Od dziś bielszczanie w upalne dni mogą szukać ochłody na basenie w Cygańskim Lesie. Bilety na miejskim kąpielisku do najtańszych nie należą, ale wyjścia w zasadzie nie ma. Podobnie jak w latach ubiegłych, w mieście i okolicy nie znajdziemy zorganizowanych kąpielisk. Dzikich plaż nikt nie kontroluje.

Rozpoczynający się długi weekend zapowiada się niezwykle ciepło. Synoptycy prognozują, że w sobotę i niedzielę słupki rtęci pokażą nawet 27 st. C., a przy takich temperaturach przyjemnie zanurzyć się chłodnej wodzie. Letnią ofertę naszego miasta stanowią dwa kąpieliska. Dziś zainaugurowany zostanie sezon w Cygańskim Lesie.

Wchodzisz na własne ryzyko

Na kąpielisku „Start” za bilet normalny przyjdzie nam zapłacić 15 zł w tygodniu i o 2 zł więcej w weekendy i święta. Bilet ulgowy przysługujący uczniom i studentom, osobom niepełnosprawnym oraz emerytom i rencistom to zawsze wydatek 8 zł. Basen czynny będzie w godz. 9.00-19.00, a w okresie od 1 lipca do 15 sierpnia o godzinę dłużej. Pod koniec czerwca BBOSiR planuje uruchomienie drugiego kąpieliska. Całodniowe wejściówki na „Panoramę” będą tańsze niż na „Starcie” - od 3 do nawet 5 zł od osoby.

Więcej bezpiecznych miejsc do kąpieli nie ma. Na akwenach otwartych na terenie Bielska-Białej brak jest zorganizowanych kąpielisk, a tylko takie - zgodnie z ustawą o prawie wodnym - kontroluje sanepid. Osoby, które wchodzą do wody w miejscach do tego nieprzeznaczonych, robią to na własne ryzyko. - Badamy jedynie jakość wody na wniosek organizatora kąpieliska lub gdy otrzymujemy sygnały o możliwym skażeniu wody. W tym roku żadnych kąpielisk nie zgłoszono - powiedział portalowi Józef Jagosz z bielskiego sanepidu.

Mniej ratowników na jeziorach

W rozpoczynającym się sezonie mniej ratowników Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego patrolować będzie jeziora Żywieckie i Międzybrodzkie. - Po raz pierwszy od wielu lat nie otrzymaliśmy dotacji z samorządu województwa śląskiego - przyznaje z żalem prezes beskidzkiej grupy WOPR Eryk Gazda, który wyjaśnia, że chodzi o kwotę 150 tys. zł. - Pieniądze te przeznaczane były na organizację naszej pracy. Sam zakup paliwa do sprzętu, to wydatek 60 tys. zł - słyszymy.

Nasz rozmówca wyjaśnia, że w tej sytuacji grupa działać będzie tylko w weekendy i tylko w tzw. trybie nagłym. - Nadal dyżurujemy w naszej bazie w Żywcu-Moszczanicy, gdzie funkcjonuje baza ratownictwa wodnego połączona z numerem alarmowym. Nie stać nas jednak na prewencyjne patrole na wodzie - mówi szef beskidzkiej grupy WOPR. Eryk Gazda dodaje, że tylko w miniony weekend doszło do kilku wywrotek żaglówek na jeziorze Żywieckim. W takich wypadkach czas reakcji ratowników decyduje o ludzkim życiu.

Brak dofinansowania grup WOPR na terenie województwa śląskiego tłumaczy Witold Trólka z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach. Jego zdaniem, za zabezpieczenie akwenu na danym obszarze odpowiada gmina, do której akwen należy. - Marszałek województwa może więc dofinansować WOPR, ale nie musi. Środki na zadania w tym zakresie zabezpieczyć mogą również samorządy oraz wojewoda - podkreśla urzędnik marszałka.

Bartłomiej Kawalec