Jeśli dopisze pogoda, to jeszcze dziś zakończy się etap zawieszania wagoników nowej kolejki na Szyndzielnię. Następnie konstrukcja musi przejść tzw. próbę zrywu, podczas której gondole zostaną obciążone kilkunastoma tonami piasku. Pierwsi turyści pojadą nową kolejką na początku lutego.

Modernizacja kolejki gondolowej na Szyndzielnię trwa od października. Oprócz montażu nowych wagoników, w ramach inwestycji wymienione zostaną napędy, lina, koła transportujące oraz system sterowania. Remont będzie kosztował łącznie 12 mln zł, z tego 2/3 pokryje bielska gmina. Nowa kolejka przewiezie do 700 osób w ciągu godziny.

Zmieni się system bramkowy

Jak zapewnia Janusz Kisiel, prezes spółki ZIAD, która jest operatorem kolejki, wszystkie prace odbywają się zgodnie z harmonogramem. - Wagoniki będą zawieszane do środy. Jeśli planów nie pokrzyżuje pogoda, a konkretnie porywisty wiatr, to tego dnia na linach powinny znajdować się wszystkie 34 gondole - wyjaśnia nasz rozmówca. Tak jak wcześniej informowaliśmy, nowe wagoniki będą bardziej przeszklone niż modele poprzedniej generacji. Każdym z nich może jednorazowo podróżować sześć osób.

Równocześnie z pracami prowadzonymi przez spółkę Doppelmayer Polska, trwa remont w budynkach stacyjnych. - Nowy wygląd otrzymają punkty obsługi klienta, korytarze oraz toalety. Zmieni się system bramkowy. Roboty te muszą zakończyć się w podobnym terminie co remont kolejki. Wszystko powinno być zgrane, by było jednocześnie gotowe do otwarcia.

Straszne przeżycie dla maszyn

Kiedy pierwsi turyści skorzystają z nowej kolejki gondolowej na Szyndzielnię? Janusz Kisiel twierdzi, że wykonawca upora się z zadaniem do końca przyszłego tygodnia. Następnie do odbioru inwestycji przystąpi Transportowy Dozór Techniczny. - Do niedawna taka procedura trwała kilka dni, ale musimy pamiętać, że mamy do czynienia ze zmodernizowaną kolejką i dlatego uzgodnienia zajmą nawet dziesięciu dni - deklaruje prezes ZIAD.

Bielska spółka ma jeszcze jeden problem. W ramach testów kolejka będzie musiała przejść co najmniej jedną tzw. próbę zrywu z pełnym obciążeniem wagoników. Jak wyjaśnia nasz rozmówca, w tym czasie do wszystkich gondoli będą załadowane… worki z piaskiem. - Zamawiamy ok. 800 worków po 20 kg każdy. Łącznie obciążenie wyniesie 16 ton - słyszymy.

Prezes Kisiel nie ukrywa, że próba zrywu to „straszne przeżycie dla maszyn”. Dlatego operator chce połączyć odbiór inwestorski z technicznym. - Dzięki temu unikniemy niepotrzebnego maksymalnego obciążenia kolei - kończy prezes ZIAD.

Bartłomiej Kawalec