikwidować to zminimalizować.
Głównym celem wolontariuszy jest to by schronisko chciało wykorzystać nasze możliwości,chęci i umiejętności.
Widzę tu z imenia i nazwiska osoby które wiem że biorą czynny udział w życiu schronu jak i wolontariatu i w ich wypowiedziach nie widzę obelg ani do schronu ani do wolo i dla mnie te komentarze mają wartość bo tylko działanie razem daje mozliwości,każde inne niszczy i zamyka drogę do wolności niewinnym zwierzakom.
Ps. Ja osobiście nie odważyłabym się podać własnemu psu krokieta z kapustą - na szczęście więcej krokietów w psich miskach w schronie nie widziałam :)
Witam Panią Redaktor!
Bardzo proszę o przeczytanie sprostowania schroniska w temacie karmienia zwierząt na stronie www.bielsko.biala.pl. Znajduje się tam sprostowanie Schroniska dla zwierząt dot. art. głodówka w schronisku dla zwierząt. Są tam komentarze wolontariuszy oraz osób, które adoptowały zwierzęta lub odwiedzają schronisko. Uważam, że pisze Pani nieprawdę sam odwiedzam schronisko adoptowałem dwa psy oraz kota i widziałem wielokrotnie zwierzęta. Proszę P. Redaktor oraz wszystkich komentujących o przeczytanie moich komentarzy (krokodyl). Uważam że powinna Pani jako profesjonalista zgłosić do odpowiednich służb nieprawidłowości a nie tylko pisać nieprawdziwe artykuły. Jeżeli wiarygodny redaktor pisze artykuł to zamieszcza również stanowisko drugiej strony , a nie tylko pisze chwytliwy art. w temacie biednych zwierząt w celu promocji własnej.