Urząd Miejski odebrał koncesję na alkohol sklepikowi w Straconce, bo klient zapomniał portfela, a ekspedientka wydała mu towar i zgodziła się, by 25 zł doniósł przy okazji. Tym klientem był sąsiad, znany w okolicy i szanowany piekarz. Nie pomogło nawet Samorządowe Kolegium Odwoławcze, które uchyliło decyzję Prezydenta Miasta.

Osiedlowy sklepik przy skrzyżowaniu Górskiej i Ks. Brzóski w Straconce jest interesem rodzinnym. Właściciel, Marcin Pawlus, zatrudnia kilka osób. Klienci lubią to miejsce, mimo panującej w środku ciasnoty. Amatorzy naturalnych wyrobów cenią je za swojskie wędliny, świeże jarzyny, owoce i pieczywo. Jest też duży wybór alkoholi z tzw. wyższej półki. Co warte podkreślenia, sklep nie prowadzi sprzedaży tanich win owocowych. Klientów ujmuje uczynność i uśmiech ekspedientek, które dla każdego mają czas i chętnie służą radą.

Wyglądali na klientów

Jednym ze stałych klientów jest pan Mariusz, znany w Straconce i szanowany piekarz, którego dom sąsiaduje ze sklepem przez płot. Któregoś dnia po pracy pan Mariusz przyszedł tu kupić kilka piw. Wieczorem miał mieć gości, więc chciał je szybko wstawić do lodówki. Gdy stał w kolejce, drzwi się otworzyły i do środka weszło dwóch mężczyzn. Wyglądali na klientów. Rozglądali się i sprawdzali ceny.

Kiedy ekspedientka wydała towar i paragon na 25 zł, pan Mariusz zorientował się, że nie ma przy sobie portfela. Pani przy kasie z uśmiechem uspokoiła go jednak, że nie ma problemu i że może zapłacić później. Zadowolony piekarz podziękował. Wychodząc rzucił jeszcze, że zaraz wróci, bo ma większe zakupy do zrobienia.

Ledwie zamknęły się drzwi, dwóch mężczyzn podeszło do ekspedientki. Wyciągnęli legitymacje. Przedstawili się, że są z Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Osłupiałej kobiecie oznajmili, że przed chwilą dokonała sprzedaży piwa… na kredyt, co skutkuje cofnięciem zezwolenia na sprzedaż alkoholu. Nie pomogły wyjaśnienia, ni prośby. Prezydent Miasta okazał się nieugięty i sklep utracił koncesję.

Widmo bankructwa

 - Brak wpływów ze sprzedaży alkoholu może oznaczać dla nas widmo bankructwa - żali się Marcin Pawlus. Przedsiębiorca nie dał za wygraną i odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Organ odwoławczy nie zgodził się ze stwierdzeniem, że w opisanej sytuacji miała miejsce sprzedaż alkoholu na kredyt. Wytknąwszy bielskiemu Ratuszowi uchybienia, uchylił zaskarżoną decyzję i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.

Ratusz nie zmienił jednak zdania i w ubiegłym miesiącu wydał ponowną decyzję o cofnięciu sklepowi Marcina Pawlusa koncesji na alkohol. - Przedsiębiorca prowadzący sprzedaż alkoholu musi w szczególny sposób przestrzegać wszystkich zapisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi - wyjaśnia Tomasz Ficoń z Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej. - W orzecznictwie sądowym prezentowany jest pogląd, że na przedsiębiorcy prowadzącym sprzedaż napojów alkoholowych spoczywa obowiązek zorganizowania jej w taki sposób, by nie zaistniał jakikolwiek przypadek złamania zasad sprzedaży. A w omawianej sytuacji tak właśnie się stało - dodaje urzędnik.

Przedstawiciel Ratusza zwraca także uwagę, że rolą organu wydającego decyzje w sprawie sprzedaży napojów alkoholowych jest dążenie do eliminowania z obrotu alkoholem takich przedsiębiorców, którzy naruszają zasady jego sprzedaży.

MCI

Foto: Marcin Pawlus